sobota, 10 listopada 2007

Legia - Jagiellonia 0:0 - nieskuteczni do bólu


rb, mac Warszawa
Tylu zmarnowanych okazji legioniści nie mieli dawno. Dawno też nie grali tak nieskutecznie. Dlatego tylko zremisowali z Jagiellonią
Mecz przerwany na pół godziny, futbol przegrał z kibolami

Rafał Stec na blogu: kibol znów wygrał

- Tytułu nie zdobywa się meczami z Legią, ale ŁKS-em, Polonią Bytom czy Sosnowcem - mówili po spotkaniu w Krakowie zawodnicy Wisły. Święta racja - Legia straciła już punkty m.in. z Odrą i Jagiellonią (nie licząc porażek w Poznaniu, Kielcach i Krakowie). Znowu nie potrafi wygrywać ze słabszymi od siebie, dlatego o mistrzostwie może już zapomnieć.

W piątek dwaj piłkarze Legii urządzili sobie dość specyficzne zawody - otóż Takesure Chinyama i Piotr Giza prześcigali się w marnowaniu doskonałych sytuacji. Na początku zdecydowanym liderem był reprezentant Zimbabwe. To, co wyczyniał, wołało o pomstę do nieba. Jak strzelał, to niecelnie. Jak podawał, to źle albo nie wtedy, kiedy aż się o to prosiło. Czasem próbował być niekonwencjonalny i starał się grać piętą. Efekt był opłakany. Ale dochodził do sytuacji, tyle że był niemiłosiernie nieskuteczny.

A Giza? Z nim problem jest innego rodzaju. Nie wytrzymuje psychicznie gry w Legii. Przed przerwą miał dwie idealne sytuacje. Najpierw nie wykorzystał sytuacji sam na sam, a później spowodował, że trybuny jęknęły i po chwili zaklęły ze zdenerwowania. W 38. min Legia wykonywała wolny sprzed linii bocznej pola karnego. Marcin Smoliński, zamiast dośrodkować czy strzelić, przytomnie zagrał na jedenasty metr. Tam stał tylko Giza - kopnął piłkę bardzo wysoko nad bramką. Trener Jan Urban złapał się za głowę, a później bezradnie rozłożył ręce. Później, wypożyczony z Cracovii pomocnik, podawał już tylko do najbliższego. Był tak zestresowany, że bał się wziąć na siebie jakąkolwiek odpowiedzialność czy jeszcze zaryzykować.

Warszawianie grali wczoraj szybko, dobrze i z polotem. Zdominowali Jagiellonię w środku pola i raz po raz zagrażali bramce Jacka Banaszyńskiego. Ten jednak gola nie puścił. Warszawianom, jak Gizie, brakowało zdecydowania i pewności pod bramką. Byli lepsi, ale przed przerwą nie potrafili tego udowodnić. Gościom pozwolili na jedną sytuację - w szóstej minucie Jan Mucha kapitalnie obronił mocny strzał Aleksandra Kwieka z kilkunastu metrów. Słowacki bramkarz przekonał już do siebie chyba wszystkich niedowiarków.

Po przerwie Chinyama z Gizą wciąż ze sobą rywalizowali. Ciężko powiedzieć, kto był gorszy. Chinyama nie wykorzystał kolejnej sytuacji sam na sam, a Giza bał się już właściwie własnego cienia. Kiedy schodził, trybuny gwizdały - otuchy załamanemu legioniści dodał tylko trener Urban.

Nerwowość udzieliła się całej drużynie. Okazji było coraz mniej, gra zaczęła przypominać kopaninę. Goście bronili się jak umieli, kopali, przewracali się, symulowali. Ale celu dopięli. Na słabą i nieskuteczną Legię to wystarczyło.

- Ten wynik to nasza porażka - skomentował po meczu Tomasz Kiełbowicz.

Trenerzy o meczu:




Jan Urban
trener Legii

W pierwszej połowie zagraliśmy wręcz znakomicie. Wielką sztuką jest grać przeciw drużynie, która broni się całą jedenastką na swojej połowie. I mimo to potrafiliśmy stworzyć bardzo dużo sytuacji. Niestety na sytuacjach się skończyło. To był taki dzień, że nawet gdybyśmy grali tego dnia drugi mecz i tak byśmy nie strzelili gola. Zawodnicy kolejnymi niewykorzystanymi sytuacjami zarażali jeden drugiego nieskutecznością. Jak grał Giza? Nie grał źle. W lidze angielskiej jak komuś nie wyjdzie zagranie to za chwilę są brawa, a u nas buczenie. Ja w niego wierzę i będę wierzyć. Jeżeli chodzi o sprawę z flagą zawieszoną na płocie to mieliśmy sytuację jak w starym kinie. W ciągu minuty trzeba było wejść na sektor kibiców Jagiellonii i zdjąć sporną flagę. Żeby zasłaniać ją płachtą i bramką? Może trzeba było postawić jedną bramkę na drugiej. Śmieszne.

Józef Antoniak
trener Jagiellonii

Mecz nie był ładny, widowiskowy. Skuteczna gra w defensywie pozwoliła nam zremisować. Z upływem czasu uwidoczniła się przewaga taktyczna i techniczna Legii. Flaga? Z ławki rezerwowych nie było jej widać. Ale delegat PZPN jest od tego jest, żeby reagował.

Brak komentarzy: