awe, IAR
2008-01-16, ostatnia aktualizacja 39 minut temu
Zakończyło się spotkanie małżonki prezydenta Marii Kaczyńskiej z żonami górników kopalni "Budryk". Żony strajkujących górników prawdopodobnie zostaną na noc w Warszawie. Taką informację przekazały dziennikarzom.
- Pani prezydentowa wysłuchała żon górników i wyraziła nadzieję, że konflikt zostanie szybko rozwiązany na drodze porozumienia stron" - powiedział w środę wieczorem wiceszef Biura prasowego Kancelarii prezydenta Marcin Rosołowski. Jak wcześniej informowało Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta, w spotkaniu wziął też udział szef gabinetu Prezydenta Maciej Łopiński.Po rozmowach jedna z kobiet, Anna Sękowska, powiedziała: "Pani prezydentowa powiedziała nam, że nas rozumie i popiera nasze starania. Uważamy, że zachowała się godnie, w przeciwieństwie do wicepremiera Waldemara Pawlaka". Żony górników powiedziały dziennikarzom, że spotkanie z żoną prezydenta nie było wcześniej zaplanowane.
Kobiety od popołudnia rozmawiają w Centrum Dialogu Społecznego z przedstawicielami resortu gospodarki. Przedstawiają sytuację w kopalni, gdzie strajkują ich mężowie. W spotkaniu uczestniczy grupa kilkudziesięciu kobiet oraz dwójka przedstawicieli resortu. W rozmowach biorą udział także śląscy senatorowie: Maria Pańczyk oraz Antoni Motyczka. Nie zostali natomiast wpuszczeni związkowcy z Sierpnia '80.
Żony w Warszawie, Pawlak w Lublinie
Kobiety przyjechały do Warszawy, by spotkać się z wicepremierem i ministrem gospodarki Waldemarem Pawlakiem, jednak dziś wyjechał on do Lublina na wcześniej umówione spotkanie. Waldemar Pawlak powiedział dziś, że żony górników z kopalni "Budryk" niepotrzebnie przyjechały do Warszawy. Przypomniał, ze porozumienie w sprawie płac w kopalni zostało uzgodnione we wrześniu ubiegłego roku. Wtedy też górnicy mieli mieć zagwarantowane podwyżki. Waldemar Pawlak wezwał związkowców z "Budryka", by spojrzeli w oczy 130 tysiącom górników ze Śląska, którzy dostali niższe podwyżki bądź wcale ich nie otrzymali. Minister gospodarki powiedział, że porozumienie w "Budryku" zerwali przedstawiciele trzech związków - po to, by uzyskać jeszcze większe pieniądze. Waldemar Pawlak podkreślił, że kwestie płacowe w kopalni "Budryk" powinna rozwiązać Jastrzębska Spółka Węglowa, a nie jego resort. Jak podkreślił, obecnie - w odróżnieniu od PRL-u - kopalnie nie są zarządzane ze stolicy.
Wręczyli petycje
Wcześniej żony górników wręczyły przedstawicielom ministerstwa petycję, w których opisały sytuację w kopalni oraz historię trwającego od miesiąca protestu. Żony górników z kopalni "Budryk" wręczyły przedstawicielce ministerstwa gospodarki petycję, w której opisana jest sytuacja w zakładzie.
W petycji, sygnowanej przez związkowców z Sierpnia '80 i Kadry, jej autorzy zarzucają ministerstwu gospodarki, że odżegnuje się od roli, jaką odegrało w zablokowaniu podpisania porozumienia w kopalni. Przedstawiciele ministerstwa twierdzili, że kompetencje w tej sprawie ma zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Zarzucają prezesowi kłamstwo
W półtorastronicowym dokumencie, opisana jest sytuacja w kopalni Budryk w Ornontowicach oraz historia nieudanych rozmów z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Sygnatariusze petycji oskarżają zarząd spółki wraz z prezesem o kłamstwa w sprawie zawarcia porozumienia. Zarzucają prezesowi Jastrzębskiej Spółki, że nazwał górników terrorystami w mediach, a nie w bezpośredniej rozmowie z nimi. W dalszej części komunikatu jego autorzy zaprzeczają jakoby celem strajku było zapewnienie bezkarności jego autorom.
Protest w kopalni Budryk trwa ponad miesiąc. W kopalni, 700 metrów pod ziemią, strajkuje ponad 150 górników. Trzysta metrów głębiej dziesięciu ich kolegów prowadzi głodówkę. Na powierzchni kopalni prowadzony jest natomiast strajk okupacyjny. Bierze w nim udział kolejnych 300 pracowników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz