Rozmawiali w Pekinie Jakub Ciastoń i Radosław Leniarski
2008-08-17, ostatnia aktualizacja 2008-08-18 17:20
- Jego technika nie jest idealna, chodzi na te same zajęcia co koledzy z Uniwersytetu Michigan. Bijąc w Pekinie rekordy, nie korzystał z kosmicznych kostiumów - opowiada wysłannikom Sport.pl w Pekinie jeden z najlepszych polskich pływaków, równocześnie trener pływania w USA Bartosz Kizierowski.
ZOBACZ TAKŻE
- Diwa skoków do wody rozgrzeszona (17-08-08, 17:52)
- Niedziela była dla nas! Starty Polaków w pigułce (17-08-08, 16:19)
- Ziółkowski siódmy w rzucie młotem (17-08-08, 15:01)
- Kołecki wicemistrzem olimpijskim w podnoszeniu ciężarów (17-08-08, 14:37)
- Złoto dla Dementiewej (17-08-08, 11:29)
- Złota czwórka podwójna, srebrna czwórka wagi lekkiej (17-08-08, 10:17)
Ujawnione zdjęcia z fenomenalnego wyścigu Phelpsa »
Jakub Ciastoń, Radosław Leniarski: Dlaczego Phelps jest najlepszym pływakiem świata?
Bartosz Kizierowski, rekordzista Polski, były mistrz Europy, srebrny medalista mistrzostw świata w 2005 roku, trener pływania w USA i Hiszpanii: Po pierwsze, ma niesamowite warunki fizyczne. Dosyć krótkie nogi, długi tułów, nie ma wystającego, dużego tyłka. Jego mięśnie są długie, smukłe i dzięki temu bardzo opływowe. Patrząc z boku na idealnego pływaka, powinno się widzieć płaską deskę. Nie ma prostego przełożenia, że im większe mięśnie, tym lepiej, bo wszystko, co stawia opór, spowalnia pływaka.
Krótkie nogi mają aż tak duże znaczenie?
- Nie tyle nogi, co proporcja między nimi a tułowiem. To jest jak z łódką. Im ma dłuższy kadłub, tym jest szybsza i lepiej tnie wodę. Phelps w basenie zmienia się właśnie w taką łódkę.
Nie ma innych pływaków, którzy mieliby takie proporcje?
- Natalie Coughlin, mistrzyni olimpijska stylem grzbietowym, też ma krótkie nogi i długi tułów. Firma Speedo początkowo robiła nowe kostiumy właśnie dla tej dwójki. Phelps był chyba pierwszym, który je testował. Dochodziło do śmiesznych sytuacji, gdy ktoś inny próbował założyć kostium. Okazywało się, że nie pasował, bo nogawki były za krótkie, a góra za duża.
Praca trenerów w USA polega teraz w 90 proc. na selekcji zawodników pod tym kątem. Kiedy Phelps zaczął odnosić sukcesy i stało się jasne, że budowa jego ciała mu pomaga, też zaczęliśmy na to zwracać uwagę z trenerem Mikiem Bottomem, selekcjonując pływaków do kadry w Berkeley. Jasne, ważne są też wzrost, wydolność i szybkość, ale coraz częściej patrzyliśmy też na proporcje. Robi tak teraz wielu trenerów. Każdy szuka nowego Phelpsa.
Jakie znaczenie mają kosmiczne stroje Speedo?
- Najważniejsze w nich nie jest to, że woda się po nich ślizga. Kluczowe jest polepszenie opływu pływaka poprzez ucisk na ciało w kluczowych miejscach. Kostium kształtuje idealną sylwetkę. Duży i napakowany pływak mimo siły i wytrzymałości zawsze będzie stawiał w wodzie większy upór niż zawodnik wciśnięty w kostium. Chodzi też o to, że Speedo wprowadziło specjalne naklejki, które działają trochę jak pianka stosowana w triatlonie. Stroje położone na wodzie przestały tonąć.
To nie jest zabronione?
- Było, ale Speedo ma dużą siłę przebicia. Ich kostiumy przeszły testy międzynarodowej federacji. Osobiście jestem tym oburzony. Do tej pory wszystkie kostiumy były podobne, teraz kilka reprezentacji ma dużą przewagę. Nie wszyscy mogą je mieć, bo przecież nie z każdym Speedo podpisze kontrakt. Poza tym kostium kosztuje 800 dolarów, a starcza na cztery wyścigi, potem nie trzyma już tak dobrze sylwetki.
Polacy nie mogą ich mieć?
- Nasza kadra ma kontrakt z Dianą. Gdy podpisywano umowę, nikt nie podejrzewał, że jedna firma pójdzie tak bardzo do przodu.
Mówił pan, że Phelps testował jako pierwszy kosmiczne stroje, ale to nie w nich bił rekordy w Pekinie!
- Bo okazało się, że ich nie potrzebuje. Właśnie dzięki budowie ciała. Jest idealnie ukształtowany. On się urodził, tak jakby już miał ten kostium na sobie. Być może czasami zakłada go na treningach. W kostiumie można bowiem pływać nawet w dużym zmęczeniu i poprawiać wydolność. Nowe stroje zmieniły pływanie. Teraz, gdy słyszymy o rekordzie świata, trzeba spytać: "Ale w jakim kostiumie?". Rekordy Popowa, który pływał w spodenkach, to już przeszłość. W opracowywaniu kostiumów pomagała NASA, na basenie były kamery. Każdy ruch Phelpsa w wodzie jest filmowany. Amerykanie mają naszpikowane elektroniką specjalne studio, gdzie potem wszystko analizują.
Co wiadomo o fizjologii Phelpsa?
- Niewiele. Dwa razy w roku jeździ na zgrupowania do Colorado Spings, żeby zwiększyć wytrzymałość w warunkach wysokogórskich. W USA oficjalnie mówi się, że pływacy nie stosują odżywek, ale bez nich nie mógłby być tak wytrenowany, więc na pewno bierze je na własną rękę. Ale żeby było jasne, nie sądzę, żeby brał cokolwiek nielegalnego.
W USA znane są jakieś bardziej szczegółowe dane, jeśli chodzi o jego wydolność, np. odporność na zakwaszanie, co jest konikiem polskich trenerów?
- Znów niewiele da się powiedzieć. Od kilku lat zajmuje się Phelpsem lekarz z Litwy Genadijus Sokolovas, którego widywałem na zgrupowaniach w Kolorado. To naukowiec, trochę zwariowany typ. On wie o Phelpsie wszystko, ale swoją wiedzą z nikim się nie dzieli.
Amerykanie stosują kanały hydrodynamiczne?
- Stosują. To rynna długa na trzy metry i szeroka na dwa tory. Trener może dzięki niej oceniać sylwetkę i korygować technikę. Służy też do szukania idealnego ułożenia ciała. Ale taki kanał mamy też w Polsce. Jest w Spale. Widziałem na własne oczy, choć nie wiem, czy ciągle się z niego korzysta. To był stary model, robił za duże fale.
Wszystko w amerykańskiej kadrze jest podporządkowane Phelpsowi?
- W USA nie ma pojęcia "amerykańskie pływanie", bo nie ma centralnego szkolenia. Phelps nie jeździ więc z kadrą na zgrupowania, jak to się odbywa u nas, i nie realizuje jednego centralnego planu. Trenuje w kilkuosobowej grupie na swoim uniwersytecie w Michigan. To nie jest tak, że wokół Phelpsa jest zbudowany jakiś kosmiczny sztab. Chodzi na te same zajęcia co inni pływacy.
Technicznie jest doskonały?
- Okazuje się, że nie. Trenerzy są w stanie wyłapać kilka rzeczy, które mógłby poprawić. Żabką pływa najlepiej, ale już w delfinie i grzbiecie nie jest idealnie, a w kraulu Phelps pływa po prostu nierytmicznie. Ma trochę koślawy styl, ruchowi ręki daleko jest do ideału.
Dlaczego nikt tego nie skoryguje?
- Trenerzy sprawdzali, co by się stało, gdyby pływał poprawnie. Okazało się jednak, że nie ma żadnej różnicy w czasie albo jest trochę gorzej. Są przypadki, gdy zawodnik robi coś źle technicznie, ale to pomaga mu szybciej pływać. Często nie warto tego korygować, bo może przynieść więcej szkody. Phelps być może pływa koślawo ze względu na jakąś cechę wrodzoną, np. minimalnie inne ustawienie barków, większe łopatki. Nauczył się w młodości złego nawyku, ale teraz nie ma sensu tego zmieniać. Trenerzy odpuścili i, jak widać, słusznie.
Amerykanie robią też inne nawroty. Znacznie dłużej są pod wodą. Phelps potrafi się wynurzyć trzy metry przed wszystkimi.
- Tego został już nauczony. Amerykanie i Australijczycy ćwiczą głębsze nawroty od dwóch lat. Pływanie pod wodą zostało ograniczone tylko do 15 metrów. Z prostej przyczyny - pod wodą płynie się szybciej niż na powierzchni. Na igrzyskach w Seulu sprinterzy potrafili płynąć pod powierzchnią nawet 40 m! Amerykanie starają się po prostu to wykorzystać. Im głębszy nawrót, tym szybciej możesz się potem wynurzyć.
Paweł Korzeniowski mówił, że on nie może robić takich nawrotów, bo ma za małą pojemność płuc.
- To ma minimalne znaczenie. Może w 10 proc. przypadków powoduje ograniczenia. Takie nawroty trzeba po prostu wytrenować i Phelps opanował je do perfekcji. Ale pływanie pod wodą jest znacznie trudniejsze technicznie niż na powierzchni. Żeby było optymalne, trzeba kontrolować wszystkie mięśnie brzucha, pleców i klatki piersiowej. Napiąć bicepsy jest łatwo, ale malutki mięsień na brzuchu już trudniej.
W siedmiu z ośmiu startów na igrzyskach Phelps bił rekordy świata.
- Właśnie to jest najbardziej niesamowite. Koledzy z grupy Phelpsa w Michigan, którzy z nim trenują, to też klasa światowa, ale nie robią takich postępów. Phelps 16 miesięcy temu na MŚ pobił rekord na 200 m kraulem. Teraz, w Pekinie, poprawił go o ponad sekundę! Jak to robi? Nie mam pojęcia.
Zdobył osiem medali na kilku dystansach, w różnych stylach. Jak może przygotować się do tylu konkurencji naraz?
- Kolejny fenomen. W pływaniu jest przecież niesamowita specjalizacja. Wydawało się, że rekordy są wyśrubowane do granic. Większość zawodników jest w stanie wyćwiczyć na najwyższym poziomie dwie-trzy konkurencje. Milorad Cavić od lat pływa 100 m delfinem, ale i tak minimalnie przegrał z Phelpsem, który ten dystans wziął w zasadzie z marszu. Phelps trenuje i startuje jednocześnie na 100 i 200 delfinem, 100 i 200 kraulem, 200 zmiennym, 400 zmiennym. To niesamowita gama konkurencji. To budzi największy podziw.
To w zasadzie różne dyscypliny sportu?
- Wydaje się, że facet wskakuje do basenu i płynie. Ale do każdego startu trzeba się inaczej przygotować. Decydują inne detale, zmienia się technika. Różnica między sprintem na 100 m, a wyścigiem na 400 m stylem zmiennym jest taka, jak między biegiem na setkę i chodem na 20 km. To są dwa różne światy, inne systemy energetyczne, kompletnie inna praca organizmu. Nie ma drugiego sportowca, który byłby w stanie tak pływać. Pamiętajmy też, że nie jesteśmy w roku 1972, gdy Mark Spitz z wąsem pod nosem zdobywał siedem złotych medali. Teraz pływanie jest na kosmicznym poziomie. Nie umiem wytłumaczyć fenomenu Phelpsa. Facet urodził się stworzony do pływania. Był zawsze dobrze prowadzony przez trenerów. Jest ambitny, ma silną psychikę. To jest pływacki wzór dla następnych pokoleń. Teraz, jeśli chcesz być najlepszy, musisz zmierzyć się z rekordami Phelpsa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz