Piotr Leśniowski, Andrzej Grupa (Grodzisk Wlkp.)
Porażka 0:1 w pierwszym meczu z Crveną Zvezdą Belgrad oddala piłkarzy Groclinu Grodzisk Wlkp. od fazy grupowej Pucharu UEFA. Rewanż za dwa tygodnie w Belgradzie.
Relacja Z CzubaGroclin i Crvena Zvezda to ostatni przedstawiciele Polski i Serbii w europejskich pucharach. Oba kluby mają o co walczyć - Serbowie o to, by w 2009 r. nie stracić jednego miejsca w Pucharze UEFA, a Dyskobolia - by za dwa lata mistrz Polski nie musiał grać w pierwszej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów z zespołami z Wysp Owczych, Andory czy San Marino.
Dziennikarze z Serbii byli zaskoczeni wielkością miasta i stadionu w Grodzisku - ich słynna belgradzka Marakana mieści przecież 50 tys. fanatycznych kibiców. Około 300 z nich przyjechało zresztą do Polski i... zagłuszyło miejscowych fanów.
Gospodarze ruszyli do ataku i w cztery minuty aż trzy razy zagrozili bramce Ivana Randjelovicia. Dwa razy w roli głównej wystąpił Adrian Sikora, niewysoki napastnik Dyskobolii, którego Serbowie najbardziej się obawiali, raz swojego bramkarza omal nie pokonał samobójczym strzałem stoper Djordje Tutorić. Crvena Zvezda była w opałach!
Zespół z Grodziska, jeżeli chce odnosić sukcesy w Europie, musi mieć lepszego bramkarza. W pierwszej połowie Crvena Zvezda oddała jeden celny strzał po jedynym rzucie rożnym, który był zresztą efektem spóźnionego wyjścia do piłki Sebastiana Przyrowskiego. Później kapitan Crvenej Zvezdy, młody gwiazdor serbskiej piłki, Dušan Basta uderzył dobrze, technicznie, ale Przyrowski spóźnił się z interwencją. Był zasłonięty, a na dodatek miał pecha, bo piłka przeleciała mu nad ręką. W kilku innych sytuacjach Przyrowski też spisywał się bardzo niepewnie.
Grodziszczanie przed przerwą oddali aż siedem celnych strzałów, ale żaden nie dał wyrównującej bramki, bo też w większości nie były to jakieś zapierające dech w piersiach próby. Gospodarze atakowali głównie prawą flanką - tam akcje grodziszczan starał się rozbijać Grzegorz Bronowicki. Szło mu to nieźle, czasem włączał się nawet do akcji ofensywnych. Jeżeli więc Dyskobolia nie awansuje do fazy grupowej Pucharu UEFA, będziemy mieć w niej chociaż Polaka z mistrza Serbii.
W drugiej połowie - po świetnym strzale Nenada Milijaša słupek uratował grodziszczan przed stratą gola, a po drugiej stronie boiska dwie sytuacje zmarnował Sikora.
Powiedzieli po meczu:
Jacek Zieliński (trener Groclinu): Mówiłem przed meczem, że jeśli chcemy przejść takiego rywala, to muszą być spełnione dwa warunki - na zero z tyłu i trzeba wykorzystać sytuacje, które uda nam się stworzyć. Tymczasem rywal wypunktował nas jak rasowy bokser - wykorzystał pierwszą nadarzającą się okazję. Prezentowaliśmy się nieźle, ale piłka to nie łyżwiarstwo figurowe. Tu nie przyznaje się punktów za styl. Nie składamy jednak broni. Jedziemy do Belgradu, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Nie takie niespodzianki zdarzały się w pucharach.
Milorad Kosanović (trener Crvenej Zvezdy): Był to ciężki dla nas mecz, ale myślę, że dość ciekawy. Groclin grał bardzo dobrze, posiadał inicjatywę. My jednak potrafiliśmy zatrzymać ich ataki. Sytuacje jakie stworzyli były często wynikiem naszych błędów w obronie. Jestem zadowolony z wyniku. To stawia nas w zdecydowanie lepszej sytuacji w rewanżu niż Groclin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz