Wrocławski Sąd Okręgowy po procesie poszlakowym skazał 36-letniego Krystiana B., autora książki "Amok", na 25 lat więzienia za kierowanie zabójstwem ze szczególnym okrucieństwem domniemanego kochanka byłej żony.
Zdaniem sądu prokuratura dowiodła, że siedem lat temu Krystian B. zainicjował, zaplanował i kierował wykonaniem zbrodni. Sąd zmienił kwalifikację czynu zaproponowaną przez prokuraturę - ze współudziału w zbrodni na sprawstwo kierownicze.
Zdaniem sędziów nieustalone w śledztwie osoby na zlecenie Krystiana B. uprowadziły, przez trzy dni więziły, głodziły i torturowały, aż w końcu zabiły Dariusza J., którego podejrzewał o romans z byłą żoną. Skrępowane zwłoki ofiary wyłowiono z Odry. Prawdopodobnie gdy wrzucono Dariusza J. do rzeki, jeszcze żył, ale został tak związany, by nie mógł pływać.
Był to jeden z najgłośniejszych procesów poszlakowych po wojnie. Krystian B., z wykształcenia filozof, z zamiłowania podróżnik i fotograf, jest autorem książki "Amok". Opisał w niej morderstwo podobne do tego, o które później sam został oskarżony. Nie to przesadziło jednak o jego skazaniu. Biegli uznali bowiem, że podobieństwo obu morderstw opisanych w książce nie jest duże.
Sędzia Lidia Hojeńska uzasadniając wyrok, wspomniała o książce "Amok", ale stwierdziła, że o ile rzeczywiście można znaleźć podobieństwa między jej autorem a głównym bohaterem, to jednak nie można traktować tego jako dowodu zbrodni.
Istotniejszą poszlaką był telefon ofiary, który został sprzedany przez Krystiana B. na aukcji internetowej.
Wyrok miał być ogłoszony miesiąc temu, ale obrona wniosła o powołanie biegłego, który miał rozstrzygnąć, czy tzw. numer identyfikacyjny telefonu IMEI jest wystarczającą informacją do identyfikacji telefonu. Biegły w poniedziałek przesądził, że telefon należał do zamordowanego.
Sąd wiele miejsca w uzasadnieniu poświęcił charakterystyce oskarżonego, dokonanej przez biegłych psychiatrów i psychologów. Wynika z niej, że Krystian B. jest ponadprzeciętnie inteligentny, nadwrażliwy, ale ma zaburzenia osobowości. Jest niedojrzały emocjonalnie, nie liczy się z uczuciami innych, nie potrafi znieść porażki, jest nieodpowiedzialny, nie potrafi przewidzieć skutków swoich zachowań, jest narcyzem i nie znosi krytyki. Ludzi, a zwłaszcza kobiety traktuje instrumentalnie. Jest skłonny do działań odwetowych.
- Ma dwie twarze - mówiła sędzia Hojeńska. - Jedną, jaką poznaliśmy w sadzie, człowieka opanowanego i spokojnego, ale bywa też bardzo agresywny, zwłaszcza po alkoholu.
Sąd wziął pod uwagę również dziwną zbieżność. Przez kilka lat po zbrodni Krystian B. podróżował po świecie. Był m.in. w Korei i Japonii. Policjanci stwierdzili, że właśnie z tych miejsc i to w czasie, gdy przebywał tam oskarżony, ktoś sprawdzał stronę internetową telewizyjnego programu "997" zawierającą informacje na temat zabójstwa Dariusza J.
Nie bez znaczenia był też dla sądu fakt, że Krystian B. podczas jednego z przesłuchań w czasie śledztwa przyznał się do winy. Pytany o wspólników powiedział: "Zrobiłem to sam", ale zeznań tych nie podpisał, a potem się z nich wycofał.
Sędzia Hojeńska zwróciła uwagę również na to, że oskarżonego obciążają zeznania osób, z którymi spędzał sylwestra w roku 2000. Podpity, widząc, że jakiś mężczyzna rozmawia z jego żoną, miał powiedzieć, że już "jednego takiego załatwił". Świadkowie zapamiętali też, że użył też słowa "sznur" lub "lina".
Ponieważ sąd stwierdził, że Krystian B. jest bardzo zdemoralizowany, a do tego zaczął już zbierać informacje na temat następnego mężczyzny, z którym spotykała się jego żona, postanowił, że oskarżony będzie mógł ubiegać się o warunkowe zwolnienie nie wcześniej niż po odsiedzeniu 20 lat.
Wyrok nie jest prawomocny. Krystian B. przyjął go z kamienną twarzą.
Żona zamordowanego Agata J. nie chciała komentować wyroku. - Przestańcie robić z mordercy bohatera - zwróciła się do mediów, które wyjątkowo tłumnie zjawiły się w sądzie.
Zdaniem sędziów nieustalone w śledztwie osoby na zlecenie Krystiana B. uprowadziły, przez trzy dni więziły, głodziły i torturowały, aż w końcu zabiły Dariusza J., którego podejrzewał o romans z byłą żoną. Skrępowane zwłoki ofiary wyłowiono z Odry. Prawdopodobnie gdy wrzucono Dariusza J. do rzeki, jeszcze żył, ale został tak związany, by nie mógł pływać.
Był to jeden z najgłośniejszych procesów poszlakowych po wojnie. Krystian B., z wykształcenia filozof, z zamiłowania podróżnik i fotograf, jest autorem książki "Amok". Opisał w niej morderstwo podobne do tego, o które później sam został oskarżony. Nie to przesadziło jednak o jego skazaniu. Biegli uznali bowiem, że podobieństwo obu morderstw opisanych w książce nie jest duże.
Sędzia Lidia Hojeńska uzasadniając wyrok, wspomniała o książce "Amok", ale stwierdziła, że o ile rzeczywiście można znaleźć podobieństwa między jej autorem a głównym bohaterem, to jednak nie można traktować tego jako dowodu zbrodni.
Istotniejszą poszlaką był telefon ofiary, który został sprzedany przez Krystiana B. na aukcji internetowej.
Wyrok miał być ogłoszony miesiąc temu, ale obrona wniosła o powołanie biegłego, który miał rozstrzygnąć, czy tzw. numer identyfikacyjny telefonu IMEI jest wystarczającą informacją do identyfikacji telefonu. Biegły w poniedziałek przesądził, że telefon należał do zamordowanego.
Sąd wiele miejsca w uzasadnieniu poświęcił charakterystyce oskarżonego, dokonanej przez biegłych psychiatrów i psychologów. Wynika z niej, że Krystian B. jest ponadprzeciętnie inteligentny, nadwrażliwy, ale ma zaburzenia osobowości. Jest niedojrzały emocjonalnie, nie liczy się z uczuciami innych, nie potrafi znieść porażki, jest nieodpowiedzialny, nie potrafi przewidzieć skutków swoich zachowań, jest narcyzem i nie znosi krytyki. Ludzi, a zwłaszcza kobiety traktuje instrumentalnie. Jest skłonny do działań odwetowych.
- Ma dwie twarze - mówiła sędzia Hojeńska. - Jedną, jaką poznaliśmy w sadzie, człowieka opanowanego i spokojnego, ale bywa też bardzo agresywny, zwłaszcza po alkoholu.
Sąd wziął pod uwagę również dziwną zbieżność. Przez kilka lat po zbrodni Krystian B. podróżował po świecie. Był m.in. w Korei i Japonii. Policjanci stwierdzili, że właśnie z tych miejsc i to w czasie, gdy przebywał tam oskarżony, ktoś sprawdzał stronę internetową telewizyjnego programu "997" zawierającą informacje na temat zabójstwa Dariusza J.
Nie bez znaczenia był też dla sądu fakt, że Krystian B. podczas jednego z przesłuchań w czasie śledztwa przyznał się do winy. Pytany o wspólników powiedział: "Zrobiłem to sam", ale zeznań tych nie podpisał, a potem się z nich wycofał.
Sędzia Hojeńska zwróciła uwagę również na to, że oskarżonego obciążają zeznania osób, z którymi spędzał sylwestra w roku 2000. Podpity, widząc, że jakiś mężczyzna rozmawia z jego żoną, miał powiedzieć, że już "jednego takiego załatwił". Świadkowie zapamiętali też, że użył też słowa "sznur" lub "lina".
Ponieważ sąd stwierdził, że Krystian B. jest bardzo zdemoralizowany, a do tego zaczął już zbierać informacje na temat następnego mężczyzny, z którym spotykała się jego żona, postanowił, że oskarżony będzie mógł ubiegać się o warunkowe zwolnienie nie wcześniej niż po odsiedzeniu 20 lat.
Wyrok nie jest prawomocny. Krystian B. przyjął go z kamienną twarzą.
Żona zamordowanego Agata J. nie chciała komentować wyroku. - Przestańcie robić z mordercy bohatera - zwróciła się do mediów, które wyjątkowo tłumnie zjawiły się w sądzie.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz