- Najgorszy wariant będzie taki, że wszyscy biją brawo Kosowu za ogłoszenie niepodległości, a potem odwracają się plecami do tych Bałkanów i tam mamy ognisko awantur i konfliktów - powiedział Dariusz Rosati w "Poranku Radia TOK FM"
Janina Paradowska: Jutro najprawdopodobniej polski rząd uzna niepodległość Kosowa. To dobrze czy powinniśmy się jeszcze powstrzymywać?
Dariusz Rosati: Nie mam przekonania, że w tej sprawie pośpiech jest konieczny. Patrząc w tej chwili na sytuację na Bałkanach, mam wrażenie, że brakuje tam jakiejś dobrej dyplomacji, zwłaszcza w Belgradzie po stronie stosunków z Serbią. Polska miała bardzo dobre stosunki z Serbią, relatywnie dobre jak na ogólny stan częściowej izolacji Serbii przez wiele lat w Europie i szkoda żebyśmy tych stosunków nie wykorzystali do tego, żeby być może przejąć pewną inicjatywę i zaproponować jakąś drogę postępowania. Ja mam na myśli choćby jakąś dyplomatyczną akcję w Belgradzie, żeby zanim my uznamy niepodległość Kosowa, co właściwie jest rzeczą nieuniknioną, żeby jednak odbyć rozmowę z wszystkimi świętymi w Serbii po to, aby być może zapytać ich o to, jak oni widzą dalszy rozwój sytuacji, co w ogóle można zrobić. Po pierwsze, mam nadzieję, że nie będzie płonęła polska ambasada przy najbliższej okazji, a po drugie powiadam, tutaj jest pewna przestrzeń do działalności politycznej, ponieważ mam wrażenie, że Unia Europejska też się troszkę pogubiła w tej sprawie.
Janina Paradowska: Wczoraj słyszałam, że wicepremier Waldemar Pawlak mówił, że w razie potrzeby jest gotów pojechać do Serbii
Dariusz Rosati: Ale to nie powinno być w razie potrzeby. Tu powinien być minister spraw zagranicznych czy ktoś na wysokim szczeblu, kto by tam pojechał, spotkał się z władzami serbskimi właśnie w geście właściwie przyjacielskim. Jest to sytuacja trudna dla Serbów, ale żeby pokazać im jednak pewną solidarność w tym sensie, żeby ich przekonać, że nie zostaną pozostawieni sami sobie.
Dariusz Rosati: Myślę, że Unia przede wszystkim zademonstrowała bardzo rozczarowujący brak jedności w zakresie polityki zagranicznej, po raz kolejny zresztą. Ale można było tego, mam wrażenie, uniknąć. Dlatego, że gdyby wywrzeć pewną presję na Albańczyków kosowskich, żeby może oni nie spieszyli się z tą deklaracją i odczekali przynajmniej kilka miesięcy, to wiemy, że być może dwa państwa, które w tej chwili stanowczo się sprzeciwiają, wycofałyby swój sprzeciw. Hiszpania na pewno, być może Bułgaria również. Można byłoby prawdopodobnie też i Słowaków nakłonić. Cypr jest odrębną sprawą. Natomiast lepiej się rozmawia wówczas o pewnym problemie zakresu polityki zagranicznej, jeśli nie mamy sześciu państw kontra dwadzieścia jeden państw. To jest po pierwsze. Myślę, że nie wykorzystano możliwości wywierania nacisku po to, żeby jednak doprowadzić do pewnego wspólnego stanowiska. Po drugie, ja nie jestem do końca przekonany, czy Unia w ogóle zdaje sobie sprawę do końca, przynajmniej państwa, które pospieszyły się bardzo z uznaniem deklaracji kosowskiej, jaki sobie bierze kłopot na głowę. Bo w istocie rzeczy pewnym prowodyrem całej tej awantury stały się Stany Zjednoczone, które najbardziej zachęcały Kosowo do ogłoszenia niepodległości w sposób jednostronny. Ale rzecz oczywista, jeśli chodzi o konsekwencje polityczne i gospodarcze, ochronę polityczną, wsparcie ekonomiczne dla tego państwa, to wszystko spada na barki Unii Europejskiej. I wedle szacunków, które ja znam, to jest kwota rzędu sześciu, ośmiu miliardów euro rocznie, która jest niezbędna do tego, żeby w ogóle zbudować gospodarkę. Przypomnijmy, że właściwie gospodarka Kosowa w dużym stopniu ma charakter kryminalny.
Janina Paradowska: Narkotyki.
Dariusz Rosati: Narkotyki, przemyt broni, wszelkiego rodzaju nielegalne działania, duży stopień umafijnienia struktur państwowych obecnych, olbrzymie bezrobocie. Właściwie brak dostępu do morza, bardzo niekorzystne położenie geograficzne - z jednej strony też bardzo nierozwinięta Albania, z drugiej strony wroga w tej chwili Serbia. To wszystko nakłada na Unię Europejską bardzo duże zobowiązania polityczne i ekonomiczne. Nie wiem, czy państwa członkowskie w ogóle są do tego przygotowane. Najgorszy wariant będzie taki, że wszyscy biją brawo Kosowu za ogłoszenie niepodległości, a potem odwracają się plecami do tych Bałkanów i tam mamy na długą metę ognisko sporów, awantur i konfliktów.
Janina Paradowska: Stanowisko rządu, jak rozumiem, jest takie: uznanie niepodległości Kosowa jest nieuchronne, więc lepiej znaleźć się w tym głównym nurcie Unii Europejskiej aniżeli po stronie tych wahających się sześciu państw, które kontestują. Czy to, żeby znaleźć się w tym głównym nurcie, jest rzeczywiście takie ważne?
Dariusz Rosati: Ja mam wątpliwości co do tej taktyki. Dlatego, że są sytuacje w których szybkie działanie przynosi bardzo dobre efekty polityczne
Janina Paradowska: Zwolennicy często powołują się, że pierwsi uznaliśmy Ukrainę.
Dariusz Rosati: Ale to była zupełnie inna sytuacja. Jednak Ukraina była przypadkiem znacznie mniej kontrowersyjnym, niepodległość Ukrainy miała jasne konsekwencje dla polskiego bezpieczeństwa. W ogóle nie ma co porównywać tych dwóch sytuacji. W przypadku Kosowa, w momencie, kiedy nie byliśmy już w pierwszej grupie inicjatorów, państw które uznały niepodległość, moim zdaniem, powinniśmy poczekać z tym być może dwa tygodnie, może dziesięć dni, w każdym razie odbyć tę akcję dyplomatyczną, żeby z jednej strony wykazać inicjatywę Polski w regionie, w którym mamy pewną pozycję, którą budowaliśmy przez lata. I po drugie, jednak wpłynąć na to, żeby pokazać Serbii pewną perspektywę. Nie można Serbów, mimo wszystko, zostawiać w sytuacji ogromnego rozgoryczenia, poczucia krzywdy. To jest państwo, które od osiemnastu lat właściwie wszystko traci. Jest rzeczą niebezpieczną budowanie w środku Europy narodu sfrustrowanego, pełnego pretensji do Zachodu, dla którego jedynym wiarygodnym sojusznikiem staje się Rosja. To jest sytuacja na długą metę bardzo niekorzystna dla Europy i dla Polski.
Janina Paradowska: Kolejny zarzut w stosunku do premiera i do rządu Donalda Tuska to jest odkładanie wizyty na Ukrainie. Czy pan uważa, że to jest błąd, że do tej wizyty dojdzie dopiero w marcu a nie teraz, i czy ta kolejność wizyt ma rzeczywiście aż tak wielkie znaczenie?
Dariusz Rosati: Nie, ja bym nie przywiązywał wagi do kolejności wizyt. W sprawie Ukrainy jest jakaś tendencja, żeby zestawiać to z wizytą w Moskwie. To często wynika z kalendarza. Na Ukrainie najpierw mieliśmy sytuację taką, że w ogóle nie było rządu. Potem rzeczywiście doszło do pewnych niedogodności terminowych z jednej i z drugiej strony. Ja widzę, że być może jest pewien problem, wynikający z tego, że pierwsza polska propozycja nie została przyjęta, jeśli chodzi o spotkanie z panią premier Tymoszenko. Ale od tego to jeszcze bardzo daleka droga, żeby wyciągać wnioski, że stosunek polskiego rządu do Ukrainy jest inny niż być powinien. Nie ma to większego znaczenia, jak się układa kolejność wizyt. Chcę przypomnieć, że pierwszą wizytą premiera za granicą była wizyta w Wilnie. Też można powiedzieć, dlaczego nie w Brukseli czy Waszyngtonie czy Berlinie, gdzie spraw mieliśmy o wiele więcej do załatwienia. Ważne jest, czy Polska będzie w stanie zintensyfikować wsparcie dla Ukrainy zarówno polityczne, jak i europejskie. Zwłaszcza w zestawieniu z realpolitik, którą uprawia Rosja wobec swoich sąsiadów, zwłaszcza Ukrainy.
Janina Paradowska: Ale Ukraina też uprawia taką swoją realpolitik.
Dariusz Rosati: Tak, ale pamiętajmy, że Rosja ma ogromne instrumenty nacisku, przy pomocy przede wszystkim dostaw energii, cen, pewnych spraw związanych z bazami wojskowymi na terytorium Ukrainy. Polska właściwie ogranicza się do słów. Nie jestem przekonany, że robimy wszystko co trzeba.
Janina Paradowska: A co moglibyśmy zrobić więcej?
Dariusz Rosati: Myślę, że stać nas na to, żebyśmy również byli bardziej aktywni ekonomicznie. Żebyśmy zadbali o to również na forum europejskim, pozyskali być może Niemców do tego projektu, aby Unia w znacznie większym stopniu angażowała się również we wsparcie ekonomiczne dla Ukrainy. Ukraina w tej chwili jest ciągle traktowana przez Unię jako jeden z krajów tak zwanego sąsiedztwa, a naszym celem powinno być uczynienie z Ukrainy absolutnie pierwszego kraju, o szczególnym znaczeniu strategicznym. Ja nie widzę specjalnie niestety starań w tym kierunku. Ale być może nie wiem o tych działaniach, dlatego być może moja opinia jest krzywdząca.
Janina Paradowska: Podsumowując te sto dni, wczoraj w swoim wystąpieniu, pan premier politykę zagraniczną uznał za dobrą zmianę, która dokonała się w ciągu tych stu dni, za politykę zagraniczną jest jednocześnie bardzo krytykowany przez opozycję. Po której pan jest stronie?
Dariusz Rosati: Ja oczywiście doceniam bardzo pozytywny zwrot, jaki nastąpił w polskiej polityce zagranicznej po wyborach. Doceniam zmianę stylu, doceniam otwartość nowego rządu. To są wszystko rzeczy ważne, choćby na tle tego, jak zachowywał się rząd poprzedni, który po prostu z nikim nie rozmawiał, bo trudno jest rozmawiać z zaciśniętymi zębami. Więc taka mniej więcej była poprzednia polityka. Natomiast odnotowując pozytywną zmianę stylu i chęć podjęcia dialogu i rozmów z partnerami, zwłaszcza europejskimi, muszę też stwierdzić, że nie bardzo widzę jakąś ogólną wizję polityki zagranicznej, która by się wyłaniała z tej polityki. To znaczy nie mam przekonania, że rząd po pierwsze wie, jaka powinna być polityka europejska, czy jaką Unię chce budować. Nie jestem przekonany, że potrafi wykorzystywać instrumenty unijne do realizowania polskich interesów. Mówiliśmy o Ukrainie, to jest klasyczny przypadek. Ale nie tylko to. Również bezpieczeństwo energetyczne czy bezpieczeństwo w ogóle, w tym kontekście sprawa tarczy antyrakietowej. Nie zauważyłem, żeby tutaj była podjęta jakaś taka ofensywa, która by zarówno wyjaśniała partnerom europejskim nasze stanowisko i próbowała ich pozyskać do jakiegoś bardziej wspólnotowego patrzenia na sprawy bezpieczeństwa. Także nie mam do końca przekonania co do jasności wizji europejskiej, nie mam również przekonania, że rząd wie, jak rozmawiać z Rosją. Bo to, że wizyta Tuska w Moskwie powinna się odbyć, to jest poza sporem. Natomiast z rządu wychodziły różne sprzeczne sygnały na temat stosunków z Rosją. Ze strony wicepremiera Pawlaka mieliśmy taki tradycyjny dla PSL-u ton wypowiedzi, że krótko mówiąc, nie bawmy się w politykę, ważne, żebyśmy robili interesy. Więc ja do końca nie wiem, jak to ma być z tą Rosją. I wreszcie mamy dość niepokojący stan rozmów wokół tarczy i stosunków ze Stanami Zjednoczonymi.
Dariusz Rosati: Nie mam przekonania, że w tej sprawie pośpiech jest konieczny. Patrząc w tej chwili na sytuację na Bałkanach, mam wrażenie, że brakuje tam jakiejś dobrej dyplomacji, zwłaszcza w Belgradzie po stronie stosunków z Serbią. Polska miała bardzo dobre stosunki z Serbią, relatywnie dobre jak na ogólny stan częściowej izolacji Serbii przez wiele lat w Europie i szkoda żebyśmy tych stosunków nie wykorzystali do tego, żeby być może przejąć pewną inicjatywę i zaproponować jakąś drogę postępowania. Ja mam na myśli choćby jakąś dyplomatyczną akcję w Belgradzie, żeby zanim my uznamy niepodległość Kosowa, co właściwie jest rzeczą nieuniknioną, żeby jednak odbyć rozmowę z wszystkimi świętymi w Serbii po to, aby być może zapytać ich o to, jak oni widzą dalszy rozwój sytuacji, co w ogóle można zrobić. Po pierwsze, mam nadzieję, że nie będzie płonęła polska ambasada przy najbliższej okazji, a po drugie powiadam, tutaj jest pewna przestrzeń do działalności politycznej, ponieważ mam wrażenie, że Unia Europejska też się troszkę pogubiła w tej sprawie.
Janina Paradowska: Wczoraj słyszałam, że wicepremier Waldemar Pawlak mówił, że w razie potrzeby jest gotów pojechać do Serbii
Dariusz Rosati: Ale to nie powinno być w razie potrzeby. Tu powinien być minister spraw zagranicznych czy ktoś na wysokim szczeblu, kto by tam pojechał, spotkał się z władzami serbskimi właśnie w geście właściwie przyjacielskim. Jest to sytuacja trudna dla Serbów, ale żeby pokazać im jednak pewną solidarność w tym sensie, żeby ich przekonać, że nie zostaną pozostawieni sami sobie.
Janina Paradowska: Czego Unia nie zrobiła?
Dariusz Rosati: Myślę, że Unia przede wszystkim zademonstrowała bardzo rozczarowujący brak jedności w zakresie polityki zagranicznej, po raz kolejny zresztą. Ale można było tego, mam wrażenie, uniknąć. Dlatego, że gdyby wywrzeć pewną presję na Albańczyków kosowskich, żeby może oni nie spieszyli się z tą deklaracją i odczekali przynajmniej kilka miesięcy, to wiemy, że być może dwa państwa, które w tej chwili stanowczo się sprzeciwiają, wycofałyby swój sprzeciw. Hiszpania na pewno, być może Bułgaria również. Można byłoby prawdopodobnie też i Słowaków nakłonić. Cypr jest odrębną sprawą. Natomiast lepiej się rozmawia wówczas o pewnym problemie zakresu polityki zagranicznej, jeśli nie mamy sześciu państw kontra dwadzieścia jeden państw. To jest po pierwsze. Myślę, że nie wykorzystano możliwości wywierania nacisku po to, żeby jednak doprowadzić do pewnego wspólnego stanowiska. Po drugie, ja nie jestem do końca przekonany, czy Unia w ogóle zdaje sobie sprawę do końca, przynajmniej państwa, które pospieszyły się bardzo z uznaniem deklaracji kosowskiej, jaki sobie bierze kłopot na głowę. Bo w istocie rzeczy pewnym prowodyrem całej tej awantury stały się Stany Zjednoczone, które najbardziej zachęcały Kosowo do ogłoszenia niepodległości w sposób jednostronny. Ale rzecz oczywista, jeśli chodzi o konsekwencje polityczne i gospodarcze, ochronę polityczną, wsparcie ekonomiczne dla tego państwa, to wszystko spada na barki Unii Europejskiej. I wedle szacunków, które ja znam, to jest kwota rzędu sześciu, ośmiu miliardów euro rocznie, która jest niezbędna do tego, żeby w ogóle zbudować gospodarkę. Przypomnijmy, że właściwie gospodarka Kosowa w dużym stopniu ma charakter kryminalny.
Janina Paradowska: Narkotyki.
Dariusz Rosati: Narkotyki, przemyt broni, wszelkiego rodzaju nielegalne działania, duży stopień umafijnienia struktur państwowych obecnych, olbrzymie bezrobocie. Właściwie brak dostępu do morza, bardzo niekorzystne położenie geograficzne - z jednej strony też bardzo nierozwinięta Albania, z drugiej strony wroga w tej chwili Serbia. To wszystko nakłada na Unię Europejską bardzo duże zobowiązania polityczne i ekonomiczne. Nie wiem, czy państwa członkowskie w ogóle są do tego przygotowane. Najgorszy wariant będzie taki, że wszyscy biją brawo Kosowu za ogłoszenie niepodległości, a potem odwracają się plecami do tych Bałkanów i tam mamy na długą metę ognisko sporów, awantur i konfliktów.
Janina Paradowska: Stanowisko rządu, jak rozumiem, jest takie: uznanie niepodległości Kosowa jest nieuchronne, więc lepiej znaleźć się w tym głównym nurcie Unii Europejskiej aniżeli po stronie tych wahających się sześciu państw, które kontestują. Czy to, żeby znaleźć się w tym głównym nurcie, jest rzeczywiście takie ważne?
Dariusz Rosati: Ja mam wątpliwości co do tej taktyki. Dlatego, że są sytuacje w których szybkie działanie przynosi bardzo dobre efekty polityczne
Janina Paradowska: Zwolennicy często powołują się, że pierwsi uznaliśmy Ukrainę.
Dariusz Rosati: Ale to była zupełnie inna sytuacja. Jednak Ukraina była przypadkiem znacznie mniej kontrowersyjnym, niepodległość Ukrainy miała jasne konsekwencje dla polskiego bezpieczeństwa. W ogóle nie ma co porównywać tych dwóch sytuacji. W przypadku Kosowa, w momencie, kiedy nie byliśmy już w pierwszej grupie inicjatorów, państw które uznały niepodległość, moim zdaniem, powinniśmy poczekać z tym być może dwa tygodnie, może dziesięć dni, w każdym razie odbyć tę akcję dyplomatyczną, żeby z jednej strony wykazać inicjatywę Polski w regionie, w którym mamy pewną pozycję, którą budowaliśmy przez lata. I po drugie, jednak wpłynąć na to, żeby pokazać Serbii pewną perspektywę. Nie można Serbów, mimo wszystko, zostawiać w sytuacji ogromnego rozgoryczenia, poczucia krzywdy. To jest państwo, które od osiemnastu lat właściwie wszystko traci. Jest rzeczą niebezpieczną budowanie w środku Europy narodu sfrustrowanego, pełnego pretensji do Zachodu, dla którego jedynym wiarygodnym sojusznikiem staje się Rosja. To jest sytuacja na długą metę bardzo niekorzystna dla Europy i dla Polski.
Janina Paradowska: Kolejny zarzut w stosunku do premiera i do rządu Donalda Tuska to jest odkładanie wizyty na Ukrainie. Czy pan uważa, że to jest błąd, że do tej wizyty dojdzie dopiero w marcu a nie teraz, i czy ta kolejność wizyt ma rzeczywiście aż tak wielkie znaczenie?
Dariusz Rosati: Nie, ja bym nie przywiązywał wagi do kolejności wizyt. W sprawie Ukrainy jest jakaś tendencja, żeby zestawiać to z wizytą w Moskwie. To często wynika z kalendarza. Na Ukrainie najpierw mieliśmy sytuację taką, że w ogóle nie było rządu. Potem rzeczywiście doszło do pewnych niedogodności terminowych z jednej i z drugiej strony. Ja widzę, że być może jest pewien problem, wynikający z tego, że pierwsza polska propozycja nie została przyjęta, jeśli chodzi o spotkanie z panią premier Tymoszenko. Ale od tego to jeszcze bardzo daleka droga, żeby wyciągać wnioski, że stosunek polskiego rządu do Ukrainy jest inny niż być powinien. Nie ma to większego znaczenia, jak się układa kolejność wizyt. Chcę przypomnieć, że pierwszą wizytą premiera za granicą była wizyta w Wilnie. Też można powiedzieć, dlaczego nie w Brukseli czy Waszyngtonie czy Berlinie, gdzie spraw mieliśmy o wiele więcej do załatwienia. Ważne jest, czy Polska będzie w stanie zintensyfikować wsparcie dla Ukrainy zarówno polityczne, jak i europejskie. Zwłaszcza w zestawieniu z realpolitik, którą uprawia Rosja wobec swoich sąsiadów, zwłaszcza Ukrainy.
Janina Paradowska: Ale Ukraina też uprawia taką swoją realpolitik.
Dariusz Rosati: Tak, ale pamiętajmy, że Rosja ma ogromne instrumenty nacisku, przy pomocy przede wszystkim dostaw energii, cen, pewnych spraw związanych z bazami wojskowymi na terytorium Ukrainy. Polska właściwie ogranicza się do słów. Nie jestem przekonany, że robimy wszystko co trzeba.
Janina Paradowska: A co moglibyśmy zrobić więcej?
Dariusz Rosati: Myślę, że stać nas na to, żebyśmy również byli bardziej aktywni ekonomicznie. Żebyśmy zadbali o to również na forum europejskim, pozyskali być może Niemców do tego projektu, aby Unia w znacznie większym stopniu angażowała się również we wsparcie ekonomiczne dla Ukrainy. Ukraina w tej chwili jest ciągle traktowana przez Unię jako jeden z krajów tak zwanego sąsiedztwa, a naszym celem powinno być uczynienie z Ukrainy absolutnie pierwszego kraju, o szczególnym znaczeniu strategicznym. Ja nie widzę specjalnie niestety starań w tym kierunku. Ale być może nie wiem o tych działaniach, dlatego być może moja opinia jest krzywdząca.
Janina Paradowska: Podsumowując te sto dni, wczoraj w swoim wystąpieniu, pan premier politykę zagraniczną uznał za dobrą zmianę, która dokonała się w ciągu tych stu dni, za politykę zagraniczną jest jednocześnie bardzo krytykowany przez opozycję. Po której pan jest stronie?
Dariusz Rosati: Ja oczywiście doceniam bardzo pozytywny zwrot, jaki nastąpił w polskiej polityce zagranicznej po wyborach. Doceniam zmianę stylu, doceniam otwartość nowego rządu. To są wszystko rzeczy ważne, choćby na tle tego, jak zachowywał się rząd poprzedni, który po prostu z nikim nie rozmawiał, bo trudno jest rozmawiać z zaciśniętymi zębami. Więc taka mniej więcej była poprzednia polityka. Natomiast odnotowując pozytywną zmianę stylu i chęć podjęcia dialogu i rozmów z partnerami, zwłaszcza europejskimi, muszę też stwierdzić, że nie bardzo widzę jakąś ogólną wizję polityki zagranicznej, która by się wyłaniała z tej polityki. To znaczy nie mam przekonania, że rząd po pierwsze wie, jaka powinna być polityka europejska, czy jaką Unię chce budować. Nie jestem przekonany, że potrafi wykorzystywać instrumenty unijne do realizowania polskich interesów. Mówiliśmy o Ukrainie, to jest klasyczny przypadek. Ale nie tylko to. Również bezpieczeństwo energetyczne czy bezpieczeństwo w ogóle, w tym kontekście sprawa tarczy antyrakietowej. Nie zauważyłem, żeby tutaj była podjęta jakaś taka ofensywa, która by zarówno wyjaśniała partnerom europejskim nasze stanowisko i próbowała ich pozyskać do jakiegoś bardziej wspólnotowego patrzenia na sprawy bezpieczeństwa. Także nie mam do końca przekonania co do jasności wizji europejskiej, nie mam również przekonania, że rząd wie, jak rozmawiać z Rosją. Bo to, że wizyta Tuska w Moskwie powinna się odbyć, to jest poza sporem. Natomiast z rządu wychodziły różne sprzeczne sygnały na temat stosunków z Rosją. Ze strony wicepremiera Pawlaka mieliśmy taki tradycyjny dla PSL-u ton wypowiedzi, że krótko mówiąc, nie bawmy się w politykę, ważne, żebyśmy robili interesy. Więc ja do końca nie wiem, jak to ma być z tą Rosją. I wreszcie mamy dość niepokojący stan rozmów wokół tarczy i stosunków ze Stanami Zjednoczonymi.
Janina Paradowska: A dlaczego niepokojący?
Dariusz Rosati: Niepokojące jest to o tyle, że wygląda na to, że brakuje zrozumienia między partnerami. Bo to, że kwestia tarczy jest kontrowersyjna i oczywiście trzeba tu twardo rozmawiać, to to jest oczywiste, natomiast wygląda na to, że tu dochodzi wręcz do wzajemnych pretensji w tych rozmowach, co mnie dziwi
Janina Paradowska: A to są głównie rozmowy między Rosją a Stanami Zjednoczonymi.
Dariusz Rosati: Na temat tego, czy tarcza w ogóle będzie czy nie. Natomiast na temat tego, czy będzie w Polsce czy nie, to są jednak rozmowy między Warszawą a Waszyngtonem. Tu rzeczywiście wzajemne rozczarowanie się pojawia. Więc odpowiadając na pytanie co do polityki zagranicznej, odpowiadam: zmiany idą w dobrym kierunku, natomiast ciągle mi brakuje jakiegoś jasnego planu strategicznego. Już pomijam sprawy takie, jak ciągłe spory na temat polityki zagranicznej między rządem i panem prezydentem. Nie do końca jasny podział dla mnie między premierem a ministrem spraw zagranicznych. Tam jest pewna jakby rywalizacja, może nie do końca dobrze zorganizowana współpraca. Więc jest co poprawiać jeszcze.
Janina Paradowska: Podobno Kanada ma znieść już na wiosnę wizy. To dobra wiadomość?
Dariusz Rosati: To bardzo dobra wiadomość. Właściwie Kanada blokowała tę sprawę również ze względu na te same powody co i Stany Zjednoczone. Być może decyzja Kanady będzie jakimś dodatkowym argumentem również na rzecz tego, żeby i do Stanów Zjednoczonych wizy zostały zniesione. To jest bardzo dobra wiadomość, ona daje nam Polakom trochę więcej poczucia własnej wartości.
Dariusz Rosati: Niepokojące jest to o tyle, że wygląda na to, że brakuje zrozumienia między partnerami. Bo to, że kwestia tarczy jest kontrowersyjna i oczywiście trzeba tu twardo rozmawiać, to to jest oczywiste, natomiast wygląda na to, że tu dochodzi wręcz do wzajemnych pretensji w tych rozmowach, co mnie dziwi
Janina Paradowska: A to są głównie rozmowy między Rosją a Stanami Zjednoczonymi.
Dariusz Rosati: Na temat tego, czy tarcza w ogóle będzie czy nie. Natomiast na temat tego, czy będzie w Polsce czy nie, to są jednak rozmowy między Warszawą a Waszyngtonem. Tu rzeczywiście wzajemne rozczarowanie się pojawia. Więc odpowiadając na pytanie co do polityki zagranicznej, odpowiadam: zmiany idą w dobrym kierunku, natomiast ciągle mi brakuje jakiegoś jasnego planu strategicznego. Już pomijam sprawy takie, jak ciągłe spory na temat polityki zagranicznej między rządem i panem prezydentem. Nie do końca jasny podział dla mnie między premierem a ministrem spraw zagranicznych. Tam jest pewna jakby rywalizacja, może nie do końca dobrze zorganizowana współpraca. Więc jest co poprawiać jeszcze.
Janina Paradowska: Podobno Kanada ma znieść już na wiosnę wizy. To dobra wiadomość?
Dariusz Rosati: To bardzo dobra wiadomość. Właściwie Kanada blokowała tę sprawę również ze względu na te same powody co i Stany Zjednoczone. Być może decyzja Kanady będzie jakimś dodatkowym argumentem również na rzecz tego, żeby i do Stanów Zjednoczonych wizy zostały zniesione. To jest bardzo dobra wiadomość, ona daje nam Polakom trochę więcej poczucia własnej wartości.
Źródło: TOK FM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz