Prokuratura chce postawić Andrzejowi Lepperowi zarzuty związane z molestowaniem działaczek Samoobrony. Grozi mu nawet 10 lat więzienia.
ZOBACZ TAKŻE
- Lepper: To obrzydliwe kłamstwa, "GW" sięgnęła dna; jestem niewinny (12-10-07, 18:18)
- Odroczono rozpoczęcie procesu ws. seksafery (24-09-07, 10:53)
- Komisja rekomenduje uchylenie immunitetu Lepperowi (18-09-07, 13:47)
"Gazeta Wyborcza" dotarła od informacji ze śledztwa. Prokuratorzy chcą postawić szefowi Samoobrony dwa zarzuty:
• że w związku z pełnieniem funkcji publicznej posła, wspólnie i w porozumieniu ze Stanisławem Łyżwińskim, stosując przemoc w celu zmuszenia do określonego zachowania, czerpał korzyści osobiste w postaci usług seksualnych od Anety Krawczyk,
• że w czerwcu 2002 r. usiłował doprowadzić do obcowania płciowego szefową młodzieżówki Samoobrony w Lublinie w zamian za obietnice korzyści zawodowej, jednak celu nie osiągnął ze względu na odmowę poszkodowanej
Za obydwa te zarzuty Lepperowi grozi 10 lat odsiadki. Lepper odpowie zatem za informacje, które w grudniu ub, roku na łamach "Gazety Wyborczej" ujawniła Krawczyk. A już po artykule do prokuratury zgłosiła się Agnieszka K. z Lublina, która ujawniła, że Lepper i Łyżwiński próbowali ją molestować obiecują karierę w partii. Ale kobieta odmówiła i wystąpiła z szeregów partii.
Łódzka prokuratura prowadząca śledztwa ws. afery "praca za seks" nie chce komentować tych informacji. Jednak "Gazecie" udało się to potwierdzić w trzech źródłach.
Okazuje się też, że prokuratura łódzka chciała wysłać wniosek o uchylenie Lepperowi immunitetu i ujawnić zarzuty dopiero po wyborach 21 października. Nie chciała - według naszych informacji - być zamieszana w rozgrywki polityczne związane z kampanią wyborczą. Dlaczego zatem sprawa wychodzi teraz na jaw?: - Niestety, ale sypnął pan premier - powiedział nam jeden z informatorów.
Chodzi o czwartkową wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego w programie Polsatu "Kto kogo?". Premier pytany, czy możliwa jest po wyborach koalicji PiS z Samoobroną powiedział tak: "Skoro wyrzuciliśmy ją [Samoobronę] z koalicji dlatego, że Andrzej Lepper znalazł się w kręgu podejrzenia o jedno przestępstwo, a teraz wiemy, że już właściwie jest gotowy wniosek o uchylenie immunitetu za inne przestępstwo, i to już takie bardzo szpetne, związane z seksaferą - to oczywiście nie ma mowy o koalicjach".
A dlaczego prokuratura wcześniej nie wystąpiła o uchylenie immunitetu Lepperowi razem z Łyżwińskim? Śledczy tłumaczą nam, że mieli plan przesłuchać najpierw Łyżwińskiego. To od jego zeznań uzależniali dalszy tak postępowania: - A to co zeznał Łyżwiński, było zupełnie sprzeczne z zebranymi dowodami, które uwiarygodnili choćby biegli - mówi nam informator.
Afera "praca za seks" wybuchła w grudniu ub. roku po artykule "Gazety. Lepper oskarżał wtedy dziennikarzy o prowokację i zamach stanu, ale po kilku dniach wyrzucił Łyżwińskiego z partii. Prokuratura najpierw zamknęła w areszcie asystenta Łyżwińskiego - Jacka Popeckiego, który namawiał Krawczyk do wycofania zeznań. Zarzuty mataczenia dostali też dwaj inni działacze Samoobrony, którzy grozili świadkom. W końcu - w sierpniu tego roku do aresztu trafił Łyżwiński. Prokuratura postawiła mu siedem zarzutów, w tym: gwałtu i molestowania.
• że w związku z pełnieniem funkcji publicznej posła, wspólnie i w porozumieniu ze Stanisławem Łyżwińskim, stosując przemoc w celu zmuszenia do określonego zachowania, czerpał korzyści osobiste w postaci usług seksualnych od Anety Krawczyk,
• że w czerwcu 2002 r. usiłował doprowadzić do obcowania płciowego szefową młodzieżówki Samoobrony w Lublinie w zamian za obietnice korzyści zawodowej, jednak celu nie osiągnął ze względu na odmowę poszkodowanej
Za obydwa te zarzuty Lepperowi grozi 10 lat odsiadki. Lepper odpowie zatem za informacje, które w grudniu ub, roku na łamach "Gazety Wyborczej" ujawniła Krawczyk. A już po artykule do prokuratury zgłosiła się Agnieszka K. z Lublina, która ujawniła, że Lepper i Łyżwiński próbowali ją molestować obiecują karierę w partii. Ale kobieta odmówiła i wystąpiła z szeregów partii.
Łódzka prokuratura prowadząca śledztwa ws. afery "praca za seks" nie chce komentować tych informacji. Jednak "Gazecie" udało się to potwierdzić w trzech źródłach.
Okazuje się też, że prokuratura łódzka chciała wysłać wniosek o uchylenie Lepperowi immunitetu i ujawnić zarzuty dopiero po wyborach 21 października. Nie chciała - według naszych informacji - być zamieszana w rozgrywki polityczne związane z kampanią wyborczą. Dlaczego zatem sprawa wychodzi teraz na jaw?: - Niestety, ale sypnął pan premier - powiedział nam jeden z informatorów.
Chodzi o czwartkową wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego w programie Polsatu "Kto kogo?". Premier pytany, czy możliwa jest po wyborach koalicji PiS z Samoobroną powiedział tak: "Skoro wyrzuciliśmy ją [Samoobronę] z koalicji dlatego, że Andrzej Lepper znalazł się w kręgu podejrzenia o jedno przestępstwo, a teraz wiemy, że już właściwie jest gotowy wniosek o uchylenie immunitetu za inne przestępstwo, i to już takie bardzo szpetne, związane z seksaferą - to oczywiście nie ma mowy o koalicjach".
A dlaczego prokuratura wcześniej nie wystąpiła o uchylenie immunitetu Lepperowi razem z Łyżwińskim? Śledczy tłumaczą nam, że mieli plan przesłuchać najpierw Łyżwińskiego. To od jego zeznań uzależniali dalszy tak postępowania: - A to co zeznał Łyżwiński, było zupełnie sprzeczne z zebranymi dowodami, które uwiarygodnili choćby biegli - mówi nam informator.
Afera "praca za seks" wybuchła w grudniu ub. roku po artykule "Gazety. Lepper oskarżał wtedy dziennikarzy o prowokację i zamach stanu, ale po kilku dniach wyrzucił Łyżwińskiego z partii. Prokuratura najpierw zamknęła w areszcie asystenta Łyżwińskiego - Jacka Popeckiego, który namawiał Krawczyk do wycofania zeznań. Zarzuty mataczenia dostali też dwaj inni działacze Samoobrony, którzy grozili świadkom. W końcu - w sierpniu tego roku do aresztu trafił Łyżwiński. Prokuratura postawiła mu siedem zarzutów, w tym: gwałtu i molestowania.
Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz