Korespondencja Jakub Ciastoń, Melbourne Park
2008-01-26, ostatnia aktualizacja 2008-01-26 08:48
Nie było niespodzianki w kobiecym finale w Melbourne. Rozpędzona niczym nurkujący bombowiec Rosjanka Maria Szarapowa pokonała Serbkę Anę Ivanović 7:5, 6:3 sięgając po swój trzeci w karierze wielkoszlemowy tytuł
ZOBACZ TAKŻE
- Erlich i Ram wygrali finał debla w Australian Open (26-01-08, 10:10)
- Szarapowa kroczy po zwycięstwo? (24-01-08, 10:19)
- Finał marzeń kobiecego Australian Open (24-01-08, 09:01)
SERWISY
Dziwnym trafem mamy stały się zresztą motywem przewodnim finału. Zarówno mama Szarapowej Jelena, jak i mama Ivanović Dragana miały bowiem w sobotę urodziny. Obie tenisistki składały im za pośrednictwem telewizyjnych kamer życzenia.
Rozgrywane w nieznośnym upale (było ponad 30 st. C w cieniu) spotkanie trwało godzinę i 31 minut. Momentami było wyrównane, ale 15 tysięcy fanów na korcie i kilka milionów przed telewizorami spodziewało się chyba jednak trochę większych emocji. Australijczycy dopingowali Serbkę, która grała w swoim drugim wielkoszlemowym finale (w zeszłym roku przegrała w Paryżu z Justine Henin). Czerwony transparent "Australia Loves Ana" na niewiele się jednak zdał, bo Szarapowa od dwóch tygodni jest nie do zatrzymania. Zakończyła turniej bez straty seta. Jak sama przyznała, to był zdecydowanie najlepszy jej występ w karierze. Ćwierćfinałowe miażdżące zwycięstwo Marii z Justine Henin, może być też zwiastunem przetasowań w ścisłej światowej czołówce.
Ivanović miała w tym meczu swoje szanse - w pierwszym secie w pięknym stylu odrobiła stratę od stanu 2:4 i wyszła na 5:4. Chwilę później była nawet o dwie piłki od wygrania seta, ale Szarapowa odpaliła rakiety, których Serbka nie dała już rady zestrzelić. Fenomenalny serwis i ciąg do przodu, który kończyły potężne uderzenia - to była broń Rosjanki zarówno w tym meczu, jak i w całym Australian Open.
Ten pojedynek nazywano najpiękniejszym finałem Wielkiego Szlema. Nie ze względu na najpiękniejszą grę, lecz urodę rywalek. Uroda w sporcie niby nie ma znaczenia, ale jeśli tak, to jak wytłumaczyć fakt, że Szarapowa przez kilka lat zarabiała rocznie więcej niż Roger Federer. Albo to, że gdy w zeszłym roku ruszyła oficjalna strona internetowa Any Ivanović, odwiedziło ją ponad 40 mln osób. Ivanović, która w poniedziałek awansuje na drugie miejsce na świecie, jest chyba pierwszym poważnym zagrożeniem dla Szarapowej na marketingowo-medialnym tronie kobiecego tenisa.
Konto Rosjanki wzbogaciło się w sobotę o 1,3 mln australijskich dolarów, Ivanović dostanie połowę tej kwoty. Szarapowa powiedziała, że świętować sukces wybierze się być może na koncert The Police, który wieczorem miał odbyć się na pobliskim stadionie krykietowym.
Prosto z Australian Open Rosjanka leci do Tel Awiwu na mecz z Izraelem w Pucharze Federacji, czyli w drużynowych rozgrywkach kobiecego tenisa. To w karierze Szarapowej też chwila szczególna - Rosjanka nigdy dotąd nie grała dla Rosji. Była krytykowana, że coraz bardziej odwraca się od własnej ojczyzny. - Choć mieszkam w USA od wielu lat, nie znaczy to, że zapomniałam o moich korzeniach - podkreśliła więc twardo Szarapowa.
Ivanović przemawiając do widzów na Rod Laver Arena bardzo się wzruszyła. Chwaliła Rosjankę, ale zapowiedziała, że w następnym wielkoszlemowym finale zagra jeszcze lepiej. Podziękowała za pomoc Svenowi Groenefeldowi, holenderskiemu trenerowi, który doradza jej w WTA Tour w ramach kontraktu z Adidasem. Dziękowała też najważniejszej osobie w jej zespole, czyli Danowi Holzmannowi. To szwajcarski biznesmen, który siedem lat temu wyciągnął pomocną dłoń do Ivanović, która jako13-letnia juniorka uciekała z Jugosławii przed wojną. Holzmann wykładał pieniądze na rozwój kariery Ivanović. Inwestycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Teraz Holzmann, już jako menedżer Serbki, liczy wpływy jakie zaczyna przynosić to jedno z najszybciej rozwijających się tenisowych przedsięwzięć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz