poniedziałek, 5 listopada 2007

Bunt w kierownictwie PiS. Dorn, Zalewski i Ujazdowski rezygnują

man, awe
2007-11-05, ostatnia aktualizacja 22 minuty temu
Zobacz powiększenie
Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski

Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski zrezygnowali z funkcji wiceprezesów Prawa i Sprawiedliwości. Pozostają oni jednak członkami partii Jarosława Kaczyńskiego. Jak spekulują media - to protest przeciwko temu, co się dzieje w kierownictwie PiS. Wcześniej wymieniona trójka posłów napisała bowiem list do byłego premiera. Zalewski przyznał, że w piśmie znalazła się ocena sytuacji politycznej oraz postulaty, których realizacja miałyby pomóc PiS w byciu dobrą, konstruktywną i wiarygodną opozycją.

SONDAŻ
Rezygnacja Dorna, Ujazdowskiego i Zalewskiego to:

początek rozłamu w PIS
mało znaczący gest polityczny
nie mam zdania

Od jakiegoś czasu w mediach pojawiały się informacje, że w PiS może dojść do rozłamu. Już dwa dni temu Radio ZET podało, że z partii Jarosława Kaczyńskiego może odejść kilkunastu posłów "związanych z Kazimierzem Marcinkiewiczem", którzy zasilą klub Platformy Obywatelskiej. Stanowczo zaprzeczali temu zarówno Ludwik Dorn, Paweł Zalewski, jak i Kazimierz Ujazdowski - wymieniani przez dziennikarzy, jako prawdopodobni buntownicy. Potwierdziła się jednak informacja o rezygnacji wspomnianych wiceprezesów.

Dorn idzie w zaparte

- Nie wiem skąd pojawiła się ta informacja. Myślę, że pewna rozgłośnia mocno się wygłupiła - oświadczył Dorn w Programie Pierwszym Polskiego Radia, komentując doniesienia Radia Zet o rozłamie w PiS. Dorn w Sygnałach Dnia nie chciał też potwierdzić informacji o wspomnianym liście do Jarosława Kaczyńskiego. - Gotów jestem mówić o listach otwartych, umieszczonych na moim blogu - oświadczył. - Jeśli zaś chodzi o listy, które nie mają takiego charakteru to ani o ich istnieniu, ani o treści nie jestem gotów publicznie dyskutować - dodał Ludwik Dorn. Były wiceprezes PiS przyznał jedynie, że kierownictwo jego partii czeka trudne zadanie oceny kampanii wyborczej i wyniku wyborów. Zaznaczył, że chodzi nie tyle o rachunek sumienia, co o poddanie działań partii trzeźwej, politycznej analizie. Przyznał, że dla niektórych członków - nie wyłączając jego samego - może to być bolesna operacja.

Ujazdowski chce reform w PiS

O piśmie szeroko rozpisywała się natomiast dzisiejsza "Rzczpospolita". Gazeta napisała, że trzech z czterech wiceprezesów Prawa i Sprawiedliwości - Dorn, Ujazdowski i Zalewski - zaproponowało w liście "plan reformatorski". Informacje te potwierdził w rozmowie z dziennikiem sam Ujazdowski: - Chodzi o to, by przywrócić Komitetowi Politycznemu jego rolę oraz by wprowadzić wewnętrzną swobodę partyjną - tłumaczył. Jak można przeczytać dalej w "Rzeczpospolitej" - spór o model zarządzania nie jest jedynym, który toczy się w PiS. Wokół wiceprezesów skupiła się bowiem grupa posłów domagających się rozliczenia osób odpowiedzialnych za wyborczą porażkę, w wyniku której rząd PiS musi podać się do dymisji. Jarosław Kaczyński na razie próbuje odsunąć w czasie dyskusję na ten temat. Za miesiąc ma się odbyć kongres partii, podczas którego działacze PiS w głosowaniu nad wnioskiem o wotum zaufania dla prezesa partii zdecydują, czy powinno dojść do zmiany w kierownictwie - pisze gazeta.

Bój o stanowiska

W tle tych sporów odbyła się też walka o dwa stanowiska: wicemarszałka Sejmu oraz przewodniczącego Klubu Parlamentarnego PiS. Jak czytamy w "Rzeczpospolitej" - bój toczą ze sobą dwie frakcje: jedna skupiona wokół trzech wiceprezesów proponuje, by wicemarszałkiem był Ujazdowski, a szefem klubu Dorn. Druga z partyjnych frakcji to tak zwany zakon, czyli dawni działacze PC. Proponują oni, by wicemarszałkiem Sejmu został Krzysztof Putra, a szefem klubu Gosiewski. Jednak już teraz wiadomo, że Komitet Polityczny PiS wczoraj wieczorem zaproponował na stanowisko wicemarszałka - Putrę, a stanowisko szefa klubu najprawdopodobniej przypadnie właśnie Gosiewskiemu lub obecnemu przewodniczącemu klubu - Markowi Kuchcińskiemu. Reformatorów zatem pominięto.

Nie kwestionujemy pozycji prezesa

Doniesienia "Rzeczpospolitej" o liście do Jarosława Kaczyńskiego potwierdził też dziś w radiu RMF FM Paweł Zalewski. Zapewniał jednak, że - wbrew doniesieniom mediów - w piśmie wiceprezesi nie grożą rezygnacją ze swoich funkcji. Zalewski dodał, że "bardzo dziwi się, że ta sprawa wyszła", bo była to "wewnętrzna sprawa partyjna". - My tego nie ujawnialiśmy - zaznaczył. Były wiceprezes PiS nie chciał też ujawniać szczegółów listu. - Generalnie rzecz biorąc jest tam ocena sytuacji przedstawiona przez trzech wiceprezesów oraz postulaty, których realizacja - w naszym przekonaniu - może pomóc PiS być dobrą, konstruktywną, wiarygodną opozycją, która to funkcja w Sejmie pozwoli, dojść do władzy za cztery lata - powiedział. Zalewski podkreślił przy tym, że list ten nie jest sprzeciwem wobec działań prezesa Kaczyńskiego. - To jest propozycja poprawy funkcjonowania partii - powiedział. Jak dodał, autorom listu chodziło o to, by "z jednej strony nie kwestionować pozycji prezesa", ale z drugiej strony uznali oni, że "istnieje potrzeba większej wolności wewnętrznej i doprowadzenia do tego, że istotne instytucje polityczne wewnątrz partii funkcjonują realnie". Natomiast pojawiające się w mediach od paru dni pogłoski o możliwym odejściu z PiS grupy posłów związanych z Kazimierzem Marcinkiewiczem Zalewski uznał za "totalny skandal". - Ten, kto prezentuje tego typu informacje szkodzi PiS. Żadnego rozłamu nie ma i nie będzie - zapewnił polityk.

Zalewski: Tusk premierem, a Sikorski szefem MSZ

Zalewski jest również przekonany, że prezydent wskaże jako kandydata na premiera Donalda Tuska. Pytany w RMF FM czemu prezydent zwleka z decyzją, wiceprezes PiS zaznaczył, że prezydent ma na decyzję dwa tygodnie. - Nie sądzę, aby z tym zwlekał. W momencie kiedy okaże się, że PO i PSL zawarły koalicję (...), spodziewam się, że natychmiast po tym, taka nominacja zostanie dokonana - dodał.

Zalewski wypowiedział się też na temat kandydatury Radosława Sikorskiego na szefa polskiej dyplomacji. Zaznaczył, że jest to polityk, który "ma bardzo wysokie kwalifikacje w tej dziedzinie". Dodał, że nie wie nic o żadnych "hakach" w życiorysie Sikorskiego. Nie zgodził się też z opinią obecnego szefa MON Aleksandra Szczygły, który uznał Sikorskiego za "zdrajcę, który zachował się podle" (chodziło o decyzję Sikorskiego o odejściu z obozu PiS). - Ja go tak nie oceniam - powiedział Zalewski. Przypomniał, że Sikorski nie był członkiem partii. Przyznał jednak, że żałuje decyzji byłego szefa MON o "opuszczeniu PiS".

Nie ma rozłamu

Tymczasem inni politycy PiS również zapewniają, że nie ma rozłamu w ich partii. Bliska współpracowniczka Jarosława Kaczyńskiego - Jolanta Szczypińska podkreśliła, że nie może być mowy o buncie, gdyż Dorn, Ujazdowski i Zalewski nie złożyli legitymacji partyjnych, a jedynie zrezygnowali ze stanowisk w kierownictwie. - Być może nie czują się na siłach, aby pełnić tego typu funkcje - zastanawiała się posłanka. Dodała, że "nie ma ludzi niezastąpionych", a PiS szanuje tą decyzję trójki posłów i zamierza działać dalej. Szczypińska nie wyobraża sobie też zmian na stanowisku szefa PiS. - Nie ma PiS bez Jarosława Kaczyńskiego - oświadczyła.

Rozłamu w partii nie widzi także poseł Marek Suski. Jego zdaniem, wiceprezesi którzy odeszli dali sami sobie wotum nieufności. - Poza tym, to zupełnie normalne że w partii są zmiany i zazwyczaj wychodzą one na lepsze - powiedział w rozmowie z Gazetą.pl.

Uspokaja też sam Zalewski. - Nie ma mowy o żadnym rozłamie w PiS-ie. Wielokrotnie udowodniałem swoją lojalność - powiedział. Dodał jednak, że jego partii potrzebny jest nowy sposób przewodzenia: - PiS to partia, która dojrzewa. Warunkiem funkcjonowania jest silne przywództwo Jarosława Kaczyńskiego, natomiast musi być także możliwość wymiany poglądów i wypracowanie takiej formuły współpracy, która przekuwałaby się także na decyzje polityczne - podkreślił polityk w rozmowie z Gazetą.pl.

Brak komentarzy: