2008-05-23, ostatnia aktualizacja 2008-05-23 23:54
Argumenty o konieczności ograniczenia dostępu kapitału spekulacyjnego do takich rynków jak żywność czy ropa dają się słyszeć coraz częściej, głównie z ust polityków (którzy mają wrodzoną skłonność do demagogii), ale też rosnącej liczby analityków - napisał na swoim blogu internetowym w portalu Gazeta.pl Michał Słysz, członek zarządu Investors TFI.
ZOBACZ TAKŻE
- Pikapy i terenówki Forda ofiarą drogiej ropy (23-05-08, 20:42)
- 5,50 zł za litr benzyny pod koniec wakacji? To czarny scenariusz (23-05-08, 14:12)
- Ropa mocno w górę (23-05-08, 13:40)
- Politycy do nafciarzy: Gdzie jest wasze sumienie?! (23-05-08, 00:47)
- Nieprawdopodobnie mocne zwyżki na rynku ropy. To jak panika kupujących (22-05-08, 11:22)
- Po wypowiedziach legendarnego inwestora cena ropy ustanowiła nowy rekord (20-05-08, 15:48)
- Bush wzywa państwa arabskie do dywersyfikacji gospodarek zależnych od ropy (18-05-08, 11:02)
- Reklama na eksport - polskie firmy na Ukrainie (16-04-08, 14:55)
Pełny tekst analizy na blogu Michała Słysza w portalu Gazeta.pl.
Niedawno przeczytałem o propozycji amerykańskiego senatora Liebermana, który rozwiązanie problemu wysokich cen ropy i miedzi widzi w ograniczeniu dostępu do rynków surowcowych inwestorom instytucjonalnym.
On i inni zwolennicy ograniczeń argumentują, że wskutek wzrostu wartości aktywów w funduszach handlujących kontraktami na surowce (w ciągu pięciu lat z 13mld USD do 260 mld USD) i liczby funduszy (podwojenie się w ciągu 5 lat) presja popytu z ich strony winduje ceny do poziomów nieuzasadnionych fundamentalnie. Zdają się przy tym zapominać, że poza złotem i srebrem inwestorzy rzadko decydują się na dostawę surowca i nie wpływają w żaden sposób na zwiększenie fizycznego popytu.
Zarzuty stawiane hedge fundom najlepiej ocenić badając zmiany cen surowców, które nie są przedmiotem spekulacji (dla których nie ma jednolitego rynku) i cen surowców, dla których istnieją instrumenty typu exchange-traded futures.
Do celów tej analizy najlepiej nadają się metale przemysłowe jako dość szeroka i zróżnicowana grupa surowców. Do metali nienotowanych na jednolitych rynkach należą m.in. stal, ferrochrom, kobalt, magnez, rod, molibden i wiele innych. Grupę metali notowanych tworzą aluminium, miedź, cynk, nikiel i ołów. Z analizy Franka Holmesa, znanego propagatora inwestowania w surowce wynika, że od początku 2002r. (umownego początku hossy na rynku metali) do początku 2008r., ceny ustalane lokalnie przez kooperujących dostawców i odbiorców, a nie na scentralizowanych giełdach wzrosły o prawie 600%!!!
Dla porównania ceny surowców ustalane na jednolitych rynkach (LME i NYMEX), gdzie udział spekulantów jest istotny, wzrosły o niecałe 250%. Dane za zeszły rok, w którym nastąpił wysyp funduszy surowcowych wynoszą odpowiednio 94% i 26%.
Czego dowodzi to porównanie? Odpowiedź na blogu Michała Słysza z Investors TFI w portalu Gazeta.pl.
Niedawno przeczytałem o propozycji amerykańskiego senatora Liebermana, który rozwiązanie problemu wysokich cen ropy i miedzi widzi w ograniczeniu dostępu do rynków surowcowych inwestorom instytucjonalnym.
On i inni zwolennicy ograniczeń argumentują, że wskutek wzrostu wartości aktywów w funduszach handlujących kontraktami na surowce (w ciągu pięciu lat z 13mld USD do 260 mld USD) i liczby funduszy (podwojenie się w ciągu 5 lat) presja popytu z ich strony winduje ceny do poziomów nieuzasadnionych fundamentalnie. Zdają się przy tym zapominać, że poza złotem i srebrem inwestorzy rzadko decydują się na dostawę surowca i nie wpływają w żaden sposób na zwiększenie fizycznego popytu.
Zarzuty stawiane hedge fundom najlepiej ocenić badając zmiany cen surowców, które nie są przedmiotem spekulacji (dla których nie ma jednolitego rynku) i cen surowców, dla których istnieją instrumenty typu exchange-traded futures.
Do celów tej analizy najlepiej nadają się metale przemysłowe jako dość szeroka i zróżnicowana grupa surowców. Do metali nienotowanych na jednolitych rynkach należą m.in. stal, ferrochrom, kobalt, magnez, rod, molibden i wiele innych. Grupę metali notowanych tworzą aluminium, miedź, cynk, nikiel i ołów. Z analizy Franka Holmesa, znanego propagatora inwestowania w surowce wynika, że od początku 2002r. (umownego początku hossy na rynku metali) do początku 2008r., ceny ustalane lokalnie przez kooperujących dostawców i odbiorców, a nie na scentralizowanych giełdach wzrosły o prawie 600%!!!
Dla porównania ceny surowców ustalane na jednolitych rynkach (LME i NYMEX), gdzie udział spekulantów jest istotny, wzrosły o niecałe 250%. Dane za zeszły rok, w którym nastąpił wysyp funduszy surowcowych wynoszą odpowiednio 94% i 26%.
Czego dowodzi to porównanie? Odpowiedź na blogu Michała Słysza z Investors TFI w portalu Gazeta.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz