środa, 20 lutego 2008

Kosowo wybiera orła

Agnieszka Skieterska, Prisztina
2008-02-20, ostatnia aktualizacja 2008-02-19 21:27

Rząd w Prisztinie uchwalił nową niebieską flagę państwa, ale bliska sercu większości mieszkańców jest ta albańska - czerwona z dwugłowym czarnym orłem

Zobacz powiekszenie
Fot. Visar Kryeziu AP
Flaga albańska - czerwona z dwugłowym czarnym orłem
SERWISY
Flaga dla Albańczyków, zwłaszcza tych z Kosowa, ma szczególne znaczenie. To z nią do boju ruszał Skanderbeg, XV-wieczny wódz, który zjednoczył ich ziemie i proklamował niepodległość księstwa albańskiego.

Gdy współczesne Kosowo na dobre prowadziło już batalię o oderwanie się od Jugosławii, w 2000 r. ówczesny prezydent Ibrahim Rugova zaproponował tzw. flagę Dardanii (starożytna nazwa Kosowa), nieznacznie inną od albańskiej. Używał jej w czasie oficjalnych spotkań. Kosowscy Albańczycy odebrali to jednak jako zdradę świętości. Nie chodziło tylko o flagę, ale też o Wielką Albanię, która śniła się wówczas wielu walczącym o niepodległość.

Przez ostatnie lata wiele się zmieniło. W ostatnią niedzielę, po ogłoszeniu niepodległości, posłowie jednogłośnie zaakceptowali nowy sztandar, zupełnie do albańskiego niepodobny. Flaga przedstawia mapę Kosowa na niebieskim tle i sześć gwiazdek symbolizujących narody nowego kraju.

- To symbol państwa, ale nie narodu - mówi taksówkarz Rasim. Młodzi kosowscy Albańczycy są podobnego zdania. - Na każdym weselu jest flaga, a ta jest tylko jedna: albańska - tłumaczy Albana, doktorantka z Prisztiny. Także niepodległość kosowscy Albańczycy świętowali wyłącznie w czerwono-czarnych barwach.

Serbowie wytykają mieszkańcom Kosowa, że ich miłość do flagi z orłem to wyraźny znak, że chcą Wielkiej Albanii. I faktycznie, ta idea nie znikła całkiem z horyzontu. Zdecydowana większość - 90 proc. - ludności dwumilionowego Kosowa to Albańczycy. Serbów zostało tu 100-200 tys. Gdy pyta się w Kosowie ludzi o pochodzenie, określają wyłącznie swoją narodowość.

- Idea połączenia Albańczyków - tak popularna na początku XX wieku, gdy zamieszkane przez nas ziemie podzielono na wiele krajów, w tym Macedonię, Serbię, Czarnogórę - ani w Kosowie, ani w Albanii nie przysparza już zwolenników - ocenia Migjen Kelmendi, redaktor naczelny gazety "Java" i jeden z najbardziej znanych intelektualistów, który kilka lat temu rozpoczął dyskusję o kosowskiej tożsamości. - Zarówno w Kosowie, jak i Albanii wybory wygrywają ci, którzy chcą nas wprowadzić do Europy - mówi.

- Nie ma sensu budować w Kosowie kolejnego państwa albańskiego. Musimy stworzyć wieloetniczne społeczeństwo europejskie, które podziela wszystkie fundamentalne zasady dzisiejszej Europy: demokrację, wolności obywatelskie, wolny rynek - przekonuje Kelmendi.

Rząd Kosowa oficjalnie reprezentuje podobne stanowisko, ale wśród polityków nie brakuje zwolenników ścisłego związku z Albanią. Przed ogłoszeniem niepodległości był to niewygodny temat. Nawet najwięksi zwolennicy budowy Wielkiej Albanii trzymali język za zębami, by nie denerwować Unii Europejskiej.

Dziś otwarcie twierdzą tak nie tylko działacze radykalnego ruchu Vetevendosje! (Samostanowienie!). Niedawno jeden z liderów rządzącej Demokratycznej Partii Kosowa Nait Hasani mówił "Gazecie": - Moim marzeniem jest, żeby wszyscy Albańczycy żyli razem. Jeśli po uzyskaniu niepodległości naród będzie chciał referendum w sprawie przyłączenia się do Albanii, to powinno się ono odbyć.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Brak komentarzy: