poniedziałek, 28 stycznia 2008

Prezydencki cyrk w czasach żałoby

Agnieszka Kublik, Paweł Wroński
2008-01-28, ostatnia aktualizacja 2008-01-27 20:46

Rząd nie poinformował prezydenta o wypadku CAS-y w Mirosławcu - twierdzą urzędnicy prezydenta. Co innego mówią telefoniczne billingi.

Zobacz powiekszenie
Fot. Dariusz GORAJSKI / AG
Prezydent w czwartek na miejscu katastrofy w Mirosławcu. Obok jego minister Michał Kamiński, który oskarżył potem rząd, że nie informował prezydenta o tragedii
- Nie jest intencją prezydenta robienie afery z faktu, że nie został poinformowany o wypadku samolotu CASA - powtarzał wczoraj wielokrotnie prezydencki minister Michał Kamiński.

Wygląda jednak na to, że to on aferę rozpętał. Bo to on pożalił się sobotniemu „Dziennikowi”, że szef sztabu generalnego WP nie poinformował prezydenta o katastrofie, i że prezydent dowiedział się o tym dwie godziny po wydarzeniu w Chorwacji. I że nie mógł natychmiast wrócić, bo premier zagrał „nie fair” i odwołał rządowy samolot do kraju. • Dopiero po Kamińskim głos zabrał drugi z prezydenckich ministrów Robert Draba - w radiowej „Trójce” mówił w sobotę: - To niebywałe, żeby godzinę po zdarzeniu prezydent nie miał tej wiedzy. • W niedzielę w Radiu ZET Kamiński próbuje kolegę tłumaczyć. Mówi, że Draba jedynie odpowiada na pytania dziennikarza. Ale to nieprawda - nie było pytania, Draba sam nawiązał do tematu katastrofy.

Wczoraj MON w odpowiedzi na zarzuty prezydenckich ministrów opublikował środowe billingi z kontaktów z prezydenckim Biurem Bezpieczeństwa Narodowego, które odpowiada za kontakty prezydenta z MON.

19:07 - Centrum Operacji Powietrznych dostaje informację o katastrofie.

19:40 - dowiaduje się o tym premier.

19:43 - dyżurny Służby Operacyjnej MON dzwoni do BBN, ale nikt nie podnosił słuchawki.

19:46 - dyżurny łączy się z telefonem komórkowym dyrektora systemu obronnego BBN (połączenie trwało 34 sekund). Według MON dyżurny nagrał wiadomość na sekretarkę automatyczną.

19:56 - dyżurny łączy się w końcu z samym dyrektorem i informuje o katastrofie.

Ok. godz. 20 - wiadomość otrzymuje gen. Roman Polko, zastępca szefa BBN. Przyznaje się do tego w sobotę w TVN 24. Dodaje, że w tym momencie o katastrofie wiedział też prezydencki minister Maciej Łopiński.

Polko prezydenta nie poinformuje. W sobotę tłumaczy, że MON powinien sam kontaktować się z sekretariatem prezydenta. Tymczasem wczoraj płk Cezary Siemion z MON pokazał pismo z BBN z 19 czerwca 2007 r., że prezydent ma być informowany o stratach w polskich kontyngentach za pośrednictwem BBN.

20:20 - prezydent wylatuje do Chorwacji.

- Oficerowie BBN mieli dostatecznie dużo czasu by poinformować prezydenta - komentuje płk Siemion.

Ok. godz. 22 w Chorwacji - prezydent informuje towarzyszących mu dziennikarzy o katastrofie.

22:40 - premier dzwoni do prezydenta. Mówi, że leci na miejsce katastrofy i zabiera prezydenckich ministrów Kamińskiego i Łopińskiego.

Prezydent przyleci do Mirosławca w czwartek po południu.



Premier nie ma numeru prezydenta

Agnieszka Kublik: Czy premier próbował sam zadzwonić do prezydenta?

Sławomir Nowak, szef gabinetu premiera Donalda Tuska: - Nie, nie przyszło nam do głowy, by szukać szansy na połączenie z prezydentem, wiedzieliśmy, że zaraz leci do Chorwacji. Zresztą zgodnie z procedurą MON właśnie zawiadamiał prezydenta za pośrednictwem BBN.

Prezydent ma na pokładzie TU-154 telefon satelitarny i premier mógł go powiadomić nawet w trakcie lotu.

- Zrobiłby to, gdyby wiedział, że przez BBN się nie udało, a tego nie wiedzieliśmy. Nie mogliśmy zakładać, że w Kancelarii Prezydenta panuje taki chaos, że gen. Polko nie powiadomi prezydenta o katastrofie jeszcze przed startem samolotu. Miał na to ponad 20 minut. Prezydent mógłby podjąć decyzję o odwołaniu lotu, a gdyby dowiedział się w powietrzu - o zawróceniu samolotu.

Czy w czasie rozmowy z premierem o 22.40 prezydent miał pretensje, że o katastrofie dowiedział się za późno?

Nowak: Nie, ani śladu pretensji nie było.

Czy premier zna numer telefonu komórkowego prezydenta?

- Nie.

Nie zna tego numeru, na który dzwonił do niego Ryszard Krauze, gdy chciał, by prezydent interweniował, bo ABW przeprowadzało u niego kontrolę?

- Nie. Premier z prezydentem łączy się poprzez sekretariat.



Nieważne, kiedy prezydent się dowiedział. Ważne, kiedy się nie dowiedział

Agnieszka Kublik: W sobotę rano mówił pan, że to niebywałe, że prezydent nie dostał informacji o katastrofie CAS-y przed wylotem do Chorwacji. Jaką ma pan wiedzę o stanie poinformowanie prezydenta w tej sprawie?

Rober Draba, minister Kancelarii Prezydenta: Nie mam pełnej wiedzy. Ale rozmawiałem z prezydentem w czwartek po jego przylocie z Chorwacji o tym, że nie został poinformowany przed wylotem.

A kiedy został poinformowany?

- O tym z prezydentem nie rozmawiałem szczegółowo.

Bardziej pana interesowało, kiedy się prezydent nie dowiedział, niż kiedy się dowiedział?

- Oczywiście było to ważne, ale bardziej ważne było, kiedy się nie dowiedział. Bo gdyby się dowiedział przed wylotem, toby do Chorwacji nie poleciał.

Czy prezydent wspomniał o tym?

- Znam prezydenta i wiem, jakie ma podejście do takich tragedii. Pamiętam, jak reagował na katastrofę hali targowej w Katowicach, tragedię w Halembie czy wypadek polskiego autokaru we Francji. Z dużą pewnością mogę twierdzić, że prezydent by nie poleciał albo by samolot zawrócił, gdyby wiedział o katastrofie wcześniej.

Brak komentarzy: