Michał Pol, dw
2007-11-07, ostatnia aktualizacja 2007-11-07 15:50
Prezydent Besiktasu Stambuł Yildirim Demirören zapowiedział surowe kary dla swoich zawodników, którzy dopuścili do kompromitującej porażki 0:8 z Liverpoolem. Jak ujawnił dziennikowi "Hurriyet", kilku z nich może nawet stracić pracę
Być tego dnia na Anfield - czytaj blog Michała Pola"Hańba! Sromota! Bezeceństwo!" - tak określiła turecka prasa porażkę Besiktasu na Anfield Road, najwyższą w historii Ligi Mistrzów. "Wycofać Besiktas z Champions League! Lepiej nie mieć w rozgrywkach żadnej drużyny, niż pozwolić na kompromitację Turcji na całym świecie" - zaapelował dziennik "Vatan", który na zdjęciu dorobił piłkarzom czarne opaski ślepców na oczach. Wszyscy zawodnicy Besiktasu otrzymali noty zero, a bramkarz Liverpoolu Pepe Reina znak zapytania, ponieważ ani razu nie musiał interweniować.
Komentator "Hurriyet" napisał, że podczas meczu zamknął oczy i bał się je otworzyć, bo "za każdym razem kiedy to robił, Liverpool zdobywał gola". - Takich jak ja było wielu. Nie wiem, kiedy któryś z nas znów zaryzykuje przeżycie upokorzenia i odważy się obejrzeć jakieś spotkanie z udziałem Besiktasu - dodał. Dziennik "Aksam" nazwał mecz na pierwszej stronie "Nocą wstydu" i wezwał do rezygnacji cały zarząd klubu. "Nigdy więcej nie chcemy oglądać takich widoków" - głosił podpis pod zdjęciem tureckiego bramkarza Hakana Arikana, łkającego na kolanach.
Wszystkie media oczekują "trzęsienia ziemi" w Besiktasie. Trener Ertugrul Saglam na razie nie podał się do dymisji. Na konferencji prasowej po meczu odmówił odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. W krótkim oświadczeniu stwierdził tylko, że "to był frustrujący wieczór dla kibiców, chce ich więc bardzo przeprosić". - Ciężko nam zaakceptować to, co się stało, ale życie toczy się dalej. Zamierzamy wziąć się do ciężkiej pracy, by odbudować zaufanie kibiców - dodał.
Ale prezydent Besiktasu Yildirim Demirören, również bardzo krytykowany w mediach, nie zamierza tak łatwo odpuścić. Zapowiedział na poniedziałek posiedzenie zarządu klubu, na którym rozważona zostanie przyszłość sztabu szkoleniowego i niektórych piłkarzy. - Ta porażka to wstyd dla całego klubu i cień na jego legendzie. To jak cios w twarz. Kary będą surowe. Być może będziemy musieli pożegnać się z tymi zawodnikami, którzy nie kierują się interesem klubu, ale własnym. Rozważymy nawet wystawienie do końca rozgrywek drużyny juniorów - powiedział na łamach "Hurriyet".
"Szkoda, że juniorzy już we wtorek nie zagrali przeciwko Liverpoolowi. Przynajmniej łatwiej byłoby nam zaakceptować ten wynik. Poruszałaby nas niewinność młodych piłkarzy. Martwilibyśmy się o ich przyszłość i marzenia przytrzaśnięte rozczarowaniem. Do przegranych zawodników Besiktasu nie czujemy nic" - napisał dziennik "Milliyet".
Na Wyspach euforia z okazji najwyższego pucharowego zwycięstwa Liverpoolu od 1974 roku znalazła odzwierciedlenie tylko brukowcach. "You are just gr-eight" (jesteście wspaniali) zatytułował relację "The Sun" (gdzie słowo "wspaniali" zostało połączone z "osiem"). Poważne media zwracają uwagę, że za to rekordowe zwycięstwie "The Reds" dostali tylko trzy punkty, a to za mało, żeby dogonić w tabeli FC Porto i Olympique Marsylia. Przy skrajnie złym scenariuszu Liverpool może nie awansować do dalszej rundy nawet w przypadku wygranej z obiema tymi drużynami. - Pożytek z 8:0 jest taki, że przynajmniej rywale będą czuć przed nami respekt - skomentował trener Rafael Benitez.
"Valencia zagrała tchórzliwy futbol" - powiedział szczęśliwy Trond Henriksen po zwycięstwie 2:0 na Estadio Mestalla. Trener skromnego Rosenborga przyznał, że remis wziąłby z pocałowaniem ręki, tymczasem wielki rywal bardzo go rozczarował. - A jeszcze bliżej było 3:0 dla nas niż honorowego gola dla Valencii - dodał. Dla Ronalda Koemana dzień debiutu na ławce trenerskiej Valencii był jednym z najtrudniejszych w karierze trenerskiej. Nie chciał nawet komentować słów Henriksena, pogratulował mu tylko zwycięstwa i powiedział, że awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów jest bardzo daleko. - Obiecujemy wam jedno: będziemy się o niego bić do ostatniej chwili - obiecał kibicom kapitan drużyny David Albelda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz