Dziś pierwsze mecze 1/8 finału. Liverpool gra z Interem, Romaz Realem, Olympiakos z Chelsea, Liverpool z Interem Mediolan.
ZOBACZ TAKŻE
- Kto najbardziej pragnie Ligi Mistrzów (19-02-08, 16:00)
- Barceloński Sport: Boruc to nie światowy top (19-02-08, 16:40)
- Polski rekord w Lidze Mistrzów (19-02-08, 12:57)
- "Boruc - chuligan między słupkami" (19-02-08, 07:55)
- Dziś Żewłakow kontra Chelsea. "Anelki nie znam" (18-02-08, 23:00)
- Robinho nie zagra z Romą (11-02-08, 20:04)
"Boruc - chuligan między słupkami"
Mecz Liverpoolu z Interem to pierwszy akt wielkiego włosko-angielskiego starcia, którego dopełnieniem będzie środowy hit Arsenalu z broniącym Pucharu Europy Milanem. Wszystko przemawia za Interem. Drużyna Roberto Manciniego pewnie zmierza do mistrzostwa Włoch, nie przegrała ani jednego z 23 ligowych spotkań.
Uważaj, Liverpoolu!
Na Anfield przyjeżdża najmocniejszy Inter od 20 lat - ostrzega więc Anglików dwukrotny trener mistrza Włoch Roy Hodgson prowadzący obecnie Fulham. Inter ma trenera pracującego w komfortowych warunkach i szeroką kadrę świetnych piłkarzy, bardzo ze sobą zgranych.
- Jeśli trener Liverpoolu Rafael Benitez chce powstrzymać Inter, nie może skupić się tylko na powstrzymaniu Ibrahimovicia, bo to nie wystarczy - mówi Hodgson. Jego zdaniem groźniejszy w obecnej formie jest Julio Cruz, najbardziej niedoceniony napastnik w Europie. W 19 meczach Argentyńczyk zdobył 15 bramek.
Nastroje w Liverpoolu są skrajnie odmienne. Fani "The Reds" już wiedzą, że na pierwsze mistrzostwo Anglii od 1990 roku przyjdzie im jeszcze poczekać. A przecież po letnich rekordowych wzmocnieniach za prawie 70 mln funtów (przyszli Fernando Torres, Ryan Babel) to właśnie tytuł miał być celem numer 1. Jednak jego drużyna zaprzepaściła szanse jeszcze w grudniu. W dodatku tak świetnie spisujący się w Lidze Mistrzów liverpoolczycy (dwa finały w ostatnich trzech latach) tym razem musieli drżeć o awans do ostatnich sekund ostatniej kolejki.
Stadion na Anfield Road dawno przestał być niezdobytą twierdzą. Choćby w ostatni weekend 42 tysiące fanów "The Reds" ze zdumieniem patrzyło, jak ich drużynę eliminuje z Pucharu Anglii drugoligowe Barnsley. W tej sytuacji Liga Mistrzów to ostatnie trofeum, jakie Benitez mógłby wywalczyć w tym sezonie. Bez niego nie ma co marzyć o pracy na Anfield w przyszłym sezonie.
Benitez jest w dużej mierze sam sobie winien, ponieważ nieustannie rotuje składem. W spotkaniu z Barnsley postawił w bramce niedoświadczonego Francuza Charlesa Itandje, wysyłając na trybuny Pepe Reinę, choć ten nie jest zmęczony. Dołączył tam do Torresa, którego Benitez oszczędzał na Inter. Podobnie jak kapitana Stevena Gerrarda, który zaczął spotkanie na ławce.
To właśnie od formy Torresa będzie dziś wiele zależeć. Liverpool zdobył najwięcej goli w fazie grupowej Ligi Mistrzów (18), ale zdobywał je tylko wtedy, kiedy Hiszpan był na boisku (7:0 z Besiktasem, 4:0 z OM czy 4:1 z FC Porto).
Jedyne, co przemawia za Liverpoolem, a przeciwko Interowi, to doświadczenie w Lidze Mistrzów. Mediolańczycy nie potrafią zatriumfować w Europie od 43 lat! Już w ubiegłym sezonie mieli potencjał, żeby odnieść sukces, ale ich przygoda z Champions League skończyła się w 1/8 finału bijatyką z piłkarzami Valencii, dyskwalifikacjami i odpadnięciem z rozgrywek.
Capello: Romie w głowie tylko Real
Choć Roma jest wiceliderem Serie A, jej gra zupełnie nie zachwyca. Nie chodzi tylko o dwie porażki w trzech ostatnich meczach, prestiżową 0:1 z Juventusem i kompromitujące 0:3 ze Sieną, ale ich styl. Piłkarze trenera Spalettiego grali słabo, a najgorzej z nich lider i symbol rzymskiego klubu Francesco Totti, który mimo 12 goli w sezonie w ostatnich kolejkach jest cieniem zdobywcy "Złotego buta" z poprzedniego sezonu. Trener nie ma go kim zastąpić, bo Mirko Vucinić, który błysnął kilka razy w rundzie jesiennej, naciągnął mięsień uda.
Morale drużyny jest równie fatalne jak wyniki. Podczas sobotniego treningu Christian Panucci i Alberto Aquilani rzucili się na siebie z pięściami. Rzymianom dodaje nadziei jedynie to, że w siedmiu ostatnich meczach na własnym stadionie nie stracili gola. Tymczasem Real podczas jesiennej wizyty w Rzymie zremisował 2:2 z Lazio, które w tym sezonie spisuje się wyjątkowo słabo.
Jeszcze miesiąc temu "Królewscy" byliby absolutnym faworytem rywalizacji z Romą. Pobili rekord ligi hiszpańskiej, wygrywając 18 z pierwszych 24 meczów. Potrafili pokonać wszystkich najgroźniejszych rywali do tytułu - Barcelonę na Camp Nou, Valencię na Mestalla, Villarreal na El Madrigal i Atletico Madryt na Vincente Calderon. W niezwykle wysokiej formie od lat znalazł się Raul, skutecznie grał Ruud van Nistelrooy. Do roli kluczowego zawodnika, potrafiącego przesądzić losy meczu, dorósł Robinho, a raz na jakiś czas błysnął kupiony z Ajaksu Wesley Sneider (Brazylijczyka i Holendra zabraknie jednak we wtorkowym meczu z powodu kontuzji, podobnie jak obrońców Pepe, Heinzego i Metzeldera). Wydawało się, że tytuł mistrza Hiszpanii mają już w kieszeni.
Dwa tygodnie temu coś zacięło się jednak w maszynce do wygrywania. Najpierw "Królewscy" przegrali 1:2 z beniaminkiem z Almerii. Szybko się otrząsnęli, gromiąc w następnej kolejce Valladolid 7:0. Ale w miniony weekend przegrali z walczącym o utrzymanie Betisem Sewilla 1:2. - Jestem spokojny o mecz w Rzymie, bo rywal jest o niebo większy niż Betis. A jedyne, czego nam zabrakło w przegranym spotkaniu, to motywacja. W meczu z Romą jej nie zabraknie, bo to prawdziwe wyzwanie - mówi trener Bernd Schuster.
- Piłkarze Romy od miesiąca mają w głowach tylko mecz z Realem, dlatego tak zawodzą w Serie A. Stać ich na pokonanie Hiszpanów. Powinni tylko za wszelką cenę nie dać sobie wbić gola w Rzymie. Żadnych huraganowych ataków, bo Real ma szybkich piłkarzy i potrafi świetnie kontrować - twierdzi Fabio Capello, który doprowadził obie drużyny do mistrzostw kraju.
Dudek i inne gwiazdy trenują przed 1/8 finału Ligi Mistrzów - zdjęcia
Relacje na żywo w nSporcie
Skróty o 23.30 w TVP 2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz