Prezydent Władimir Putin nie zamierza oddawać władzy. Po zakończeniu kadencji prezydenta chce rządzić Rosją jako premier oraz wódz swej partii Jedna Rosja
ZOBACZ TAKŻE
- Putin chce być numerem jeden (16-04-08, 01:00)
- Warszawski: Jak Bogdanow pokonał Miedwiediewa (16-04-08, 01:00)
- Jedna Rosja chce Putina (15-04-08, 01:00)
- Putin przypieczętował kontrolę nad Gazpromem (14-04-08, 20:47)
- Putin zachowa jeden z najważniejszych atrybutów władzy prezydenckiej (11-04-08, 01:00)
- Ukraińscy deputowani chcą wyjaśnienia pogróżek Putina (10-04-08, 01:00)
- Władimir Putin zostanie premierem 8 maja (08-04-08, 01:00)
- "Kommiersant": Putin straszył Busha rozpadem Ukrainy (08-04-08, 01:00)
Na wczorajszym zjeździe Jednej Rosji prezydent Władimir Putin przyjął wcześniej wyreżyserowaną prośbę o objęcie przewodnictwa partii po zakończeniu swej kadencji 7 maja. Mająca 65 proc. miejsc w Dumie Jedna Rosja jest kwintesencją putinizmu - za jej pomocą Kreml kontroluje elity, rozdziela pieniądze dla posłusznych organizacji pozarządowych, dusi mizerną rosyjską opozycję oraz nagradza pokornych.
- Zgadzam się być szefem, jednak jako prezydent nie mogę wstąpić do partii - zastrzegał wczoraj Putin. Ale okazało się, że w Rosji nie jest to żadną przeszkodzą. Kilka godzin wcześniej delegaci w ekspresowym tempie przyjęli bowiem przepisy o kuriozalnym stanowisku bezpartyjnego szefa partii.
Dotychczasowy szef Jednej Rosji Borys Gryzłow, który jest też przewodniczącym Dumy, słynie z powiedzenia, że "parlament to nie miejsce do dyskusji". Debat nie było też więc podczas zjazdu partii - przemówienia Putina i prezydenta elekta Dmitrija Miedwiediewa wraz z gromkimi oklaskami trwały zaledwie 45 minut.
- Putin tworzył partię, potem prowadził ją do wyborczego zwycięstwa, zgodził się być premierem, a teraz staje na jej czele. Wszystko przewidywalne i zgodne z obietnicami. Nie ma zaskoczeń i o to chodzi - cieszył się wczoraj szef największego klubu przedsiębiorców Aleksander Szochin.
Putinowska stabilizacja podoba się też zwykłym Rosjanom. Dla nich Putin jest jak klasyczny rosyjski gieroj - sprytny, oddany sprawie i zawsze zwycięski. Cieszą się więc, że niczym bohater serialu powróci w kolejnym odcinku kremlowskiej sagi, w którym główną rolę gra już od ponad ośmiu lat.
Ustępujący prezydent oficjalnie potwierdził wczoraj, że najpewniej już 8 maja, dzień po odejściu z Kremla, stanie na czele rządu. Dzięki głosom Jednej Rosji będzie mieć w parlamencie większość, która wystarcza nawet do zmiany konstytucji czy wszczęcia procedury odwołania prezydenta. Zdaniem znawców Kremla to "bezpiecznik" na wypadek, gdyby przyszły prezydent Miedwiediew zechciał się nazbyt usamodzielnić.
- Zgadzam się być szefem, jednak jako prezydent nie mogę wstąpić do partii - zastrzegał wczoraj Putin. Ale okazało się, że w Rosji nie jest to żadną przeszkodzą. Kilka godzin wcześniej delegaci w ekspresowym tempie przyjęli bowiem przepisy o kuriozalnym stanowisku bezpartyjnego szefa partii.
Dotychczasowy szef Jednej Rosji Borys Gryzłow, który jest też przewodniczącym Dumy, słynie z powiedzenia, że "parlament to nie miejsce do dyskusji". Debat nie było też więc podczas zjazdu partii - przemówienia Putina i prezydenta elekta Dmitrija Miedwiediewa wraz z gromkimi oklaskami trwały zaledwie 45 minut.
- Putin tworzył partię, potem prowadził ją do wyborczego zwycięstwa, zgodził się być premierem, a teraz staje na jej czele. Wszystko przewidywalne i zgodne z obietnicami. Nie ma zaskoczeń i o to chodzi - cieszył się wczoraj szef największego klubu przedsiębiorców Aleksander Szochin.
Putinowska stabilizacja podoba się też zwykłym Rosjanom. Dla nich Putin jest jak klasyczny rosyjski gieroj - sprytny, oddany sprawie i zawsze zwycięski. Cieszą się więc, że niczym bohater serialu powróci w kolejnym odcinku kremlowskiej sagi, w którym główną rolę gra już od ponad ośmiu lat.
Ustępujący prezydent oficjalnie potwierdził wczoraj, że najpewniej już 8 maja, dzień po odejściu z Kremla, stanie na czele rządu. Dzięki głosom Jednej Rosji będzie mieć w parlamencie większość, która wystarcza nawet do zmiany konstytucji czy wszczęcia procedury odwołania prezydenta. Zdaniem znawców Kremla to "bezpiecznik" na wypadek, gdyby przyszły prezydent Miedwiediew zechciał się nazbyt usamodzielnić.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz