niedziela, 10 lutego 2008

Agnieszka Radwańska wygrała w Pattayi

Szymon Opryszek
2008-02-10, ostatnia aktualizacja 2008-02-10 19:46

Agnieszka Radwańska w dramatycznych okolicznościach wygrała drugi turniej WTA w karierze. Do triumfu potrzebowała trzech setów i tie-breaku

Zobacz powiekszenie
Fot. CHAIWAT SUBPRASOM REUTERS
Tenisistka powtórzyła wyczyn ze Sztokholmu, gdzie triumfowała jako pierwsza Polka w historii. W egzotycznej Pattaya City, gdzie zadebiutowała w roli najwyżej rozstawionej zawodniczki, obsada nie była zbyt mocna, a pula nagród wręcz niska. Wygrana znajdzie się jednak w CV, a na konto Polki trafiły 115 punktów do rankingu WTA i 25 tysięcy dolarów. Nie zabrakło jednak nerwówki i tradycyjnych już problemów z serwisem.

W finale nie zanosiło się na jakiekolwiek emocje. W półfinale Polka rozprawiła się w 54 minuty z Jeleną Byczkową. „Radwańska odbijała niemal wszystkie piłki, które posyłała w jej stronę Rosjanka” - napisał »Bangkok Post « i nazwał krakowiankę mianem „nastoletniej sensacji”. Gazeta poświęciła jednak o wiele więcej miejsca walkom muai-thai, narodowemu sportowi Tajów.

- Najcięższy mecz Agnieszka ma już za sobą. W pierwszej rundzie pokonała Vanię King. Teraz pójdzie z górki - twierdził Geoffrey Rowe, dyrektor turnieju.

W finale Radwańska zmierzyła się z 15 lat starszą Jill Craybas. Rowe nie docenił przebąkującej o emeryturze Amerykanki, przy okazji przeceniając możliwości serwisowe Polki. Obydwie wystąpiły do tej pory tylko raz w finale w turnieju WTA, zresztą jedna i druga wygrywała. Amerykanka wracała z tarczą z Tokio, ale było to sześć lat temu. Craybas nie tylko chciała powtórzyć sukces, ale i zrewanżować się Polce za porażkę w trzech setach w Eastbourne przed rokiem.

Tym razem zaczęła mecz od przełamania serwisu Radwańskiej, ale na niewiele się to zdało. Regularnie i efektywnie grająca krakowianka doprowadziła do remisu (2:2), by potem wygrać cztery gemy z rzędu. W drugiej partii role się odwróciły i to 18-latka wystąpiła w roli dziewczynki do bicia. Wygrała zaledwie jednego gema!

To jej nie załamało. Na początku decydującej odsłony spotkania znów grała swój tenis, choć nie ustrzegła się błędów serwisowych. Prowadziła 5:1 i była już niemal pewna triumfu. Craybas zaczęła jednak odrabiać - wygrała pięć gemów z rzędu.

W Pattaya City Radwańska promowała ochronę zagrożonych wyginięciem żółwi. Dyrektor Rowe: - Zabraliśmy zawodniczki do Centrum Ochrony Żółwi, gdzie wypuściły do morza 50 małych okazów.

W tym momencie meczu musiała jednak ratować własną skórę, bo nie wykorzystała dwóch piłek meczowych. Mimo to doprowadziła do tie-breaka. Tam już królowały reguły prosto z muai-thai: cios za cios. W końcu, przy stanie 4:4 Radwańskiej udało się przełamać rywalkę i wygrać trzy kolejne piłki, a cały mecz 6:2, 1:6, 7:6 (7-4).

- Nie spotkałem się z czymś takim w przypadku Agnieszki. Może za wcześniej poczuła, że wygrała. Zwykle w podobnych sytuacjach jest bezlitosna - mówi Ryszard Major, trener współpracujący z rodziną Radwańskich.

W Tajlandii jeszcze raz okazało się, jak wielkim ciężarem jest dla Agnieszki własny serwis. W całym spotkaniu miała 70-proc. skuteczność pierwszego serwisu, z drugiego zdobyła zaledwie 14 na 30 możliwych punktów.

Drugi triumf w karierze da Agnieszce miejsce w pierwszej dwudziestce rankingu WTA. Tam już nie wypada popełniać szkolnych błędów serwisowych. - Na treningach naprawdę prezentuje bardzo dobre podanie. To chyba kwestia przełamania się podczas meczu - uważa Major.





Dla Gazety

Geoffrey Rowe

dyrektor turnieju

Wielki szacunek dla Radwańskiej, bo pokazała mocne nerwy, gdy straciła prowadzenie z 5:1 na 5:6. Mecz był świetnym widowiskiem - huśtawka emocji i duża dramaturgia. Zwłaszcza w trzecim secie widzieliśmy spotkanie najwyższego kalibru, nie zabrakło porywających wymian z linii końcowej. Widownia? To dla Tajów tradycja, by zabierać bębny na wszelkiego rodzaju wydarzenia sportowe i kibicować lokalnym zawodnikom.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków

Brak komentarzy: