W Kosowie zaczęła się wczoraj wielka fiesta przed niedzielnym ogłoszeniem niepodległości
ZOBACZ TAKŻE
- Prof. Adam Rotfeld dla "Gazety": Niepodległość trochę nielegalna, ale nieuchronna (16-02-08, 00:00)
- Godziny od niepodległości Kosowa (16-02-08, 00:00)
- Warszawa szybko uzna niepodległą Prisztinę (15-02-08, 00:00)
- W Kosowie będzie dwuwładza (13-02-08, 00:00)
- W Kosowie będą dwie władze (13-02-08, 00:00)
- Targi o Kosowo na finiszu (26-01-08, 00:00)
- Kosowo: Jest termin niepodległości? (23-01-08, 00:00)
- KOSOWO. Bojownik premierem (09-01-08, 21:49)
- Serbia przeżyje bez Kosowa (27-12-07, 16:42)
SERWISY
Ulice Prisztiny i albańskiej części Mitrovicy od piątkowego popołudnia mają barwy czerwono-czarne. Prawie na każdym sklepie, taksówce i prywatnym samochodzie powiewa flaga z albańskim czarnym dwugłowym orłem. Młodzi Albańczycy jeżdżą samochodami, wymachując ogromnymi sztandarami. Skandują tylko jedno hasło: "Pavarësi!" (Niepodległość!). Tak dwumilionowe Kosowo szykuje się na niedzielę, gdy liderzy kosowskich Albańczyków mają ogłosić oderwanie się od Serbii. W Europie powstanie nowe państwo.
Do stolicy ściągają też z Europy kosowscy emigranci. Arben z Norwegii, gdy tylko dowiedział się, że 17 lutego jego rodzinny region najpewniej ogłosi niepodległość, od razu kupił bilet na samolot do Prisztiny. - Wyjechaliśmy z Kosowa w 1990 roku, gdy miałem 11 lat. Ojciec działał wtedy w Demokratycznej Lidze Kosowa (partia zmarłego prezydenta Kosowa Ibrahima Rugovy). Z powodu serbskich represji nie miał pracy, a my nie mieliśmy z czego żyć. Mam nadzieję, że teraz Kosowo wreszcie zacznie się rozwijać ekonomicznie, a ja będę mógł tu zostać - opowiada.
W Serbach, których zostało w regionie ok. 100-200 tys., narasta strach. Nie chcą być rządzeni przez Albańczyków. Wczoraj zapowiedzieli, że utworzą własny parlament, do którego wybory odbędą się w czasie majowych wyborów samorządowych w Serbii.
Belgrad apeluje, by po ogłoszeniu niepodległości przez Prisztinę zostali w domach. Obiecuje im pomoc i zapowiada, że podobnie jak Rosja i Chiny nie uzna niepodległości Kosowa.
Współżycie dwóch narodów w Kosowie wygląda tak jak w Mitrovicy, mieście, w którym Serbów i Albańczyków oddziela od siebie most na rzece Ibar. W północnej, serbskiej części płaci się dinarami, chodzi do cerkwi i pisze cyrylicą. W południowej, albańskiej - rachunki wystawia się w euro, a pięć razy dziennie słychać muezinów wzywających na modlitwy w meczecie. Z jednej do drugiej części niemal nikt nie przechodzi, a granicznego mostu pilnują siły KFOR.
- Jak możemy tu razem żyć, kiedy Albańczycy rzucają granaty na nasze klasztory, zdemolowali dziesiątki cmentarzy i nas nienawidzą? - pyta 28-letni Mirko. W serbskiej części Mitrovicy w piątek było jednak bardzo spokojnie. Z ulic znikły nawet hasła: "Rosjo, pomóż!", które wisiały tu od miesięcy.
Nadzór na powstawaniem nowego państwa przejmie misja Unii Europejskiej, która wyśle do Kosowa prawie 2 tys. unijnych policjantów, prawników i urzędników. W Prisztinie na murach widać liczne graffiti przeciwko misji, ale wielu Albańczyków uważa, że misja jest potrzebna.
Niepodległością Kosowa żyją całe Bałkany. Władze Bośni i Hercegowiny od dawna mają problem z mieszkającymi tam Serbami, którzy grożą, że po ogłoszeniu niepodległości przez Kosowo przeprowadzą referendum i się odłączą. Macedonia boi się tego, jak zachowa się stanowiąca jedną czwartą ludności kraju mniejszość albańska skupiona w rejonie miasta Tetovo, przy granicy z Kosowem.
- Ogłoszenie niepodległości przez Kosowo może nie będzie w pełni legalne z punktu widzenia prawa narodowego, ale inne rozwiązanie byłoby jeszcze gorsze - komentuje dla "Gazety" b. minister spraw zagranicznych Adam Rotfeld.
Według naszych informacji Polska będzie jednym z pierwszych krajów, które uznają niepodległość nowego państwa.
Do stolicy ściągają też z Europy kosowscy emigranci. Arben z Norwegii, gdy tylko dowiedział się, że 17 lutego jego rodzinny region najpewniej ogłosi niepodległość, od razu kupił bilet na samolot do Prisztiny. - Wyjechaliśmy z Kosowa w 1990 roku, gdy miałem 11 lat. Ojciec działał wtedy w Demokratycznej Lidze Kosowa (partia zmarłego prezydenta Kosowa Ibrahima Rugovy). Z powodu serbskich represji nie miał pracy, a my nie mieliśmy z czego żyć. Mam nadzieję, że teraz Kosowo wreszcie zacznie się rozwijać ekonomicznie, a ja będę mógł tu zostać - opowiada.
W Serbach, których zostało w regionie ok. 100-200 tys., narasta strach. Nie chcą być rządzeni przez Albańczyków. Wczoraj zapowiedzieli, że utworzą własny parlament, do którego wybory odbędą się w czasie majowych wyborów samorządowych w Serbii.
Belgrad apeluje, by po ogłoszeniu niepodległości przez Prisztinę zostali w domach. Obiecuje im pomoc i zapowiada, że podobnie jak Rosja i Chiny nie uzna niepodległości Kosowa.
Współżycie dwóch narodów w Kosowie wygląda tak jak w Mitrovicy, mieście, w którym Serbów i Albańczyków oddziela od siebie most na rzece Ibar. W północnej, serbskiej części płaci się dinarami, chodzi do cerkwi i pisze cyrylicą. W południowej, albańskiej - rachunki wystawia się w euro, a pięć razy dziennie słychać muezinów wzywających na modlitwy w meczecie. Z jednej do drugiej części niemal nikt nie przechodzi, a granicznego mostu pilnują siły KFOR.
- Jak możemy tu razem żyć, kiedy Albańczycy rzucają granaty na nasze klasztory, zdemolowali dziesiątki cmentarzy i nas nienawidzą? - pyta 28-letni Mirko. W serbskiej części Mitrovicy w piątek było jednak bardzo spokojnie. Z ulic znikły nawet hasła: "Rosjo, pomóż!", które wisiały tu od miesięcy.
Nadzór na powstawaniem nowego państwa przejmie misja Unii Europejskiej, która wyśle do Kosowa prawie 2 tys. unijnych policjantów, prawników i urzędników. W Prisztinie na murach widać liczne graffiti przeciwko misji, ale wielu Albańczyków uważa, że misja jest potrzebna.
Niepodległością Kosowa żyją całe Bałkany. Władze Bośni i Hercegowiny od dawna mają problem z mieszkającymi tam Serbami, którzy grożą, że po ogłoszeniu niepodległości przez Kosowo przeprowadzą referendum i się odłączą. Macedonia boi się tego, jak zachowa się stanowiąca jedną czwartą ludności kraju mniejszość albańska skupiona w rejonie miasta Tetovo, przy granicy z Kosowem.
- Ogłoszenie niepodległości przez Kosowo może nie będzie w pełni legalne z punktu widzenia prawa narodowego, ale inne rozwiązanie byłoby jeszcze gorsze - komentuje dla "Gazety" b. minister spraw zagranicznych Adam Rotfeld.
Według naszych informacji Polska będzie jednym z pierwszych krajów, które uznają niepodległość nowego państwa.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz