(Daily Telegraph/16.02.2008, godz. 08:07) |
Moskwa to najdroższe miasto świata. Taksówka z lotniska Domodiedowo do Kremla kosztuje 170 dolarów. Za metr kwadratowy apartamentu w dobrym punkcie trzeba zapłacić 30 tysięcy dolarów, czyli drożej niż w Londynie. Ale zza owego rozpasanego przepychu wyziera brzydkie oblicze degrengolady. |
W Moskwie żyje 150 tysięcy dolarowych milionerów, jeśli wziąć pod uwagę wartość ich mieszkań – mówi Sergiej Połonski, magnat finansowy z Mirax Group. Ceny potrafią wzrosnąć dwukrotnie w ciągu roku. Mieszkania z czasów carskich kosztują od trzech do czterech milionów dolarów. Nawet na bolszewickie budownictwo jest wielki popyt.
To jest przekleństwo posiadania bogactwa zasobów naturalnych, "holenderska choroba" zżerająca konkurencyjne podstawy gospodarki i hodująca kulturę pasożytniczą. Rosyjscy naukowcy, inżynierowie i informatycy z pewnością wzbogacą ten kraj, ale najpierw musi on przezwyciężyć toksyczne skutki ceny ropy wynoszącej 90 dolarów za baryłkę.
– Nie stać nas już na kupowanie rosyjskiego sprzętu – mówi Jewgienij Iwanow, szef Polius Gold. – Ceny są tu o 50 procent wyższe niż za granicą, dlatego musimy łamać naszą sztywną zasadę i kupować maszyny produkowane w innych krajach. To złe wieści dla rosyjskich firm. Uderzają w nas wysokie ceny. To przygnębiające. Nie ma infrastruktury, elektryczności, dróg. Prąd kosztuje dwa razy tyle co na Alasce i w Kanadzie. Mamy do czynienia z sowiecką biurokracją wydającą rozporządzenia, które doprowadzają człowieka do płaczu – mówi Iwanow.
Rząd ogłosił alarm w dziedzinie infrastruktury. Rosja dotarła do granic trwałego wzrostu, jaki można było osiągnąć na obecnych chwiejnych podstawach. Od 1988 roku Chiny zbudowały 40 tysięcy kilometrów autostrad, Rosja kilkaset. Prezydent Władimir Putin nakazał realizację siedmioletniego planu budowy portów, dróg i elektrowni kosztem biliona dolarów. Każdego roku ma powstawać około 4000 kilometrów dróg, poczynając od trasy szybkiego ruchu w Sankt Petersburgu i autostrady do Helsinek za trzy miliardy dolarów. W pierwszym przetargu walczą Bouygues i Bechtel.
Około 200 miliardów dolarów ma pochodzić z kiesy państwowej, reszta od firm i banków. Będzie to największe w świecie przedsięwzięcie budowlane poza granicami Chin. Minister finansów Aleksiej Kudrin poinformował, że na samą kolej potrzeba będzie do 2030 roku 440 miliardów dolarów. – Gotowi jesteśmy zagwarantować inwestorom zagranicznym wysoką stopę zwrotu – obiecuje.
Dlatego do Moskwy przybywają brygady ludzi w prążkowanych garniturach i z laptopami. Kiedy lecę tam liniami British Airways z Londynu, nie widzę w samolocie żadnych turystów. Dwie trzecie pasażerów zajmuje, co znamienne, klasę biznes.
Rozporządzenie w sprawie infrastruktury pojawiło się za późno. Gospodarka już jest przegrzana. Inflacja wynosi 12 procent, pomimo kontroli cen żywności na sowiecką modłę. Ceny produkcji wzrosły o 25 procent.
– Rząd musi zdusić inflację, nie ma innego sposobu – mówi Andrew Bosomworth, szef na Europę funduszu obligacji PIMCO. – Stopy procentowe (7 proc.) są w realnym ujęciu ujemne. To zachęca do zaciągania pożyczek w nieskończoność.
Sprzedaż samochodów wzrosła w zeszłym roku o 67 procent i wyniosła 53 miliardy dolarów. Sądząc na oko, są to głównie importowane audi i renault. Nadwyżka w rachunku bieżącym bilansu płatniczego zmaleje w tym roku do 2,6 procent PKB, a dwa lata temu wynosiła 9,5 procent. Naftowa bonanza przesiąka do centrów handlowych. – Sądzimy, że nadwyżka w handlu zagranicznym zniknie przed końcem 2009 roku – uważa Danske Bank.
Grozi też spadek cen ropy, gazu i metali, znajdujących się w pobliżu swych historycznych maksimów.- Rosja wykazuje wszelkie objawy "holenderskiej choroby" – napisał w raporcie Bank Światowy. – Firmy w dużym stopniu wyczerpały już rezerwy produkcyjne, z których korzystały po kryzysie z 1998 roku.
Przypomina to późną fazę boomu naftowego lat 70. kiedy to Meksykanom zdawało się, że potrafią chodzić po wodzie. Finał nie był szczęśliwy.
Osiemdziesiąt centów z każdego dolara powyżej 27 dolarów za baryłkę otrzymuje państwo. Wpływy z nośników energii dają 48 procent budżetu. Ale nadwyżka budżetowa stopniała o połowę w ciągu dwóch lat. W planach jest też dofinansowanie emerytów, od dawna cierpiących biedę. To zrozumiałe, ale tak właśnie popełnia się błędy w skali makroekonomicznej.
Minister Kudrin musi redukować liczby podobnie jak jego angielski odpowiednik, Alistair Darling. Nadwyżka w budżecie za rok 2007 wyniesie 2,8 procent, a nie 4,8, jak się spodziewano. Jeśli klub amerykańsko-brytyjski i recesja w Japonii zbiją ceny ropy do 50 dolarów, Rosję czekają poważne kłopoty.
Były premier Jegor Gajdar twierdzi, że tym razem Rosja jest przygotowana. – Katastrofy nie będzie – mówi. – Damy sobie radę, bo zgromadziliśmy rezerwy.
Być może, ale rynki kredytowe węszą w Rosji kryzys. Nawet Gazprom nie cieszy się takim zaufaniem rynków finansowych jak niegdyś. - Roczną pulę obligacji sprzedano już w październiku – zauważa Commerzbank.
Naftowy fundusz stabilizacyjny miał uchronić kraj przed tą groźbą, trzymając przychody z ropy z dala od krajowej gospodarki. To na pewno pomoże. Sytuacja z 1998 roku nie powtórzy się. Rosja spłaciła swoje zagraniczne długi. Fundusz naftowy (157 mld dolarów) i rezerwy za granicą (470 mld dolarów) wystarczą, by zażegnać każdy kryzys prócz jakiegoś kataklizmu finansowego.
Ale jak przekonała się Japonia w latach 90., posiadanie ogromnych rezerw nie ratuje przed kłopotami. Pozwala jedynie rządowi grać na zwłokę. Jeśli ceny ropy będą ciągle rosły, Rosja może, jak prognozują niektórzy, w ciągu 10 lat przegonić Niemcy i USA w dochodzie na głowę. To jednak raczej pobożne życzenia.
Jak mówi znane powiedzenie: Rosja nigdy nie jest ani tak słaba, ani tak mocna, na jaką wygląda.
Ambrose Evans-Pritchard
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz