ZOBACZ TAKŻE
- Polacy uciekają z funduszy. Jak nie stracić? (16-01-08, 22:00)
- Lepiej nie mówić, ile straciłem (16-01-08, 20:52)
- Giełda zaoferuje nowe produkty na czas spadków (15-01-08, 12:31)
- Giełda słabnie, inwestorzy wolą kupić nieruchomości (14-01-08, 13:16)
SERWISY
Jest bessa? Przyjdzie hossa!
Alfred Adamiec, Noble Bank
Z analizy technicznej wynika, że jesteśmy już blisko lokalnego dołka. Możliwe, że w najbliższym czasie nastąpi niemalże paniczne wyprzedawanie akcji, po czym będziemy świadkami dynamicznego odbicia. Oczywiście, nie liczyłbym na początek długiego trendu wzrostowego. Po spadku będziemy potrzebować dwóch tygodni, żeby odrobić stratę, a następnie indeks znajdzie się w kilkumiesięcznym trendzie horyzontalnym.
Nie warto teraz pozbywać się akcji i jednostek funduszy. Rozumiem ludzi, którzy zainwestowali oszczędności swojego życia i nie mogą spać po nocach, widząc, jak ich majątek topnieje w oczach. Jeśli ktoś wytrzyma ten nerwowy okres, może zyskać, jednak trzeba się przygotować jeszcze na pół roku możliwych spadków. Zdecydowanego odbicia spodziewałbym się pod koniec 2008 roku i w całym przyszłym roku. Kolejna fala wzrostów nie będzie już tak wysoka, ale w mojej opinii fundusze znowu staną się najbardziej dochodowym instrumentem na rynku. Nic nie wskazuje bowiem na recesję gospodarki.
Niedoświadczeni inwestorzy zawsze się spóźniają. Zachęcani reklamami inwestowali w fundusze w maju, a teraz je sprzedają. Najgorsze, co możemy zrobić, to kupować i sprzedawać na fali nastrojów. Pamiętajmy, skoro jest bessa, to przyjdzie hossa. Niestety, ludzie robią odwrotnie, niż powinni.
Te spadki będą ząbkiem na wykresie
Robert Nejman IDM SA
Takiej sytuacji doświadczeni inwestorzy się spodziewali. Pytanie brzmiało tylko, kiedy to nastąpi. Według mnie dno spadków na warszawskiej giełdzie jest w okolicy poziomu 2,5 tys. punktów na WIG20, czyli na dnie korekty z 2006 roku. Obecnie mamy do czynienia z korektą hossy z lat 2003-07. Ta hossa miała kilka etapów i ostatni, czyli fala od czerwca 2006, powinien zostać zniesiony. Kiedy to nastąpi? Myślę, że nie wcześniej niż z końcem roku. Żeby mogło to nastąpić wcześniej, spadki szczególnie na świecie powinny przebiegać bardziej gwałtownie. W tej chwili ceny akcji na zagranicznych giełdach są wciąż dużo za wysokie.
W tej chwili nie da się odpowiedzieć, czy kupować, czy sprzedawać akcje. Jesteśmy bowiem daleko od punktu zwrotnego. Za 20 lat obecne spadki będą jedynie ząbkiem na wykresie. Jedyne, co można doradzać na przyszłość, to nie mówić sobie: "Broń Boże, nigdy więcej", tylko wyciągnąć wnioski i następnym razem rozważniej prowadzić inwestycję. Jak? Jest kilka strategii. Niektórzy wyznaczają sobie granicę strat. Jeśli akcje czy fundusz spadną o określony wcześniej procent, pozbywają się aktywów. Drugą metodą jest regularne inwestowanie w bardzo długim horyzoncie czasowym. A przede wszystkim nie uleganie modom, reklamom i zachętom natarczywych sprzedawców.
Balon pękł - nie ulegać emocjom
Błażej Bogdziewicz, BZ WBK
Rok zaczął się kiepsko. Wpłynęły na to złe informacje z USA i gwałtowna wyprzedaż małych i średnich spółek na warszawskim parkiecie. Wiele z nich było przewartościowanych. Wszystko dlatego, że wcześniej na giełdę trafiły miliardy z funduszy inwestycyjnych - teraz balon pękł. W mojej opinii ceny wielu akcji ciągle są za wysokie, dlatego nie podejmuję się oceniać, kiedy osiągniemy dołek. Może już po tygodniu indeksy zaczną znowu rosnąć? Nie jestem w stanie powiedzieć, co będzie za rok.
Dlatego inwestowanie w krótkim terminie nieodzownie wiąże się z ryzykiem. Jeśli ktoś zainwestował pół roku temu z myślą, że teraz wypłaci pieniądze z dużym zyskiem, nie powinien w ogóle tego robić. Co, jeśli to już się stało? Powinien przetrzymać trudny okres. Najgorsze, co można zrobić, to ulec emocjom.
Jak w obliczu bessy powinniśmy planować swoje inwestycje? Jeśli chcemy inwestować w długim terminie, to znaczy od pięciu lat wzwyż, rekomenduję pozostanie przy akcjach. Stracić wtedy możemy tylko w przypadku, kiedy ceny akcji będą absurdalnie przewartościowane, a to nam w tej chwili nie grozi. Inwestowanie w długim okresie ma tę zaletę, że nawet kilkumiesięczne spadki nie burzą naszej strategii. Natomiast jeśli mamy 100 tys. zł na dwa lata, to nie myślmy o żadnych produktach akcyjnych. Rekomendowałbym fundusze stabilnego wzrostu. Są na tyle zdywersyfikowane, że szukanie innych wariantów oszczędzania - lokat czy obligacji - wydaje się niepotrzebne.
Mamy apogeum paniki
Sebastian Buczek, ING Investment
Jest już za późno na sprzedaż akcji lub jednostek funduszy. Teraz przydadzą nam się mocne nerwy i cierpliwość w oczekiwaniu na odbicie indeksów. Przed Polską rysują się bardzo dobre perspektywy. W ciągu najbliższych kilku lat jesteśmy skazani na sukces i to mimo nie najlepszych sygnałów z gospodarki Stanów Zjednoczonych.
Jeśli chodzi o alternatywne instrumenty inwestowania, to od kilku miesięcy widzimy powolny zwrot w stronę lokat. Ten trend utrzyma się na pewno w najbliższych miesiącach. To nie najwyższy, ale pewny zysk. Myślę jednak, że już w drugiej połowie roku lokaty stracą na znaczeniu znowu na rzecz funduszy.
Na miejscu inwestorów zacząłbym się zastanawiać, kiedy z powrotem wejść w rynek akcji - czy już, czy może poczekać kilka tygodni. To, jak zdywersyfikować portfel, zależy zawsze od indywidualnej sytuacji. Nie ma ogólnego zalecenia. To tak, jakbyśmy prosili lekarza o przepisanie recepty bez uprzedniej diagnozy. Przy lokacie kapitału należy brać pod uwagę to, na jak długo chcemy go zainwestować, jakie ryzyko jesteśmy gotowi podjąć i ile chcemy zarobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz