Negocjacje ws. tarczy antyrakietowej z rąk wojskowych przejęli amerykańscy dyplomaci. To dobry sygnał dla Polski. Bo bardziej niż wojskowym zależy im na tarczy w Europie.
ZOBACZ WIDEO
ZOBACZ TAKŻE
- Premier Czech krytykuje polską taktykę negocjacji w sprawie tarczy (03-03-08, 01:00)
SERWISY
- Polacy domagają się np. Patriotów, które mają ich chronić przed atakiem rakietowym z Rosji, ale jednocześnie podkreślają, że tarcza nie ma nic wspólnego z Rosją - tłumaczy nam człowiek znający przebieg wewnętrznych narad w Pentagonie. A inny przypomina, że gdyby USA spełniły wszystkie polskie żądania, Polska stałaby się największym beneficjentem amerykańskiej pomocy wojskowej na świecie.
W Pentagonie panuje przekonanie, że projekt tarczy nie uzasadnia takiej szczodrości, a zerwanie przez Polskę negocjacji nie byłoby żadną katastrofą. - Po prostu wojskowi zrezygnowaliby z budowy tarczy w Europie i skupili się na poszukiwaniu alternatywnych rozwiązań - usłyszeliśmy z doskonałego źródła. - Na przykład na rozwijaniu morskich systemów antyrakietowych lub w kosmosie.
Jednak gdy Warszawa zaczęła wysyłać sygnały o możliwości zawieszenia lub zerwania negocjacji, Biały Dom zdecydował się przekazać negocjacje z Polską sekretarz stanu Condoleezzie Rice. To dlatego ostatnią rundę rokowań o modernizacji sił zbrojnych poprowadził urzędnik Departamentu Stanu, a nie Pentagonu.
Według naszych informacji Rice zaangażowała się osobiście. Podczas niedawnej wizyty w Pekinie spóźniła się na jedno ze spotkań, bo przeglądała i poprawiała dokumenty, które miały chwilę później zostać przekazane Polakom.
Sekretarz stanu - najbliższy obecnie współpracownik prezydenta - uważa, że tarcza antyrakietowa jest istotna z punktu widzenia oceny prezydentury George'a Busha jako polityka, który może popełniał błędy, lecz na długie lata zapewnił bezpieczeństwo USA.
Na modyfikację stanowiska amerykańskiego mogła mieć wpływ argumentacja, że sytuacja strategiczna Polski po ewentualnym zainstalowaniu tarczy zmieni się na gorsze.
USA wzięły na siebie przekonanie Rosji do tarczy. Mieli nawet wytłumaczyć, że jest to w jej interesie. Rosja nie przyjęła tego do wiadomości. - Ta sytuacja pogarsza nasze bezpieczeństwo, i to Amerykanom, a nie nam, coś się nie udało - powiedział nam jeden z zaangażowanych w negocjacje polskich dyplomatów.
- Przedstawiamy pomysł wyposażenia Polski np. w rakiety Patriot jako element przyszłej "natowskiej" i europejskiej tarczy antyrakietowej - twierdzi nasz informator.
Wiadomo, że europejska część tarczy może chronić północną, zachodnią i środkową Europę (i wraz z dwiema bazami tarczy w USA - Amerykę Północną). Południowa flanka NATO pozostanie bezbronna.
Ta część kontynentu powinna być broniona przede wszystkim przez rakiety antybalistyczne średniego i krótkiego zasięgu, czyli antyrakiety PAC-3 oraz THAAD. - Rakiety Patriot są mobilne, jeśli zostałyby przedstawione jako te, które bronią całej wspólnoty euroatlantyckiej, Europy, także Europy Południowej, to sprawa nabrałaby zupełnie innego wymiaru - sądzi nasze źródło.
NATO uznało za zasadne budowę własnej tarczy antyrakietowej, jednak do tej pory Europa nie uczyniła nic w tym kierunku.
Z ostatnich negocjacji wynika, że Polska byłaby skłonna zgodzić się, aby program modernizacji armii został bardziej rozciągnięty w czasie i skoordynowany z budową tarczy. Na przykład dopiero po zakończeniu budowy USA zaczęłyby wzmacniać polską obronę przeciwpowietrzną.
Na razie - co podkreśla polski negocjator Witold Waszczykowski - rozmowy mają charakter wstępny i są początkiem "wypełniania pewnej procedury". - W obecnej sytuacji niczego nie można przesądzać - twierdzi.
Większość naszych rozmówców po obu stronach Atlantyku uważa, że Polska zdecyduje się jednak na przyjęcie tarczy. Negocjacje na pewno nie skończą się przed kwietniowym szczytem NATO, choć Amerykanie oczekują, że podczas planowanej na 10 marca wizyty premiera Donalda Tuska w Waszyngtonie padnie jasna deklaracja co do naszych intencji w sprawie tarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz