Powyborczy spór w PiS. Ma pozostać partią wodzowską czy być kierowany bardziej kolegialnie. Kontynuować polityczne wojny czy pójść drogą "konserwatywnego pozytywizmu".
Pierwszemu obozowi sprzyja Kaczyński, drugiemu patronują: Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski.
Tydzień po wyborach okazało się, że premier nie przypadkowo udziela wywiadów, kreśli plany politycznej kontrofensywy, tłumi powyborcze rozliczenia - słowem robi wszystko, by nie stracić inicjatywy. W PiS dojrzewa bowiem spór o przyszłość partii i o to, jak ma się zachowywać jako opozycja. Pretekstem stał się wybór kandydatów na wicemarszałka Sejmu i szefa klubu parlamentarnego.
Wyszło na jaw, że innych ludzi widzą w tych rolach zwolennicy PiS-owskiego status quo, a innych ci, którzy uważają, że partię trzeba zreformować.
Drudzy na wicemarszałka forsują Kazimierza Ujazdowskiego, a na szefa klubu - Ludwika Dorna. Pierwsi wahają się - w klubie - między Krzysztofem Putrą a Przemysławem Gosiewskim. W prezydium Sejmu widzieliby natomiast Zytę Gilowską. - Nie dlatego, że jest zwolenniczką partyjnego zamordyzmu - tłumaczy polityk PiS. - Dlatego, że jest popularna i - w przeciwieństwie do Ujazdowskiego - nie ma politycznego zaplecza. Zależy więc całkowicie od prezesa.
Do próby sił miało dojść w poniedziałek podczas wyjazdowego posiedzenia klubu. Kaczyński nie chciał jednak, aby spory wyciekły na zewnątrz. Przełożył debatę na później, czyli na dzisiejszy komitet polityczny partii.
Stawka? Opowiadając o konflikcie, PiS-owcy chodzą na palcach wokół każdego zdania. Mamy wspólnie duży problem z nazwaniem tego, o co "reformatorom" chodzi. "Gazeta": - Chcecie partię zdemokratyzować? Tworzycie frakcję? - Nie, nie, nie - protestują. - Po prostu nie chcemy ani partii wodzowskiej, ani powtórki z AWS. Szukamy złotego środka. Uważamy, że decyzje należy podejmować bardziej kolegialnie. Źle się czujemy w formacji, w której w końcówce kampanii prezes wraz z pozbawionymi statutowego mandatu spindoktorami (Michałem Kamińskim i Adamem Bielanem) popełniają błędy, a osoby, które taki mandat posiadają, nie mają nic do powiedzenia.
Z dalszych rozmów wynika, że "reformatorzy" duszą się w partii wodzowskiej, ale też boją się powrotu do prawicowej anarchii z lat 90. Męczy ich budowa "twierdzy PiS", ale nie zamierzają podważać przywództwa Kaczyńskiego. - Trzeba wypracować syntezę spójności i wewnętrznej wolności. Znaleźć równowagę między silnym przywództwem i kolegialnością - mówi jeden z nich.
"Gazeta": - I tak do problemu przywództwa prędzej czy później dojdziecie. PiS, taki jaki jest teraz, musi zdobyć w następnych wyborach większość bezwzględną, by rządzić. Nikt nie zechce bowiem tworzyć koalicji z Kaczyńskim. Czułby się w niej jak mucha w koalicji z pająkiem.
- Coś w tym jest - odpowiada PiS-owiec. - Ale tak daleko w swoich myślach nie wybiegamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz