sobota, 17 stycznia 2009

Jerzy Ziętek: Człowiek z nieciekawych czasów

Michał Smolorz
2009-01-17, ostatnia aktualizacja 2009-01-17 17:11

Życie i dzieło Jerzego Ziętka należą do tematów historycznych, w których nie ma szans na kompromis. Podobnie jak np. w kwestii (toutes proportions gardées) powstania warszawskiego do końca świata ścierać się będą skrajności, tak też będzie i z "człowiekiem z kryką"

Zobacz powiekszenie
Kadr z filmu "Gospodarz", który wyprodukowała Discovery TVN Historia. Gen. Ziętek na kąpielisku Fala
ZOBACZ TAKŻE
Życie i dzieło Jerzego Ziętka należą do tematów historycznych, w których nie ma szans na kompromis. Podobnie jak np. w kwestii (toutes proportions gardées) powstania warszawskiego do końca świata ścierać się będą skrajności, tak też będzie i z "człowiekiem z kryką". Jedni zawsze będą go uznawać za wybitnego gospodarza, służącego swoim ziomkom i swojej ziemi najlepiej, jak było można w bezdusznym komunizmie, inni za komunistycznego aparatczyka, umaczanego we wszystkich niegodziwościach XX wieku.

W tym sporze wszystkie strony mają swoje racje, którym trudno przeczyć, dlatego nie ma szans na racjonalny rezultat. Stary Jorg jest postacią pomieszaną, niejednoznaczną, różne budzi emocje. Niech to zilustruje seria hipotetycznych rozpraw wokół najważniejszych etapów jego życiorysu. Rozpraw między Hagiografem (bezkrytycznie zakochanym w swym idolu), Lustratorem (na każdym kroku wietrzącym diabła) i Sceptykiem (który stara się unikać jednoznacznych ocen).

Rozprawa o powstaniach

Hagiograf: Jerzy Ziętek był zasłużonym polskim działaczem narodowym, uczestnikiem powstań śląskich, z bronią w ręku walczył w powstaniach o wyzwolenie narodowe na Górnym Śląsku.

Lustrator: To mistyfikacja, dorobiony życiorys. Nie ma śladu jakiejkolwiek działalności Ziętka w polskim ruchu narodowym przed I wojną, zresztą za młody był na to. Nie ma także dowodów na jego udział w I i II powstaniu śląskim. Jest mało wiarygodna poszlaka udziału w końcowym etapie III powstania i to na funkcji łącznika, a nie w walkach z bronią w ręku.

Sceptyk: Dopiero teraz będzie można tę kwestię wiarygodnie zbadać, na podstawie kopii dokumentacji powstańczej, które trzy lata temu dotarły do Polski. Dotąd weryfikację uprawnień kombatanckich (także powstańczych) opierano na mało wiarygodnej dokumentacji Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD), gdzie prym wodzili "utrwalacze władzy ludowej", a której Jerzy Ziętek do końca życia był wysokim aktywistą. A przypisywanie sobie albo wyolbrzymianie zasług kombatanckich jako legitymacji do działalności publicznej nie zmieniło się od czasów starożytnych po dziś dzień. I współcześnie nie brakuje polityków z adnotacją w CV: "w stanie wojennym w antykomunistycznej opozycji", którzy byli tak głęboko zakonspirowani, że nikt o nich wówczas nie słyszał. Niestety, nikt dotąd nie zabrał się na poważnie za studiowanie archiwum powstańczego, co pozwoliłoby ostatecznie zamknąć tę kontrowersję.

Rozprawa o przedwojennej kolaboracji

Hagiograf: Już w okresie międzywojennym Ziętek dał się poznać jako sprawny administrator, dobry gospodarz, aktywny samorządowiec.

Lustrator: Kiedy wszyscy Ślązacy stali murem za Korfantym, Ziętek zaparł się go, przeszedł na stronę wroga i oddał się na służbę sanacji. W Radzionkowie nie był wybranym burmistrzem, tylko komisarzem narzuconym przez wojewodę wbrew woli mieszkańców. Był posłem sanacyjnego BBWR-u, całkowicie oddanym ówczesnej władzy.

Sceptyk: To tylko mit, jakoby Ślązacy murem stali za Wojciechem Korfantym, w opozycji do wojewody, którego otaczali importowani aparatczycy i "kolaboranci". W sanacyjnej ekipie było wielu Ślązaków, wystarczy przywołać Stanisława Ligonia, czołowego twórcę politycznej propagandy tej ekipy. Dziś Ligoniowi nikt tego nie wyrzuca. Jeśli więc Ziętek był już przed wojną "zaprzańcem", to w doborowym towarzystwie.

Rozprawa o wojennych wyborach

Lustrator: Wszystko wskazuje na to, że podczas okrytego mrokiem tajemnicy pobytu w ZSRR Jerzy Ziętek podjął współpracę z NKWD i jako oficer tej formacji wrócił do Polski.

Hagiograf: Bzdura, to sam Ziętek wymyślił i puszczał w obieg plotki o swojej współpracy z KGB, dzięki czemu unikał kontaktów z polską bezpieką.

Sceptyk: To też jest sprawa, której nikt nie chce poważnie zbadać, jakby bojąc się prawdy. Skoro dobrze rozeznano kulisy współpracy z NKWD Aleksandra Zawadzkiego, wieloletniego zwierzchnika i protektora Ziętka, cóż stoi na przeszkodzie, aby zbadać resztę, zamiast wymawiać się niewiedzą o tym czasie. Pamiętajmy, że nasz bohater nie był mało znaczącym liniowym porucznikiem, ale oficerem politycznym wysokiego szczebla (zastępcą dowódcy dywizji). Dotąd w dziejopisarstwie nie wskazano na inną drogę do tej funkcji, jak tylko przez NKWD. Ale kto wie, może zdarzały się wyjątki.

Rozprawa o wielkim budowniczym

Hagiograf: Nie ma drugiego polityka, który zrobił dla Śląska tak wiele, lista jego inwestycji publicznych jest bardzo długa: Spodek, szpitale, sanatoria, Park Kultury i Wypoczynku, drogi i cała reszta z wielkiej listy dokonań.

Lustrator: Szkoda, że nie dodajemy do tej listy bezpowrotnie zniszczonych zabytków, które na polecenie Ziętka znikły jako "relikty imperializmu i niemieckiej dominacji", na czele z pałacem w Świerklańcu. Osławione centrum rehabilitacyjne w Reptach też powstało na zasadzie dewastacji miejscowego kompleksu pałacowego. Na fundamentach Muzeum Śląskiego zbudowano socrealistyczny Pałac Związków Zawodowych. Tak wychwalana "przebudowa Katowic" oznaczała przede wszystkim zniszczenie klasycznej zabudowy miasta i zastąpienie jej komunistyczną pseudomodernistyczną i niefunkcjonalną tandetą, która szpeci miasto do dziś.

Sceptyk: Burzenie i budowanie jest właściwe każdej epoce, nie należy się tym ekscytować. Tym bardziej po wielkiej wojnie. Pamiętajmy jednak, że Ziętek był u władzy równo 30 lat, to kawał czasu. Tak krytykowany sanacyjny wojewoda Michał Grażyński przez 13 lat sprawowania urzędu zbudował o wiele więcej i to daleko cenniejszych obiektów publicznych, a nikt go za to nie wychwala. Wprost przeciwnie, ciągle jest dyżurnym szwarccharakterem śląskiej historii. A już trudno porównywać Ziętka do XIX-wiecznych pionierów górnośląskiego przemysłu, budowniczych śląskich miast, których dzieło było po stokroć większe - a których wymieniać nawet nie wolno, o pomnikach nie wspominając.

Rozprawa o polityku, który służył ludziom

Hagiograf: Ziętek był wzorem polityka, który miał misję służenia ludziom i swojemu regionowi, czemu podporządkowywał całą aktywność. W zbrodniczym komunizmie zachował przyzwoitość, w każdych warunkach i na każdym urzędzie kierował się publicznym dobrem, pomagał każdemu w miarę swoich możliwości. W przeciwieństwie do ponurych aparatczyków miał swoje ludzkie oblicze.

Lustrator: To dziwnie rozumiana służba publiczna - uczestnictwo we wszystkich nadużyciach i zbrodniach stalinizmu, w tym w wygnaniu śląskich biskupów, po tym jak na jego ręce złożono protesty w sprawie wycofania religii ze szkół. I tak było przez cały PRL, aż do stanu wojennego, bo zapominamy, że jako członek Rady Państwa Jerzy Ziętek złożył swój podpis pod tym aktem. Pomagał, owszem, tym, którzy do niego dotarli, a do których sam miał interesy: lekarzom, dziennikarzom, inżynierom, artystom. Jednak aby w gospodarce niedoboru komuś dać, trzeba było innym zabrać. Jeśli ktoś poza kolejką dostał mieszkanie albo samochód, to kosztem innego, który pokornie i latami czekał w kolejce.

Sceptyk: Wszystko, co uznajemy za wielkość Ziętka, w demokracji byłoby nie do pomyślenia. To taki absolutyzm w wersji rosyjskiej, w którym z łaski jednego człowieka wynika wszystko: od wielkich inwestycji, po przydział papieru toaletowego do szpitala. Państwo prawa ma tę zaletę, że na wszystko ustala reguły, których potem wszyscy przestrzegają. W państwie bezprawia wszystko zależy od tego, ile kto realnej władzy zgarnie pod siebie i jak ją potem wykorzystuje. W politologii ten sposób sprawowania władzy nazywa się woluntaryzmem i nie jest wzorem do naśladowania. A kwestię stanu wojennego, jakże często podnoszoną, też należałoby w końcu zbadać. W grudniu 1981 roku Ziętek był już na tyle zniedołężniały, że nie ruszał się z pięterka swojej willi w Ustroniu. Jak doszło do "podpisania" - to przecież można wyświetlić.

Rozprawa o Ślązaku

Hagiograf: W komunistycznej dwuwładzy kierowany przez Jorga urząd wojewódzki obsadzony był przede wszystkim przez Ślązaków, pracowitych i kompetentnych, w przeciwieństwie do Komitetu Wojewódzkiego PZPR, gdzie królowali Zagłębiacy, elita nieudaczników i nierobów. Jorg podkreślał swoją śląskość, mówił gwarą, cenił swoich ziomków i wszystko dla nich robił. Nie bez powodu w plebiscycie "Gazety Wyborczej" na Ślązaków Stulecia zajął drugie miejsce, zaraz za Wojciechem Korfantym.

Lustrator: W strukturach KW PZPR było równie wielu rodowitych Ślązaków, z których niektórzy wykazywali się większą wrednością, nieuctwem i niekompetencją jak Zagłębiacy. A u Ziętka - poza kilkoma wyjątkami - najlepsi urzędnicy pochodzili spoza Śląska, bo wykształconych i kompetentnych śląskich urzędników po prostu nie było. A w dodatku najbardziej wredne i represyjne agendy komunistycznego państwa (wydział finansowy, komisja do spraw szkodnictwa gospodarczego, kolegium karno-orzekające, wydział do spraw wyznań, cenzura), zarządzane przez ubeków, ulokowane były w... urzędzie wojewódzkim.

Sceptyk: Co tu kryć, owa bezgraniczna tęsknota za "Ślązakiem, któremu się udało", to jeszcze jeden dowód śląskich kompleksów. W świecie trwałego mitu, że "zawsze obcy nami rządzili, a Ślązak przeznaczony był wyłącznie do łopaty", nagle jaśnieje wielka gwiazda "naszego" Jorga, który wbrew przekleństwu sięgnął najwyższych szczytów władzy i dobrze się sprawił na tym urzędzie, potwierdzając przekonanie o naszych nadzwyczajnych przymiotach.

Bez rozstrzygnięcia

Taką wymianę argumentów można ciągnąć w nieskończoność. Trwała obecność Jerzego Ziętka w naszej świadomości wynika w dużej mierze z konsekwentnego i całkiem współczesnego PRL-u. "Człowiek z kryką" ciągle ma swoje lobby złożone z ludzi, którzy osobiście wiele mu zawdzięczają - artystów, naukowców, lekarzy, inżynierów, architektów, którzy właśnie pod jego opiekuńczymi skrzydłami osiągali sukcesy. To oni postawili mu pomnik w centrum Katowic (choć na jego pełne sfinansowanie brakło im determinacji). Ta wdzięczna pamięć o dawnym protektorze wynika też z nieskromnego przekonania o wielkości własnego dorobku, czego wielu apologetów Starego Jorga nie potrafi ukryć. Gloryfikując Ziętka, wynoszą na piedestał przede wszystkim siebie, swoje czasy i swoje dzieła.

Bez wątpienia Jerzy Ziętek był postacią nietuzinkową, wyróżniał się pozytywnie na tle PRL-owskiej szarzyzny. Bez wątpienia pozostawił po sobie spory dorobek. Bez wątpienia miał poczucie misji publicznej i wypełniał je najlepiej, jak potrafił. Bez wątpienia szedł w życiu na daleko idące kompromisy moralne, i to za cenę wielkich ofiar osobistych.

Ale w tej postaci i z tą filozofią życiową mógł istnieć, i być skutecznym tylko w złym czasie, za którym tęsknić nie sposób. Nawet jeśli dziś jesteśmy skazani na bezbarwne, bezpłciowe figurki lokalnych polityków, i z rozrzewnieniem wspominamy tamtego jowialnego, korpulentnego batiuszkę, który i spić potrafił kogo trzeba, i kryką przez grzbiet przyłożyć.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

Brak komentarzy: