- Wierzę, że mogę cały czas wspinać się wyżej. A w czołówce jestem już teraz, bo dla mnie za tym słowem kryje się pierwsza trzydziestka rankingu. Australian Open pokazał, że mogę wygrywać nawet z najlepszymi i to nie tylko na mniejszych turniejach, ale też w Wielkim Szlemie - mówi dla Sport.pl Agnieszka Radwańska
ZOBACZ TAKŻE
- Woda sodowa Radwańskiej nie grozi (23-01-08, 09:00)
- Radwańska: Przegrałam przez brak doświadczenia (23-01-08, 08:30)
- Ivanović w półfinale Australian Open (23-01-08, 08:00)
- Radwańska nie dała rady Hantuchovej - korespondencja z Melbourne (23-01-08, 06:12)
- Radwański dla Sport.pl: Trzeba było zaryzykować (23-01-08, 03:16)
SERWISY
Agnieszka Radwańska, ćwierćfinalistka Australian Open: Tak, zagrała bardzo dobry mecz. Od początku zaatakowała, posyłała płaskie piłki po linii, ryzykowała uderzenia w rogi kortu i zazwyczaj trafiała. Ja nie grałam najgorzej, ale nie potrafiłam tego dnia nawiązać z nią walki. Choć wynik mówi, że to mógł być dla rywalki łatwy mecz [6:2, 6:2], to wcale tak nie było. Miałam kilka piłek na przełamanie, których nie wykorzystałam. Niektóre gemy były zacięte. Ale nie ma już co do tego wracać. Słowaczka grała lepiej i tyle. Wyrównała ze mną rachunki, bo w zeszłym roku ja wygrałam z nią w Zurychu. Wtedy też były dwa sety, ale dla mnie.
To moment przełomowy w Twojej karierze - byłaś w ósemce Wielkiego Szlema. Oprócz Ciebie, same zawodniczki z pierwszej dziesiątki. Czy czujesz, że tam jest też Twoje miejsce?
Wierzę, że mogę cały czas wspinać się wyżej. A w czołówce jestem już teraz, bo dla mnie za tym słowem kryje się pierwsza trzydziestka rankingu. Tam są same mocne tenisistki. Australian Open pokazał, że mogę wygrywać nawet z najlepszymi i to nie tylko na mniejszych turniejach, ale też w Wielkim Szlemie, gdzie przecież wszyscy przyjeżdżają w najlepszej formie. Tu nikt nie oddaje meczów bez walki i piłek za darmo. Wygranie z gwiazdą na Australian Open, czy na Wimbledonie zawsze ma większą wartość niż na mniejszym turnieju.
Singlowy ćwierćfinał Australian Open to jeden z największych sukcesów polskiego tenisa. W tej fazie grywał tylko Wojciech Fibak i - jeszcze przed wojną - Jadwiga Jędrzejowska. Czujesz, że dokonujesz rzeczy wielkich?
Bardzo się cieszę, ale porównań i statystyk nie lubię. Ważne, że idzie to na konto Polski.
Ćwierćfinał w Melbourne, a przed nami jeszcze trzy Szlemy. Co będzie dalej?
Po jednym ćwierćfinale nie powiem, że na pewno będą trzy kolejne. Najpierw Roland Garros. W zeszłym roku przegrałam w Paryżu w I rundzie, więc mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Wimbledon - moim celem minimum jest trzecia-czwarta runda, tak samo w US Open, czyli powtórzenie ostatnich wyników.
Amerykańscy dziennikarze mają swoje dyżurne pytanie o Twoje szczury, to ja spytam na koniec o prawo jazdy. Jak idzie?
Wkuwam testy. W Australii jest ruch lewostronny, więc jeszcze mi się wszystko dodatkowo miesza. Mam kłopot, bo datę egzaminu w Krakowie wyznaczono mi w tym samym czasie, co zaplanowany turniej. I jest taka biurokracja, że raczej nie da się przełożyć. Nie wiem jeszcze, co zrobię.
Cały wywiad w czwartkowej "Gazecie Wyborczej"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz