poniedziałek, 3 marca 2008

Miedwiediew: Wybraliśmy drogę Putina

mar, jg, AP, PAP, IAR
2008-03-02, ostatnia aktualizacja 2008-03-03 00:01
Zobacz powiększenie
Putin i Midwiediew na Placu Czerwonym po ogłoszeniu wyników wyborów
Fot. POOL REUTERS

Dmitrij Miedwiediew podziękował za poparcie, udzielone mu przez obywateli Rosji w wyborach. - Razem zdołamy pójść dalej drogą zaproponowaną przez Władimira Putina. Razem zwyciężymy. Wybraliśmy drogę rozwoju - oświadczył. Poparło go 68,19 proc. wyborców - podała Centralna Komisja Wyborcza po przeliczeniu głosów z połowy lokali wyborczych.

Zobacz powiekszenie
Fot. GRIGORY DUKOR REUTERS
Członkowie prokremlowskiej młodzieżówki cieszą się ze zwycięstwa Miedwiediewa
Zobacz powiekszenie
Fot. RIA Novosti REUTERS
Władimir Putin, Dymitrij Miedwiediew, premier Wiktor Zubkow i przewodniczący Dumy Dorys Gryzłow w restauracji, do której poszli po oddaniu głosu
SERWISY
Wynik wyborów komentuje Wacław Radziwinowicz z "Gazety Wyborczej":



''Dziedzic'' liberał? - sylwetka Dymitrija Miedwiediewa

Wybory w Rosji - serwis specjalny

Jak głosowała Rosja - relacja | zdjęcia

Gratulacje przyszłemu prezydentowi Rosji złożył dotychczasowy szef państwa Władimir Putin, który podkreślił, że takie zwycięstwo stanowi gwarancję kontynuowania dotychczasowego kursu.

Obaj politycy przemawiali ze sceny koncertu "Naprzód Rosjo!", który w niedzielę wieczorem odbył się na Placu Czerwonym w Moskwie. - Takie zwycięstwo zobowiązuje. Stanowi gwarancję, że dotychczasowy kurs będzie kontynuowany - zauważył Putin.

"Będę kontynuował politykę obrony interesów narodowych"

Na krótkim spotkaniu z dziennikarzami zorganizowanym w nocy z niedzieli na poniedziałek Miedwiediew potwierdził, że misję sformowania nowego rządu powierzy Putinowi.

Przyszły prezydent zapowiedział, że w czasie dwóch miesięcy jakie dzielą go od inauguracji, zamierza zająć się "kształtowaniem konturów przyszłej władzy wykonawczej". - Będę nad tym pracować razem z przyszłym premierem - Władimirem Putinem - oświadczył. - Jestem przekonany, że razem stworzymy

skuteczny system władzy wykonawczej - dodał.

Zapytany, czy Putin po zakończeniu prezydentury zachowa gabinet na Kremlu, Miedwiediew odparł, że "w Rosji siedzibą prezydenta jest Kreml, a premiera - (moskiewski) Biały Dom".

Przyszły prezydent zadeklarował, że Rosja będzie kontynuowała dotychczasową politykę zagraniczną; politykę - jak zaznaczył - "obrony interesów narodowych w ramach obowiązującego prawa".

Zapowiedział, że jednym z jego priorytetów będą stosunki z sąsiadami, i że pierwszą wizytę zagraniczną w charakterze głowy państwa złoży w jednym z krajów poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP).

Indagowany o to, kto teraz będzie miał decydujący głos w polityce zagranicznej Rosji - prezydent, czy premier - Miedwiediew podkreślił, że zgodnie z konstytucją leży to w gestii szefa państwa.

Oznajmił również, że nie przewiduje się zmiany uprawnień szefa państwa i szefa rządu, wynikających z konstytucji i ustaw konstytucyjnych.

Przytłaczająca przewaga Miedwiediewa

Wyniki exit polls pokazują, że namaszczony przez Putina na następcę pierwszy wicepremier Rosji zgodnie z oczekiwaniami wygrał wybory. Jego zwycięstwo potwierdziły dane z połowy lokali, ogłoszone przez Centralną Komisję Wyborczą.

Według ośrodka badania opinii publicznej WCIOM, 42-letni Miedwiediew uzyskał 69,6 proc. głosów. Natomiast ośrodek FOM podał, że na obecnego pierwszego wicepremiera głosowało 67,4 proc. wyborców.

Rezultat Miedwiediewa jest nieco gorszy niż ten uzyskany przez Putina w 2004 roku, kiedy to także w pierwszej turze otrzymał on 71,31 proc. głosów.

Z danych WCIOM wynika, że rywale Miedwiediewa zupełnie nie liczyli się w głosowaniu. Lider Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej Giennadij Ziuganow zebrał 17,2 proc. głosów, przywódca nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski - 11,4 proc., a szef prokremlowskiej Demokratycznej Partii Rosji Andriej Bogdanow - 1,8 proc. głosów.

Z kolei FOM przekazał, że na Ziuganowa głosowało 19,5 proc. wyborców, na Żyrinowskiego - 10,5 proc. a na Bogdanowa - 1,4 proc.

CKW ze swej strony zakomunikowała, że z podliczenia 24,5 proc. głosów wynika, że Miedwiediewa poparło 65,53 proc. wyborców; lider KPRF zgromadził 19,45 proc. głosów, przywódca LDPR - 12,15 proc., a szef DPR ś 1,5 proc.

Frekwencja wyborcza wyniosła 64,23 proc., czyli była o 3 proc. wyższa, niż podczas wyborów prezydenckich w 2004 roku.



Kampania bez emocji

Dziś, podobnie jak podczas całej kampanii wyborczej, emocji w Rosji nie było. - Jeśli jakiś zagraniczny turysta byłby dziś w Moskwie i nie widział, że są wybory, to mógł się nie zorientować - mówiła reporterka Radia TOK FM Dorota Grabowska. - W mieście widać było więcej plakatów reklamujących nadchodzący dzień kobiet niż dzisiejsze wybory. Dopiero wieczorem na Placu Czerwonym zaczął się koncert "Naprzód Rosjo". Emocji nie przeżywał dziś ani Dymitrij Miedwiediew, ani jego protektor Władimir Putin. Po głosowaniu spotkali się na obiedzie. Byli w doskonałych nastrojach - relacjonowała Grabowska.

"Mamy dowody na fałszowanie wyborów"

Opozycja - od demokratycznego Jabłoka po KPRF - informowała o licznych nieprawidłowościach wyborczych w różnych regionach Rosji. O przypadkach łamania ordynacji wyborczej informowało także niezależne stowarzyszenie Gołos, które monitorowało niedzielne głosowanie.

Jako jeden z przykładów wymieniło ono Samarę, gdzie "bomżom", czyli ludziom bez stałego miejsca zamieszkania, oferowano po 500 rubli (ok. 21 dolarów), za oddanie głosu zamiast osób, które figurują w spisach wyborców, ale o których było wiadomo, że nie przyjdą głosować.

Lider komunistów Ziuganow oświadczył, że w związku z wieloma nieprawidłowościami podejmie odpowiednie kroki prawne. - Mamy dowody na fałszowanie wyborów i pójdziemy z nimi do sądu - zapowiedział. Uważa, że głosowało na niego 30-35 procent wyborców.

Wcześniej jako przykłady nieprawidłowości wymieniał m.in. nieprzestrzeganie ciszy wyborczej i zwożenie do lokali wyborczych w zorganizowanych grupach ludzi z zaświadczeniami o prawie do głosowania poza miejscem zamieszkania.

Podane wyniki kwestionuje także Żyrinowski. Uważa on, że frekwencja nie wyniosła 60-70 procent, jak podawała CKW, a 50 procent. - Naruszenia podczas wyborów prezydenckich wystąpiły tak samo, jak 2 grudnia w wyborach do Dumy - dodał.

Wybory bez przedstawicieli demokratów

Po raz pierwszy od 1991 roku wśród pretendentów do kremlowskiego tronu nie było ani jednego przedstawiciela sił demokratycznych. Kontrolowana przez władze CKW, zasłaniając się względami formalnymi, odmówiła zarejestrowania kandydatury byłego premiera Michaiła Kasjanowa, który jako jedyny reprezentant obozu demokratycznego zdołał spełnić wszystkie restrykcyjne wymagania, jakie stawia ordynacja.

W związku z głosowaniem w całym kraju podjęto nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Od czwartku wszystkie lokale wyborcze były strzeżone przez milicję. W niektórych regionach przy wejściu do lokali ustawiono bramki do wykrywania metalu. Porządku pilnowało prawie pół miliona milicjantów i żołnierzy wojsk wewnętrznych. Ich działania koordynowała Federalna Służba Bezpieczeństwa.

Brak komentarzy: