"Super Express" zamieścił karykaturę, na której Gross uczy polskie dzieci antysemityzmu. Grossa przedstawiono podobną kreską, jaką propaganda hitlerowska przedstawiała Żydów. Czekam na następne rysunki w rodzaju "Gross to ltyfus, zaraz"
RAPORTY
Pospieszalski musiał łagodzić, bo jego niektórzy goście wypowiadali tak kontrowersyjne tezy, że nawet idący pod prąd poprawności politycznej autor i prowadzący "Warto rozmawiać" wydawał się zszokowany.
Już na wstępie Chodakiewicz, autor polemicznej wobec Grossa książki "Po zagładzie", ogłosił, że każdy Polak, który podpisał volkslistę lub został komunistą "w sensie etycznym" automatycznie przestawał być Polakiem. Nie ma więc problemu polskiej odpowiedzialności za cokolwiek, bo wszyscy Polacy, którzy dopuścili się niecnych czynów w czasie II wojny światowej i po niej, "w sensie etycznym" nie byli już Polakami.
- To bardzo łatwa i wygodna wersja historii. Nie zgadzam się z nią - polemizował filozof i publicysta Janusz A. Majcherek. Jako przykład podał Feliksa Dzierżyńskiego, polskiego szlachcica, który tworzył podwaliny imperium bolszewików i jego policji politycznej. Ani Chodakiewicz, ani wtórujący mu inny prawicowy historyk Bogdan Musiał nie mieli wątpliwości, że gdy Dzierżyński stał się bolszewikiem, automatycznie przestał być Polakiem, więc jego zaangażowanie w bolszewizm nie brudzi nam rąk. Ale żaden z nich nie potrafił powiedzieć, czy Żydzi służący po wojnie w UB albo zajmujący stanowiska w komunistycznym aparacie represji i władzy również automatycznie przestawali być Żydami z powodu swoich wyborów etycznych.
Musiał oskarżał o eksterminację Polaków filozofa Zygmunta Baumana służącego po wojnie w KBW i wykrzykiwał, że Jakub Berman (szef bezpieki w latach powojennych) ma na koncie znacznie więcej ofiar niż wszyscy polscy antysemici razem wzięci. Musiał nie dodał tylko, czy to wystarczający powód, by usprawiedliwić antysemickie ekscesy w powojennej Polsce.
Chodakiewicz starał się udowodnić za pomocą tabelek ze swojej książki, że po II wojnie światowej Żydzi zabili prawie tyle samo Polaków, co Polacy Żydów. Gdy Majcherek nieśmiało polemizował, że liczba ofiar żydowskich w latach powojennych była kilkakrotnie większa, Chodakiewicz stwierdził, że nikt poza nim tych spraw nie badał.
Nic dziwnego, że opierając się na tezach Chodakiewicza, "Rzeczpospolita" kilka dni temu zatytułowała swój materiał na pierwszej stronie "Polacy i Żydzi: kto się kogo bał?". Obecny w studiu "Warto rozmawiać" redaktor naczelny "Rz" Paweł Lisicki był już jednak znacznie bardziej powściągliwy w sądach niż w piątkowym komentarzu, w którym oskarżył Grossa, że traktuje Polaków jak podludzi, i porównał go w sposobie pisania o Polsce i Polakach do angielskiego historyka, apologety Hitlera - Davida Irvinga. W poniedziałek Lisicki zarzucał Grossowi jedynie nadmierne uogólnienia oraz ostry, konfrontacyjny język. Na uwagi prowadzącego, że przecież antyżydowskie pogromy Kielcach, Rzeszowie, Krakowie oraz szereg innych wystąpień antysemickich w Polsce w latach 1944-47 są niepodważalnym faktem, Lisicki odpowiadał: "To przecież oczywistość. Nikt tego nie podważa. Nie ma co o tym w ogóle rozmawiać".
Jeśli tak, to nie rozumiem, czego czepia się „Rz", starając się za wszelką cenę udowodnić, że „Strach" Grossa to książka nieprawdziwa, szkodliwa i zła. W zeszłym tygodniu potępił ją Rafał Ziemkiewicz, z dumą ogłaszając, że jej nie przeczyta, bo z góry wie, że jest fałszywa. Mimo to już dwa razy Ziemkiewicz zabrał głos w polemice wokół Grossa. W poniedziałek na łamach „Rz" odsądził książkę Grossa od czci i wiary historyk z IPN Piotr Gontarczyk. Zrobił to jednak dość kulturalnie. Bardziej dosadny był w wywiadzie dla „Super Expressu". „[Gross] nigdy nie prowadził żadnych poważnych badań historycznych. Wypowiada się o sprawach, o których nie ma do końca pojęcia. Jego książka » Strach «należy do zjawisk popkultury, funkcjonuje na zasadzie szokowania, przyciągania do siebie mediów i podobnych mu » naukowców «" - mówi Gontarczyk.
Na podstawie wywiadu z Gontarczykiem naczelny "SE" Sławomir Jastrzębowski oskarża Grossa o "intelektualne oszustwo". Komentarz naczelnego okraszono karykaturą, na której Gross uczy polskie dzieci antysemityzmu. Grossa przedstawiono podobną kreską, jak propaganda hitlerowska przedstawiała odrażających Żydów.
Czekam na następne rysunki w rodzaju "Gross to tyfus, zaraza". Redaktorom "SE" podpowiem, że gdyby zawiodła ich wyobraźnia, w zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego są setki antysemickich karykatur z XIX w. i lat przedwojennych. Może coś się przyda. Ciekaw też jestem, kto kogo przebije. Może "Rz" nie pozostanie w tyle za "SE". W tym towarzystwie Pospieszalski wychodzi na obrońcę Żydów. Za tydzień Pospieszalski zapowiada ciąg dalszy debaty o polskim antysemityzmie. Ciekawe kto tym razem będzie jego gościem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz