Do służby w kontrwywiadzie wojskowym Antoni Macierewicz zatrudniał dziennikarzy własnej gazety, polityków prawicowych partii i harcerzy - wylicza raport o stanie Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Raport napisał płk Grzegorz Reszka, który przejął SKW po wyborach przegranych przez PiS, gdy Macierewicz został posłem tej partii. O raporcie napisał wczorajszy "Dziennik". Reszka stwierdza, że budując kontrwywiad po likwidacji WSI, Macierewicz sięgnął po kadry wywodzące się spoza armii i służb specjalnych. Zagłębiem kadrowym dla kontrwywiadu stała się np. redakcja dwutygodnika "Głos". Macierewicz był jego założycielem, a który w czasach rządów PiS przestał się ukazywać, bo jego zespół zasilił rząd i służby specjalne. W SKW zatrudnieni zostali też dawni harcerze i działacze partii, z którymi związany był Macierewicz. Z tych samych ludzi oraz z delegowanych na ten czas pracowników IPN Macierewicz korzystał podczas likwidacji i weryfikacji WSI. Ludzie Macierewicza przechodzili przez przyspieszone kursy oficerskie i podoficerskie. Niektóre trwały tylko 17 dni.
- Ludźmi ściśle związanymi z Macierewiczem obsadzano najważniejsze stanowiska. Uważam, że te nominacje powinno się teraz zweryfikować i ocenić przydatność tych osób do służby - mówi Marek Biernacki (PO), poseł sejmowej komisji ds. służb specjalnych.
Szef tej komisji Janusz Zemke (LiD) dodaje, że to m.in. informacje o wątpliwej jakości kadr sprowadzonych do SKW przez Macierewicza sprawiły, że niedawno komisja w liście do premiera zgłosiła postulat, by jak najbardziej ograniczyć działalność kontrwywiadu na terenie kraju. Komisję zaalarmował inny raport nowego szefa SKW (ujawniony przez "Gazetę), który stwierdza, że w kontrwywiadzie bezprawnie kopiowano tajne dokumenty.
- Wszystkie zarzuty odnoszące się do przecieków pułkownika Reszki są nieprawdziwe, opierają się na wymuszonych zeznaniach, przedstawiają stronniczy obraz wizję ludzi z rozwiązanego WSI. Żaden z faktów tam przytaczanych nie jest zgodny z prawdą - powiedział PAP Macierewicz. We wczorajszym oświadczeniu napisał też, że kursy podoficerskie i oficerskie przeprowadzano "w oparciu o obowiązujące przepisy pod nadzorem specjalnie do tego powołanej komisji i korzystając z najlepszych wykładowców.(...) Płk Reszka podobnie jak ludzie WSI nie może znieść, że wśród wykładowców byli naukowcy z IPN, uczono o dywersji komunistycznej. Przekazywano wiedzę o zbrodniach komunistycznych. Przede wszystkim jednak ludzie ze starych służb nie mogą pogodzić się, że ukształtowano nowe podoficerskie i oficerskie kadry Służb Specjalnych, nie zainfekowane komunizmem i dziedzictwem Okrągłego Stołu" - napisał b. szef SKW. "Zwracam się o obronę tych młodych podoficerów i oficerów, tak aby nie pozwolić ich zniszczyć siłom postkomunistycznym" - zaapelował Macierewicz, którego wsparł Jarosław Kaczyński: - Stosując takie argumenty, jak w raporcie, można by podtrzymać cały komunistyczny aparat po dziś dzień, mówiąc, że inni kandydaci do służb to są harcerze albo dziennikarze.
Premier Donald Tusk, komentując informacje Reszki, mówił o "spustoszeniu" dokonanym przez Macierewicza w wojskowych specsłużbach.
Raportami Reszki o stanie SKW zajmowało się wczoraj Kolegium ds. Specjalnych. W komunikacie Kolegium czytamy: "Pomimo stwierdzonych uchybień SKW wykonuje swoje zadania na rzecz bezpieczeństwa państwa". Według komunikatu na najbliższym posiedzeniu Kolegium "będą omawiane wyniki kontroli w innych służbach i zostaną zaproponowane działania mające na celu usprawnienie pracy służb specjalnych".
Kolegium zaakceptowało też zmianę na stanowisku szefa kontrwywiadu. Opuścił je Reszka (miał kierować SKW tylko trzy miesiące), którego miejsce zajął płk Janusz Nosek z ABW.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz