poniedziałek, 18 sierpnia 2008

LA: Mistrz olimpijski rezygnuje ze startu

Radosław Leniarski, Pekin
2008-08-18, ostatnia aktualizacja 2008-08-18 12:57
Zobacz powiększenie
Liu Xiang przygotowuje się do biegu
Fot. KIM KYUNG-HOON REUTERS

Ogromna wrzawa zgasła nagle. 80 tysięcy kibiców umilkło w jednej chwili, gdy chiński bohater Liu Xiang nie wystartował, aby bronić tytułu mistrza olimpijskiego.

Zobacz powiekszenie
Fot. Greg Baker AP
Sun Haiping - trener Liu Xianga
Zobacz powiekszenie
Fot. Kevin Frayer AP
Liu Xiang opuszcza bieżnię
Zobacz powiekszenie
Fot. David J. Phillip AP
Grymas bólu na twarzy Liu Xianga
Pierwszy protest na igrzyskach: Szwed nie przyjmuje brązowego medalu! »

Miał to być pierwszy, eliminacyjny bieg Xianga na 110 m ppł na igrzyskach. Ale coś było nie tak, jak powinno. Podchodząc na start Xiang lekko kulał. Kiedy inny zawodnik popełnił falstart, Chińczyk już nie wrócił do bloków startowych. Ból kontuzjowanego ścięgna achillesa był zbyt mocny. Płotkarz naciągnął na spuszczoną głowę koszulkę i kulejąc już bardzo wyszedł ze stadionu, na którym miał królować.

Widok i towarzysząca mu cisza były wstrząsające. Operatorzy kamer CCTV chlipali, podobnie jak wielu chińskich dziennikarzy i duża część trybun Ptasiego Gniazda. Na stadionowym telebimie zbliżenie twarzy sportowca zwiększało cierpienie widzów. Ludzie wstawali i kierowali się do wyjścia, mimo, że zawody trwały w najlepsze. Po kilkunastu minutach w Ptasim Gnieździe zostało może połowa widzów. Breaking news przetoczyły się przez wszystkie kanały chińskiej telewizji, choć niepotrzebnie. Szacuje się, że eliminacyjny i finałowy bieg Xianga chciało oglądać około miliarda ludzi.

Dwie godziny później zorganizowano konferencję prasową, transmitowaną na żywo przez centralną telewizję. Przez 45 minut trener Sun Haiping spazmował i nie mógł wymówić słowa. Wspominał jak 12 lat temu namawiał rodzinę Xianga, aby chłopiec wrócił do sportu, czytaj szkolnego internatu odległego od domu. Wcześniej Xianga z uprawiania sportu wykluczył test kośćca, po którym lekarze uznali, że nie urośnie wystarczająco wysoki jak na skok wzwyż, który wtedy uprawiał. Narada rodziców, dziadków, babć, wujów i ciotek trwała całą noc. Sun obiecał, że wychowa Xianga na dobrego człowieka, który nie zawiedzie rodziny. Dziadek, głowa rodziny, uległ - opowiadał Sun i znów wpadał w płacz.

Szef federacji lekkoatletycznej Feng Shuyong trzymał fason i mówił, wyraźnie kierując słowa do załamanego narodu: - Pozwólcie, że powtórzę: Xiang nigdy by się nie wycofał, gdyby ból nie był nie do zniesienia. Zbadało go trzech lekarzy. Ma dwie kontuzje.

Słowa Fenga musiały brzmieć wiarygodnie, aby złagodzić poczucie, że klęska gwiazdy jest porażką chińskich igrzysk.

Xiang był przedwczesnym dzieckiem chińskiego programu olimpijskiego. Już cztery lata temu zdobył złoty medal na igrzyskach w Atenach w konkurencji dotąd opanowanej przez Amerykanów i Europejczyków. - Sukces Xianga dawał miliardowi chińskich obywateli nadzieję, że są wśród nich tacy jak on - mówił na konferencji Feng.

Płotkarz z miejsca stał się ikoną sportu.

Podpisywał milionowe kontrakty reklamowe, a państwo żądało tylko 25 procent daniny. A nawet zgodziło się na kuriozalną reklamę papierosów Baishi, która została wycofana dopiero po proteście organizacji ochrony zdrowia.

W zamian władze żądały postępów i obrony tytułu z Aten. - Wszystko co Liu ma, wszystko czego potrzebował, dało mu państwo - mówi trener Sun, delegat Komunistycznej Partii Chin na zeszłoroczny zjazd. - Dzięki temu, że nasi sportowcy nie mają zmartwień, mogą się skupić na swoich kluczowych funkcjach.

Trener powiedział też, że wszystkie wcześniejsze trofea Xianga - tytuł mistrza olimpijskiego, mistrza świata, rekordzisty świata - będą bez znaczenia, jeśli nie obroni tytułu.

Xiang pracował jak więc stachanowiec. Ale nic za nic. Pojawiły się kontuzje, z którymi walczył sztab medyczny. Płotkarz wycofał się z dwóch planowanych w tym roku zawodów. Czas go gonił, do igrzysk było go coraz mniej. Za mało, aby wyleczyć dobrze nogę.

- Morze ludzi wymaga sukcesu Xianga. Uważają, że inwestują w niego. Porażki nie są wybaczane. Tylko i wyłącznie dla niego dla niego przyjdzie na stadion premier i 90 tysięcy ludzi - mówił mi niedawno Colin Jackson, znakomity płotkarz brytyjski.

Agencje prasowe cytują rozczarowanych widzów, którzy przyjechali z odległych prowincji dla Xianga. Wietrzą strach przed sprostaniem wyzwaniu. W Chinach każde dziecko wie, że najgoźniejszym przeciwnikiem i wielkim faworytem jest Kubańczyk Dayron Robles, rekordzista świata. Wolontariuszka w centrum prasowym, gdzie kilkadziesiąt osób w ciszy oglądało co się dzieje na stadionie powiedziała: - Jestem zawiedziona. Chyba załamał się pod presją. Kontuzja to wymówka.

Brak komentarzy: