poniedziałek, 28 stycznia 2008

"Media i politycy zrobili z tragedii CAS-y supermarket śmierci"

mar
2008-01-28, ostatnia aktualizacja 2008-01-28 11:42

Andrzej Celiński skrytykował w Radiu TOK FM "wrzawę", jaką media i politycy robią wokół śmierci lotników pod Mirosławcem. Jak powiedział, żałoba narodowa po katastrofie samolotu miała szczególne znaczenie, ze względu na stosunek, jaki "każdy naród wykształca do wyższej kadry oficerskiej, zwłaszcza oficerów liniowych", bezpośrednio narażonych na ryzyko. - Natomiast ta cała wrzawa, gadanina w mediach, które nie przestawały mówić o tym, to jarmark, hipermarket. Supermarket śmierci - ocenił Celiński.

Zobacz powiekszenie
Fot. Bartłomiej Barczyk / AG
Andrzej Celiński


Celiński uznał też za żenujący spór na linii prezydent-rząd o to, kto i jak miał powiadomić Lecha Kaczyńskiego o tragedii. Poparł arcybiskupa Józefa Życińskiego, który w sobotę w ostrych słowach skrytykował polityków. - Nigdy nie usłyszałem u niego tak mocnych słów, ale były słuszne. Jak się robi taką wrzawę, to nie może być prawdziwe. W najlepszym wypadku dla ludzi, którzy tyle wrzeszczą, jest to samonakręcająca się histeria. W gorszym - jarmark - mówił Celiński.

Jak podkreślił, problemem otoczenia prezydent jest jego sposób odnoszenia się do ludzi z innych środowisk i zamykanie się na kontakt z nimi. - Jestem trochę fizjonomistą, jeśli chodzi o politykę: patrzę na twarze ludzi, na ich grymasy, uśmiechy, sposób komunikowania z innymi, zachowania przed kamerą. I myślę, że ci skupieni wokół prezydenta, to ludzie, których po prostu nie rozumiem, zwłaszcza wtedy, kiedy funkcjonują w strukturach państwa. Co to znaczy, że nie ma komunikacji telefonem komórkowym? Czy to oznacza, że prezydent się obawia, iż premier będzie do niego zbyt często dzwonił? Jak to można rozumieć? - pytał polityk LiD-u.

- Państwo ma działać niezależnie od tego, kto w nim zasiada - podkreślił. - Miałbym ogromny problem, gdybym pełnił funkcję związaną merytorycznie z funkcją, którą pełniłby np. Antoni Macierewicz. Ale gdybyśmy obaj mieli mandat do spełniania naszych funkcji i one by się jakoś zazębiały, to dla mnie jest nie do pomyślenia, żebym nie miał z nim kontaktu - dodał.

Polityk LiD-u wspominał swoje kontakty z politykami PC w latach 90. - W '91 albo '92 roku powiedziałem o ówczesnym PC, że to chłopcy w krótkich majtkach, bardzo spoceni w pogodni za władzą. Bardzo się obrazili. Kilku zaczepiało mnie i pytało, dlaczego ich akurat tak bardzo chciałam ukłuć i byli to dokładnie ci, o których wtedy myślałem. Widać po 15 latach, że wśród tych ludzi są tacy, którzy mają ambicje rządzić państwem i myślą o sobie, że są właściwymi ludźmi na najwyższe stanowiska. Natomiast - jak ja to mówię - nie mają właściwości: nie ma w nich nic, co by powodowało, że należałby się im szacunek inny niż wynikający z nazw urzędów, jakie pełnią. To strasznie żenujące - mówił Celiński.

Brak komentarzy: