wtorek, 3 czerwca 2014

"Radwańska ma coraz mniejsze szanse na wygraną w Wielkim Szlemie"

Iva Ma­jo­li, zwy­cięż­czy­ni Ro­lan­da Gar­ro­sa z 1997 roku oce­nia, że szan­se Agniesz­ki Ra­dwań­skiej na suk­ces w tur­nie­ju wiel­kosz­le­mo­wym z każ­dym ko­lej­nym se­zo­nem będą coraz mniej­sze.
Agnieszka Radwańska Foto: PASCAL GUYOT / AFP

Ajla Toml­ja­no­vić to po­twór?

REKLAMA

Iva Ma­jo­li: Mon­ster? Pan chyba żar­tu­je (śmiech)

Nikt jej nie znał, wy­szła na kort i wy­gra­ła z Agniesz­ką Ra­dwań­ską.

To zdol­na dziew­czy­na, która w życiu po­sta­wi­ła wszyst­ko na jedną kartę. Jak wła­ści­wie cała oglą­da­na tu mło­dzież. Roz­glą­dam się do­oko­ła i widzę tylko ogień w oczach. Nie­waż­ne czy za­wod­nicz­ka jest trzy­dzie­sta, sześć­dzie­sią­ta czy setna. Przy­jeż­dża zabić każdą piłkę znaj­du­ją­cą się w za­się­gu jej ra­kie­ty.

Agniesz­ka sto­su­je mięk­ki na­cisk. Nie koń­czy piłek, lecz wy­mu­sza błędy ry­wa­lek.

Obro­na też za­pew­nia suk­ce­sy, lecz moim zda­niem zde­cy­do­wa­nie rza­dziej niż atak. Nie daje gwa­ran­cji, że w przy­szło­ści uda się wy­grać ten tur­niej. We współ­cze­snym te­ni­sie pro­du­ku­je się zu­peł­nie inną broń. De­cy­du­je siła ude­rzeń oraz agre­sja z linii koń­co­wej, wszyst­ko inne to już je­dy­nie ele­men­ty po­moc­ni­cze. Tro­chę mi jej żal, bo po­do­ba mi się styl wa­szej te­ni­sist­ki, moi zna­jo­mi także ją lubią. Chyba nikt nie za­słu­żył na szle­ma bar­dziej niż ona! Ra­dwań­ska już przy­naj­mniej z dzie­sięć razy do­cho­dzi­ła w tych im­pre­zach do ćwierć­fi­na­łu.

Zga­dza się.

Te wy­ni­ki nie gwa­ran­tu­ją jed­nak osta­tecz­ne­go suk­ce­su. Moim zda­niem Polka może mieć po­waż­ne pro­ble­my, by do końca ka­rie­ry zro­bić de­cy­du­ją­cy krok. Jeśli ma zwy­cię­żyć w wiel­kim tur­nie­ju, musi się to stać jak naj­szyb­ciej. W tej dys­cy­pli­nie wszyst­ko się bły­ska­wicz­nie de­sta­bi­li­zu­je. Ca­ro­li­ne Wo­zniac­ki trzy lata temu za­bie­ga­ła­by każdą prze­ciw­nicz­kę, a dziś znik­nę­ła. Di­na­ra Sa­fi­na za­koń­czy­ła ka­rie­rę, Je­le­na Jan­ko­vić też osią­ga suk­ce­sy znacz­nie rza­dziej niż kie­dyś. A wszyst­kie były prze­cież li­der­ka­mi świa­to­we­go ran­kin­gu! Za pięć czy sie­dem lat tenis zmie­ni się nie do po­zna­nia...

Jak?

Bę­dzie go­rzej dla Agniesz­ki. Szyb­ciej i moc­niej. Zo­sta­nie mniej czasu na jej triki i magię.

Kra­ko­wian­ka gra de­li­kat­nie i czę­sto wręcz za­pra­sza, by siąść jej na karku.

To nie do końca tak Polka jako na­sto­lat­ka wy­bra­ła tzw. tenis pro­cen­to­wy, ob­li­czo­ny na błędy pły­ną­ce z dru­giej stro­nie siat­ki. Jej nie peszą dłu­gie wy­mia­ny. Wie, że od więk­szo­ści prze­ciw­ni­czek się ich za­zwy­czaj do­cze­ka. Ko­bie­ty nie są tak re­gu­lar­ne jak męż­czyź­ni, po­ma­ga­ją znacz­nie czę­ściej. Jeśli jed­nak wy­trzy­mu­ją psy­chicz­nie i są w miarę kon­se­kwent­ne, za­czy­na­ją się kło­po­ty.

Hi­ma­la­je?

Bez prze­sa­dy. Hi­ma­la­je to Wil­liams czy Sza­ra­po­wa. Nie wolno jed­nak pa­trzeć na tur­niej tylko przez pry­zmat dwóch czy trzech gwiazd. Uwa­żam, że w tej chwi­li Ra­dwań­skiej przy­naj­mniej dwa­dzie­ścia in­nych prze­ciw­ni­czek może spra­wić pro­ble­my. Na cegle, bo na tra­wie ta grupa robi się za­pew­ne ciut mniej­sza. Teraz tur­nie­je za­czy­na­ją się wcze­śniej niż w la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych. Od pierw­szej rundy. Wtedy wszyst­ko tak na­praw­dę ru­sza­ło w 1/8 fi­na­łu

Pani po­ko­le­nie grało sła­biej?

Nie! Ry­wa­li­zo­wa­łam w nie­zwy­kłym mo­men­cie, razem ze Stef­fi Graf, Mo­ni­cą Seles, Aran­txą San­chez, Mar­ti­ną Hin­gis, Janą No­vot­ną, Con­chi­tą Mar­ti­nez, Ga­brie­lą Sa­ba­ti­ni, Mary Pier­ce czy Lind­say Da­ven­port. Mam wy­mie­niać dalej? To był także po­czą­tek ery sióstr Wil­liams Te naj­lep­sze uzy­ska­ły jed­nak ol­brzy­mią prze­wa­gę nad resz­tą. Teraz li­der­ki od resz­ty dzie­lą czę­sto cen­ty­me­try i po­je­dyn­cze auty.

Dziś tre­nu­je się wię­cej?

Nie. Ist­nie­je jed­nak więk­sza róż­no­rod­ność jeśli cho­dzi o me­to­dy roz­wo­ju. Część te­ni­si­stek wy­ko­rzy­stu­je swoje wa­run­ki fi­zycz­ne i po­pra­wia się tylko na kor­cie, inne wy­bie­ra­ją drogę przez si­łow­nię i pracę nad cia­łem. Ja i moje ró­wie­śnicz­ki też ćwi­czy­ły­śmy in­ten­syw­nie, jed­nak to była mak­sy­mal­na efek­tyw­ność na tamtą epokę. Teraz – zdaję sobie spra­wę – na tę mło­dzież mo­gła­by nie wy­star­czyć.

Brak komentarzy: